Dying Light Platinum Edition (Nintendo Switch) – recenzja gry. Wielkie zombie na małym ekranie

Dying Light Platinum Edition (Nintendo Switch) – recenzja gry. Wielkie zombie na małym ekranie

Wojciech Gruszczyk | 21.11.2021, 15:00

Dying Light dołączył do Wiedźmina 3 Dziki Gon oraz innych gier z segmentu AAA, które po pewnym czasie zawędrowały na Nintendo Switcha. Mało kto wierzył w taki port, ale w ostateczności produkcja jest dostępna na platformie Big N. Czy warto sięgnąć po nowe wydanie i jak w ostateczności gra się w przenośną wersję hitu Techlandu? Poznajcie nasze wrażenia.

W 2015 roku Techland wrzucił na rynek produkcję, która pozwoliła zespołowi z Wrocławia wskoczyć do „pierwszej ligi”. Dying Light był chwalony przez dziennikarzy z całego świata, a deweloperzy korzystając z gigantycznego zainteresowania tytułem, opracowali kolejne dodatki oraz przygody. Tytuł od premiery został znacząco rozbudowany, ale przez bardzo długi czas omijał platformę Nintendo. Wielu graczy nie wierzyło, że port na sprzęt Big N jest możliwy, ale od kilku tygodni Dying Light Platinum Edition jest dostępny na hybrydzie Nintendo... W zasadzie należałem do tego grona, więc gdy powróciłem do Harran zostałem pozytywnie zaskoczony, bo to faktycznie działa i może zapewnić graczom sporo atrakcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dying Light Platinum Edition (Switch) i zawartość – na co możemy liczyć?

Dying Light Platinum Edition (Nintendo Switch) – recenzja gry. Wielkie zombie na małym ekranie

Recenzowany Dying Light trafił na platformę Nintendo w wersji „Platinum Edition”, która jest aktualnie najbardziej rozbudowanym wydaniem produkcji. Techland od 2015 roku zadbał o szereg nowych wydań gry, które otrzymywały kolejne dodatki i w tym wypadku możemy liczyć na podstawkę, ale również Dying Light: The Following (wielkie, fabularne rozszerzenie z własną mapą), Dying Light: Horda Bozaka (seria wyzwań na stadionie Harran), Hellraid (tryb gry przenoszący bohatera do świata mrocznego fantasy) czy też 16 pakietów DLC. Gracze na samym początku przygody mają okazję wybrać strój dla głównego bohatera i już w tym miejscu zostałem pozytywnie zaskoczony, ponieważ tytuł jest przeładowany strojami dla Kyle'a. Nie jestem jednym z tych graczy, który kupuje wszystkie możliwe ubrania i chętnie przebiera protagonistę, ale w tym wypadku sprawdziłem, co tam Techland przygotował. Istotny jest na pewno fakt, że cała ta zawartość mieści się na pojedynczym kartridżu, więc wrzucając grę do konsoli nie musicie się martwić, by osobno pobierać dodatki.

Twórcy z Wrocławia nie tylko zdecydowali się na przeniesienie zawartości, ale również pamiętali o wykorzystaniu unikalnych funkcji platformy. Od startu historii poczułem, jak dobrze w tym wypadku działa HD Rumble, dzięki któremu w trakcie rozgrywki czujemy różne wibracje. Nie jestem fanem celowania żyroskopowego, jednak sprawdziłem i faktycznie – taka opcja jest również dostępna. Entuzjaści machania rękami przed ekranem mogą włączyć sterowanie ruchem i w tym wypadku łapiemy Joy-Cony do rąk, by następnie siekać zombie. Biorąc pod uwagę system walki – akurat w Dying Light taka zabawa wypada naprawdę nieźle. Najnowsze wydanie wykorzystuje także możliwości ekranu dotykowego do przeglądania zakładek i oferuje pełny tryb sieciowy, więc włączając w opcjach multiplayer możemy biegać po Harran ze znajomymi. Zabawa oczywiście nie działa na podzielonym ekranie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by stworzyć lokalną kooperację – drugi gracz potrzebuje tylko własnego Switcha.

Techland nie wykorzystał okazji, by zadbać o nową zawartość, ale w recenzowanym Dying Light Platinum Edition otrzymujemy dostęp do zabawy na przynajmniej kilkadziesiąt godzin. Jeśli jednak zechcecie poznać wszystkie atrakcje, to spędzicie przy ekranie ponad 100 godzin. Deweloperzy nie zapomnieli o dodaniu do pakietu lokalizacji, jednak dość niespodziewanie choć możemy włączyć polskie napisy, to jednak w grze zabrakło dubbingu. Opcja wybrania głosów znajduje się w pozycji, więc podejrzewam, że problemem w tym wypadku jest ban – niemiecki oddział Nintendo zablokował sprzedaż Dying Light Platinum Edition w eShopie (TUTAJ szczegóły), więc prawdopodobnie polskie głosy będziemy mogli pobrać dopiero w momencie, gdy tytuł powróci do cyfrowego sklepu Big N.

AKTUALIZACJA: Kontaktowałem się w tej sprawie z Techlandem i polski dubbing został dodany do produkcji. Bardzo jednak możliwe, że natrafiłem na problem, który rozwiążemy w następnych dniach.

Dying Light Platinum Edition (Switch) i wydajność – jak to działa?

Dying Light Platinum Edition (Nintendo Switch) – recenzja gry. Wielkie zombie na małym ekranie

Nie bez powodu Digital Foundry nazwało Dying Light Platinum Edition w wersji na Nintendo Switcha „mobilnym cudem”. Nie będę ukrywał, że w produkcję grałem głównie w trybie przenośnym, bo szczerze mówiąc – dla rozgrywki na dużym ekranie mam edycje na PlayStation 4 i Xboksa One. Produkcja dzięki najnowszej aktualizacji działa w 30 klatkach na sekundę i choć czasami płynność spada, to jednak tytuł działa dobrze. Twórcy dopracowali ten element i choć nadal nie jest idealnie, to jednak ostatni patch oferuje bardziej płynne wrażenia – nawet w nocy. W przypadku rozdzielczości, twórcy zadba li o bazowe 1080p (TV) i 720 (handheld), ale w obu sytuacjach deweloperzy korzystają z dynamicznego skalowania, które zostało dopieszczone przez szereg zróżnicowanych technologii – tytuł korzysta między innymi z nowego TAAU (temporal anti-aliasing with upscaling), by oferować graczom dobre wrażenia.

Pewnym problemem recenzowanego Dying Light Platinum Edition jest doczytywanie obiektów, ponieważ łatwo można dostrzec, że niektóre elementy otoczenia pojawiają się dosłownie na naszych oczach. W świecie można dostrzec także mniejszą liczbę zombie, jednak nie brakuje terenów, w których przeciwników jest naprawdę sporo – odniosłem wrażenie, że deweloperzy postanowili w niektórych, mniej ważnych miejscach zmniejszyć grupy przeciwników, jednak nadal w ważnych dla fabuły fragmentach mapy natraficie na prawdziwe hordy.

Dying Light Platinum Edition wygląda oczywiście gorzej od wersji na PlayStation 4 lub Xboksa One – tereny, budynki, postacie czy też zombie są mniej szczegółowe, zmniejszono jakość cieniów i łatwo zobaczycie wiele kompromisów, na które musieli zdecydować się deweloperzy, by ten tytuł zadziałał na platformie Nintendo. Mimo to jestem pewien, że Techland zadbał o jeden z najlepszych portów dużych gier na urządzenie Japończyków, ponieważ tytuł oferuje naprawdę przyjemny gameplay.

Dying Light Platinum Edition (Switch) i wrażenia – jak to smakuje?

Dying Light Platinum Edition (Nintendo Switch) – recenzja gry. Wielkie zombie na małym ekranie

Od pierwszej zapowiedzi Dying Light Platinum Edition na Nintendo Switcha byłem ciekaw jednego – czy bieganie po mieście zapewni znane wrażenia? I zostałem pozytywnie zaskoczony, bo choć nie możemy marzyć o 60 klatkach na sekundę, to jednak musimy pamiętać, że podobne wrażenia oferuje PlayStation 4. Przemieszczanie się Kylem po mieście jest bardzo satysfakcjonujące i możemy płynnie wykorzystywać umiejętności bohatera, by walczyć z przeciwnikami. Świetnie sprawdza się HD Rumble, który podczas walki wpływa na doświadczenie.

Maksymalnie udało mi się spędzić w Harran około 3 godziny na jednym ładowaniu, więc mogę śmiało powiedzieć, że produkcja w standardowy sposób wyczerpuje baterię hybrydowej platformy. W trakcie testów miałem nawet okazję eksplorować lokacje korzystając ze sterowania ruchem i Joy-Cony w tym wypadku nie zawodzą. To oczywiście wyłącznie dodatek, który jednak pokazuje, że deweloperzy chcieli wykorzystać wszystkie atuty platformy. I łatwo mi docenić pracę studia, ponieważ nie jest to port tworzony na kolanie – Techland nie tylko zadbał o różne funkcje, dorzucił pełną zawartość, to zadbał o satysfakcjonujący gameplay. Różnice w oprawie są widoczne, jednak biorąc pod uwagę okoliczności, mogę mówić o naprawdę przyjemnej rozgrywce.

W trakcie gry nie natrafiłem, by Nintendo Switchowi czegoś brakowało – platforma dobrze radzi sobie z Harran, możemy bez problemu wykorzystywać skille głównego bohatera i pod względem wrażeń możecie liczyć na wszystkie najlepsze atrakcje. Zostałem jednocześnie bardzo pozytywnie zaskoczony wczytywaniem, ponieważ akcja w niektórych sytuacjach ładuje się szybciej względem PlayStation 4. Różnice nie są kolosalne, ale wyraźnie twórcy popracowali nad tym, by oferować graczom rozgrywkę na odpowiednim poziomie.

Czy warto zagrać w Dying Light Platinum Edition na Nintendo Switchu?

Nintendo Switch nie jest demonem mocy i konsola coraz częściej ma problemy z udźwignięciem największych gier AAA. Część deweloperów nawet nie myśli o przenoszeniu swoich tytułów na platformę Big N, ale Techland to kolejne studio, które zadbało o przyjemną produkcję. Dying Light Platinum Edition wygląda i działa gorzej od wersji z konsol PlayStation i Xboksa, ale tylko na tej platformie możecie poznawać Harran w terenie.

Czy warto? Sytuacja wygląda podobnie, jak do przywołanego we wstępie Wiedźmina – jeśli posiadacie wersje na PS5/PS4/XSX|S/XOne/PC i na Switchu gracie okazjonalnie, to najnowsze wydanie nie jest do końca przeznaczone dla Was. Jeśli jednak hybrydę Nintendo uważacie za podstawowy sprzęt i nadal nie mieliście okazji pobiegać po świecie Techlandu – będziecie zadowoleni. Pozycja mierzy się z ograniczeniami, ale biorąc pod uwagę okoliczności: Dying Light na sprzęcie Nintendo nie zawodzi.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dying Light: Platinum Edition

Atuty

  • Gigantyczna zawartość na ponad 100 godzin
  • Twórcy zadbali o wszystkie najważniejsze dodatki
  • Sterowanie ruchem to przyjemny dodatek
  • Dying Light w terenie? To naprawdę działa
  • Techland wykorzystał szereg możliwości platformy
  • Harran w wersji przenośnej smakuje dobrze

Wady

  • Problemy z wydajnością
  • Graficznie nie rozpieszcza
  • Brak nowej zawartości
  • Twórcy nie zdecydowali się na cross-save

Dying Light Platinum Edition to obładowana zawartością produkcja, która zapewnia zabawę na dziesiątki godzin. Twórcy zadbali o sporo przyjemnych dodatków i nie bez powodu wielu graczy nie wierzyło w ten port. Gra działa, pozwala na dobrą zabawę i może zapewnić sporo atrakcji.
Graliśmy na: NS

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper