Recenzja gry: Animal Crossing: Happy Home Designer

Recenzja gry: Animal Crossing: Happy Home Designer

Raja | 27.09.2015, 09:15

Happy Home Designer nie jest jednak bezpośrednią kontynuacją poprzednich odsłon. Tym razem mamy bowiem do czynienia ze spinn-offem, który wziął na celownik zaledwie jeden element klasycznej mechaniki Animal Crossing. 

Moglibyście zadać sobie w tym momencie oczywiste pytanie: czy gra, która jest okrojoną wersją innych części nie jest aby zwykłym skokiem na kasę?

Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwsze kroki w nowej wiosce

Tak jak w przypadku wielu innych gier ze stajni Nintendo, seria Animal Crossing bazuje (jakby to dziwnie nie brzmiało) na prawdziwych wydarzeniach – w tym przypadku z życia jej ojca, Katsuyi Eguchiego. Gdy Eguchi przeprowadził się do Kyoto aby pracować w siedzibie Nintendo musiał poradzić sobie z wrażeniem izolacji oraz ogromnej tęsknoty za swoimi bliskimi. Odtworzenie tych uczuć i ich przezwyciężenie było podstawowym konceptem stojącym za pierwszą częścią gry. Pokłosie tego pomysłu jest widoczne także w Happy Home Designer, bowiem pierwszy kontakt z grą jest… zdecydowanie przesłodzony.

Teoretycznie wiedziałem, czego powinienem się spodziewa, ale mimo wszystko nie byłem przygotowany na tak ogromne ilości słodyczy wylewającej się z ekranu. Muzyka oparta przede wszystkim na brzmieniach fletu, kolorowy świat, radosne zwierzątka – dosłownie wszystko w tej grze jest tak sympatyczne i jednocześnie obce, że jedyne z czym mogę porównać atmosferę gry to prawdopodobnie komercyjny klimat świąt Bożego Narodzenia. Wiecie, ten gdy z każdego kąta uśmiecha się do nas gruby dziadek z butelką Coca-Coli, wszystko migocze tysiącem lampek i epatuje wręcz przesadzoną atmosferą bliskości.

Projektant wnętrz: Nintendo edition

Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że nakierowanie gry na jeden mały wycinek poprzedników jest celową pazernością wydawcy. Owszem, Happy Home Designer jest spinn-offem i czuć to na kilometr. Zapomnijcie więc o spędzaniu czasu w wiosce i budowaniu własnego domku, który będzie waszą swoistą wizytówką. Większość czasu w grze spędzicie jako profesjonalny projektant w biurze znanego i niekoniecznie lubianego Toma Nooka - oraz mieszkaniach i budynkach swoich klientów. Nintendo przyzwyczaiło nas do tego, że nawet tworząc  poboczne odsłony swoich flagowych serii wkłada w nie wiele serca. Widać to także w HHD, gdzie usprawnienia rozgrywki są dostrzegalne już na pierwszy rzut oka.

Każde z kilkuset zwierzątek w grze posiada swoje własne preferencje co do wyglądu ich lokum - co pozwala nam z kolei na odblokowywanie nowych i unikalnych przedmiotów. Twórcy gry pokusili się także o zmianę dotychczasowego systemu rozmieszczania przedmiotów. Ich zaznaczanie i upuszczanie przy pomocy ekranu dotykowego okazało się o niebo lepszym rozwiązaniem niż dotychczasowe pchanie i ciągnięcie mebli przez naszą postać. Sporym plusem gry jest również nowy system katalogów, który nareszcie pozwala nam na błyskawiczny dostęp do wszystkich odblokowanych rzeczy.

Taki zabieg stwarza o wiele większe pole do popisu dla każdego domorosłego designera wnętrz…  chociaż dla dotychczasowych fanów serii może to być spora wada, która odbiera produkcji cały trud i satysfakcję związaną z zakupem kolejnych przedmiotów. Nie da się jednak ukryć, że powyższe zmiany oferują graczowi nowe możliwości i w widoczny sposób wpływają na rdzeń gry. Dzięki czemu zyskujemy szerokie pole do eksperymentowania i podglądania efektów naszej pracy na bieżąco – a więc i nanoszenia ewentualnych poprawek. Sam byłem zaskoczony tym, jak szybko wciągnąłem się w szalone projekty kolejnych pokojów czy bawienie się dostępnymi wzorami. Pozornie nietrafiony pomysł rezygnacji z sandboxowego świata szybko okazał się całkiem rozsądnym posunięciem, które przesuwa środek ciężkości na konkretny aspekt gry i pozwala go rozwinąć do perfekcji.

Pomimo mojej ciągłej świadomości, że gram w tytuł o projektowaniu domków dla rozkosznych zwierzątek, podświadomie traktowałem swoją pracę całkiem serio. Nie mam pojęcia jakim cudem Nintendo  potrafiło mi sprzedać surrealistyczny świat i jednocześnie sprawić, że robiłem wszystko aby moi klienci byli szczęśliwi z finalnego efektu. Który nabierał dodatkowych rumieńców dzięki Happy Home Network, pozwalającemu na prezentowanie i ocenianie projektów przez innych graczy. Postawienie na osobistą satysfakcje projektanta bez łopatologicznego systemu achievementów wydawało mi się dość ryzykownym zabiegiem… ale o dziwo takie rozwiązanie sprawdza się znakomicie.

Pomysł wspaniały, ale…

Okrojenie gry z jednej strony było zaskakująco trafną decyzją, jednak nie ustrzegło się jednoczesnego uczucia ciasnoty i odcięcia od większej części wioski – co będzie dotkliwe zwłaszcza dla graczy znających doskonale poprzednie odsłony Animal Crossing. Najnowszej produkcji z serii ewidentnie brakuje jakiegoś elementu, który wyprowadziłby gracza poza zamknięte przestrzenie budynków i pozwolił poczuć się bardziej jak członek społeczności dla której pracujemy. Podczas rozgrywki brakowało mi także momentu oddechu w moim własnym domku – co jest o tyle dziwne, że projektowanie także własnego mieszkanka byłoby doskonałym zwieńczeniem całej gry. I pozwoliłoby wystawić do oceny innych graczy mój własny i bardziej personalny kawałek podłogi.

Nie czarujmy się – Happy Home Designer nie będzie gra zrozumianą przez szerokie rzesze graczy w naszym kraju. Nie jest to także kolejna poważna gra i rozdmuchany do granic marketingowy hit. Niemniej jestem skłonny zagwarantować ci, że akceptując jego konwencję spędzisz w nim mnóstwo godzin. Albo zrobi to twoja dziewczyna, której przejadło się projektowanie domów w kolejnych Simsach. Najnowsze Animal Crossing wyzwala w graczu ogromne pokłady kreatywności i chęci do odkrywania nowych elementów. Niestety – nawet najlepsza zabawa w designera bez poczucie progresu w końcu musi spowodować uczucie znużenia - a gra nie oferuje  nam nic mogącego przedłużyć jej żywotność i z czasem staje się zwyczajną serią zleceń bez iskry bożej. Z tego powodu Happy Home Designer jest przeze mnie traktowane bardziej jako ciekawostka dla osób, które znają na wylot poprzednie odsłony serii. W innym wypadku lepiej będzie zabrać się chociażby za AC: New Leaf na 3DS. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Animal Crossing: Happy Home Designer

Atuty

  • Oprawa audiowizualna
  • Unikatowy, „nintendowy” feeling
  • Ogrom przedmiotów i klientów
  • Happy Home Network
  • Bardzo szybko wciąga…

Wady

  • … ale jednocześnie potrafi szybko znużyć
  • Brak opcji projektowania własnego domu
  • Od razu widać, że to „tylko” okrojony spinn-off

Gra nie przekona do serii osób nieznających Animal Crossing. Ba – nawet w przypadku starych wyjadaczy może okazać się zbyt uboga w interakcję. Jednocześnie warto jej dać szansę ze względu na ogrom opcji i pola do popisu dla domorosłych projektantów.
Graliśmy na: 3DS

cropper