Recenzja gry: Chibi-Robo!: Zip Lash

Recenzja gry: Chibi-Robo!: Zip Lash

Enkidou | 05.11.2015, 01:51

Chibi-Robo to seria, która nie miała zbyt wiele szczęścia na przestrzeni tych ostatnich kilkunastu lat. Zaczęło się całkiem nieźle od hołubionego po dziś pierwowzoru z GameCube’a, ale ten bynajmniej nie zdominował list sprzedaży (czego dowodem odstraszające dziś ceny na aukcjach internetowych). Nintendo zabrało się za poszukiwanie właściwej formuły widząc potencjał w perypetiach małego robota, lecz rezultaty były dyskusyjne. Ich najnowszą próbą jest Chibi-Robo! Zip Lash.

Przypomnijmy w wielkim skrócie historię serii. Pierwsza gra to trójwymiarowe action-adventure, w którym mały robot pomaga w obowiązkach domowych gromadząc “punkty szczęścia”. Jej oceny były dobre, opinie było dobre, sprzedaż pozostawiała jednak do życzenia. Potem mieliśmy Chibi-Robo: Park Patrol. W tym przypadku Nintendo postanowiło przenieść formułę cyklu na konsolę przenośną, ale, powiedzmy sobie wprost, NDS przy całej potędze swojej biblioteki to chyba nie był dobry sprzęt do takich eksperymentów. Następnie była jeszcze jedna gra nie wydana poza Japonią (też NDS), Photo Finder/Let's Go, Photo! z 3DS-a, który stawiał nacisk na funkcje związane z rozszerzoną rzeczywistością (augmented reality), aż w końcu doszliśmy do 2015 roku i Zip Lash, dwuwymiarowego platformera. To wszystko pokazuje jedno - Nintendo kluczyło, by sympatycznemu robocikowi zadośćuczynić. Przedstawiciele firmy zresztą specjalnie temu nie przeczyli. Risa Tabata, producenta, mówiła, że tym razem zdecydowano się na platformera, żeby trafić do młodszych odbiorców. Ci bowiem, jak powtarza konsekwentnie Nintendo przy rozmaitych okazjach, uważają gry trójwymiarowe za nazbyt skomplikowane.

Dalsza część tekstu pod wideo

Generalnie rzecz biorąc rozchodzi się tu o to, że kosmici postanowili nawiedzić Ziemię i ukraść nasze surowce naturalne. Mały robot musi porzucić swoje obowiązki na stacji kosmicznej, którą czyścił szczoteczką do zębów (może to i lepiej dla niego?), by stawić im czoło. W tym celu odwiedzi sześć zakątków świata.

Co oferuje Zip Lash czego nie posiadają inne, jakże liczne w dzisiejszych czasach dwuwymiarowe platformery? Przede wszystkim jest to patent, który pozwala nam korzystać z kabla z wtyczką będącego integralną częścią robota. Wyróżnić należy dwie umiejętności - Whip Lash i tytułowe Zip Lash. Pierwsza przydaje się do atakowania przeszkadzajek i chwytania stosownych obiektów znajdujących się bliżej podopiecznego, druga z kolei działa podobnie, lecz różnica polega na tym, że kabel może rozciągnąć się do nawet do trzech metrów, a ponadto odbija się on od ścian. Na początku każdej planszy jest wprawdzie krótki, jednak zbierając niebieskie i czerwone kulki (odpowiedzialne za wspomniane umiejętności) stopniowo się wydłuża dając nowe możliwości.

Chibi-Robo! Zip Lash rozkłada akcenty nieco inaczej niż np. tradycyjne platformery, ponieważ nie chodzi tu tyle o omijanie przeszkód, co o eksplorację. Robot kolekcjonuje różne graty - złote monety, śmieci, wspomniane kulki/orby wydłużające kabel, przekąski oraz łapie inne małe roboty. Każda z tych znajdziek jest istotna. Monety pozwalają nam robić zakupy i są absolutnie niezbędne do przejścia głównego wątku, dlatego nie możemy ich pomijać i szastać bez sensu, śmieci pozwalają produkować energię elektryczną (zastępującą tutaj platformerowy koncept żyć), zaś smakołyki to dodatkowe źródełko służące do nabijania kieszeni (gdzieniegdzie znajdziemy portale, które zaprowadzą nas do gadających zabawek dopominających się przekąsek; w zamian za nie otrzymujemy kasę). W tym kontekście warto zaznaczyć, że gra zawiera lokowanie produktu. Przedmioty, jakie zbieramy, istnieją w rzeczywistości. Większość z nich jest japońska, lecz gdzieniegdzie trafimy też na produkty znane z półek rodzimych sklepów.

Światów, jak wspomniałem, jest sześć. Każdy z nich to sześć poziomów (plus boss), przy czym jeden z nich to zwykle jakieś czysto zręcznościowe wyzwanie - latanie balonem, łódź podwodna, surfing czy jazda deskorolką. Ot, miłe urozmaicenie, aczkolwiek plansze tego nie rzucają na kolana i twórcy mogliby im poświęcić nieco więcej uwagi. Żadna z nich nie spowodowała u mnie bowiem szybszego bicia serca. Czy wszystkich poziomów jest dużo, czy mało - trudno powiedzieć. Przede wszystkim są one dość długie, co oczywiście samo w sobie minusem nie jest, lecz mając na względzie charakter rozgrywki, to, że stawia ona nacisk na eksplorację i zbieractwo, zastanawiałem się, czy nie są zbyt długie. Jeśli chcecie po prostu przejść grę to nie będzie problemu, ale osoby mające zamiar zaliczyć ją na 100 procent mogą mieć uzasadnione obiekcje. Przechodzenie dłuższego levelu w poszukiwaniu jakiejś pierdółki zapewne niektórych będzie w stanie zirytować. Może developerzy mogli zrobić mniejsze plansze, ale jednocześnie umieścić ich więcej?

Co do samej mechaniki - ta jest w porządku. Wywijanie kablem może się podobać, np. przy pokonywaniu przepaści i ucieczkach (choć przyczepiłbym się nieco do małych problemów z celowaniem), a zwykłe poziomy zaprojektowane są z głową. Sęk w tym, że trudno znaleźć tu jednocześnie coś, co pozwoliłoby się wznieść Zip Lash ponad ten zaledwie przyzwoity, przyziemny poziom. Nie pomaga grze fakt, że developerzy zdecydowali się na implementację dziwnych, wręcz kuriozalnych rozwiązań, których sensu za nic nie mogę pojąć. Otóż po ukończeniu poziomu nie przechodzimy po prostu do następnego. Najpierw musimy pokręcić ‘kołem fortuny’ (Destination Wheel), które zadecyduje, gdzie się udamy. Jeśli więc przeszarżujemy, może się zdarzyć, że trzeba będzie wrócić do już zaliczonych miejscówek. Gwoli ścisłości dodam, że dość łatwo wybrać “1”, czyli ruch o jedno pole na ‘mapie świata’, a poza tym, jeśli nie mamy pewności, że nam się poszczęści, możemy zakupić panele z określoną liczbą, jednak tym bardziej nasuwa się pytanie, po co tak utrudniać życie graczom? Drugim budzącym wątpliwości mykiem jest konieczność wydania 20 tysięcy złotych monet, by przystąpić do walki z ostatnim bossem. O to też nietrudno, ale pytanie o sens takiej zagrywki nie traci sensu.

Summa summarum Chibi-Robo! Zip Lash jest trochę jak uczeń, który w szkole jedzie na trójach i (rzadziej) czwórkach. Może szłoby mu lepiej gdyby się bardziej przyłożył, ale nie ma za bardzo na to ochoty. U Nintendo jest nieco inaczej, bo firma skupia się już na nowej konsoli (konsolach?) i z tej racji w ostatnim czasie wydaje na rynek gry, które, że tak powiem, mogłyby być bardziej dopracowane (nowy Mario Tennis na Wii U zapewne będzie kolejną tego demonstracją). Zakładnikiem tej sytuacji jest też mały robot uwijający się przy syzyfowych pracach. W efekcie dostaliśmy grę bez błysku, choć z drugiej strony nie mogę też powiedzieć, że zrobiła ona coś, by mnie do siebie zniechęcić. Daję jej równe 7. Szkoda, że to prawdopodobnie ostatnia część Chibi-Robo!, ale może ktoś tam mógł się bardziej przyłożyć.

PS Gra sprzedawana jest oddzielnie (w cenie ok. 100 zł) oraz w zestawie z figurką Amiibo (ok. 150 zł).

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Chibi-Robo!: Zip Lash

Atuty

  • Fajna mechanika
  • Zróżnicowanie atrakcji generalnie na plus
  • Niemało contentu

Wady

  • Gra mogłaby wyglądać ładniej
  • Muzyka nie wpada w ucho
  • Dziwaczne rozwiązania, jak Destination Wheel

Można zagrać, zwłaszcza jeśli jesteście fanami serii, ale nie spodziewajcie się cudów. Dobra gra, o której zapomnicie pewnie po tygodniu, może dwóch.
Graliśmy na: 3DS

Enkidou Strona autora
cropper