Itadaki Smash - recenzja gry. Pora na pora!

Itadaki Smash - recenzja gry. Pora na pora!

kalwa | 30.05.2021, 21:00

Itadaki Smash może jawić się jako całkiem miły powrót do przeszłości, choć przecież na pierwszy rzut oka wygląda jak typowy średniak. Jak jest w istocie? W odpowiedzi na to pytanie może pomóc poniższa recenzja.

Itadaki Smash to ukłon w stronę klasyki gatunku. Miłośnicy takich gier jak Streets of Rage, Teenage Mutant Ninja Turtles, czy Final Fight mogą poczuć się zainteresowani. Wiadomo jednak, że do zainteresowania swoim dziełem trzeba znacznie więcej niż ukłonienia się. Tym bardziej jeśli mówimy o klasykach, które przecież ukształtowały ulubioną formę rozrywki wielu z nas. Jest to więc trudne zadanie. Przed Wami recenzja Itadaki Smash w wersji na PlayStation 4.

Dalsza część tekstu pod wideo

Inwazja demonicznego jedzenia

Itadaki Smash - recenzja gry. Pora na pora!

Trzeba od razu otwarcie powiedzieć, że Itadaki Smash nie zapowiadało się szczególnie atrakcyjnie, nawet dla miłośników gatunku beat 'em up, a może zwłaszcza dla nich. Wszystko co można było zobaczyć przed premierą wiedzieliśmy już setki razy wcześniej, w znacznie lepszej formie. To jest mój pierwszy problem z produkcją Main Loop. Brak tu czegokolwiek nowego. Drugi problem, który rzucił mi się od razu w oczy, to nieciekawa stylistyka.

Niby mamy tutaj komiksowy styl, nawiązania do orientu, ale efekt końcowy jest po prostu średni. To przeciwieństwo genialnego Huntdown, które bardzo ładnie nawiązało do klasyki, ale zachowało przy tym swój styl. Nawet jeśli ktoś nie przepada za pixel-artem, pewnego uroku nie można odmówić. Tutaj tego uroku brakuje, niestety. Z drugiej jednak strony, nie jest tragicznie i w samej grze to nie przeszkadza.

Fabuła od zawsze grała w gatunku raczej drugie skrzypce i była po prostu pretekstem do obijania kolejnych mord. Tutaj jest podobnie, choć twórcy pokusili się o nieco humorystyczne podejście. Do czynienia mamy z inwazją demonicznego jedzenia spowodowaną przez mafię Tengogo, której nie spodobało się to, że restauracja naszego bohatera zdobywa coraz większą popularność.

Akcja rozgrywa się na ulicach San Daigo, a w całą sytuację wprowadza nas babcia. Celem bohaterów jest odzyskanie skradzionych recept. Do wyboru mamy 4 postacie: Katsu, Naru, Tako i Mayo. Każda z nich ma unikalny zestaw ruchów i wybraną przez siebie broń. Niby żadna nowość, ale pocieszające, że każdą z nich walczy się nieco inaczej. Grę z tłumu nieco wybija wiele nawiązań do klasyków i częste łamanie czwartej ściany. Dzięki temu przynajmniej kilka razy uśmiechnąłem się pod nosem, ale też nie są to wysokich lotów zabiegi. Raczej są mało wyszukane i bardzo bezpośrednie.

"Twórca gry nie popisał się wyobraźnią"

Itadaki Smash - recenzja gry. Pora na pora!

Najważniejsza w tego typu grze jest nie stylistyka czy fabuła, ale rozgrywka. Niestety i tutaj nie jest kolorowo, choć tragedii nie ma. Ogólnie rzecz biorąc Itadaki Smash jest dość toporne. Pierwsze co mi przeszkadzało, to powolne poruszanie się postaci. Jest możliwość biegania, ale wiążę się to ze zmianą wykonywanego ataku. Oprócz tego jest problem z trafianiem w przeciwników. Niejednokrotnie biłem według gry powietrze, a ja sam widziałem, że moje ataki powinny dosięgać przeciwnika.

Odezwały się też niedoróbki w temacie sterowania. Zabrakło uniku, choć odczułem to tak naprawdę dopiero podczas walki z pierwszym bossem. Jest też pewne opóźnienie w tym jak sterowana postać reaguje na nasze komendy - dlatego często nie udaje się w porę zmienić kierunku ataku, by przykładowo odbić nadlatujący shuriken. Ponadto często byłem trafiany atakami, które nie powinny mnie dosięgnąć (ot, miażdżące ataki obszarowe, które dotykały mnie mimo iż byłem w górze).

Mało jest też tutaj zawartości. Do dyspozycji dostaliśmy 16 poziomów rozgrywających się na 4 różnych obszarach. Po drodze do ostatniego bossa pokonujemy kilku innych. Do wyboru mamy podstawowy tryb, w którym możemy po zgonie kontynuować. Jest też tryb Arcade, w którego założeniem jest ukończenie gry na jednym żetonie. Można jednak wyjść z gry i kontynuować zabawę później, bo postęp zostaje zawsze zapisany.

Przy tym wszystkim gra ma stosunkowo niski poziom trudności i nie stanowi żadnego wyzwania. Przejście wszystkich poziomów to jakaś godzina zabawy. Do tego możemy pobawić się jeszcze we wspomnianym Arcade oraz powalczyć na arenach, gdzie do pokonania mamy tylko 3 fale. Jest też możliwość grania ze znajomym w ramach kanapowej kooperacji.

Chciałem wziąć dokładkę, ale jednak podziękuję

Itadaki Smash - recenzja gry. Pora na pora!

Słowem podsumowania: Itadaki Smash to średniak. Trudno polecić mi tę grę komukolwiek, zwłaszcza w pełnej cenie (ta wynosi 63zł). Capcom oferuje możliwość powrotu do swoich klasyków w ramach choćby Capcom Arcade Stadium, czy Capcom Beat 'Em Up Bundle. Zdecydowanie jest to lepsza opcja niż zabieranie się za tę produkcję.

Największym problemem jest krótki czas zabawy i czegoś co mogłoby motywować do powrotu. Brakuje wyższego poziomu trudności, ciekawych trybów, czy po prostu dobrej jakości. Stylistyka jest nieciekawa, ale z kolei nie męczy. Przygrywająca muzyka już potrafi nieco zacząć przeszkadzać, ale to już zależy jak długo słuchamy danego kawałka. W świecie indie albo wśród staroci znajdziecie ciekawsze produkcje.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Itadaki Smash

Atuty

  • Potrafi lekko rozbawić
  • Zróżnicowane postacie do wyboru
  • Liczne nawiązania do klasyki

Wady

  • Toporna rozgrywka
  • Krótki czas zabawy
  • Przeciętna grafika
  • Przeciętna muzyka
  • Nieciekawa stylistyka
  • Okazyjne błędy

Itadaki Smash jest zbyt krótkie i ma za mało zawartości żeby kupować je w pełnej cenie - starczy na zaledwie 3 godziny zabawy. Brak tu rzeczy, do których warto wrócić. Można dać szansę, ale po porządnej obniżce. Tym bardziej, że jest tryb kanapowej kooperacji.
Graliśmy na: PS4

cropper