Hubie Ratuje Halloween (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Powtórka z rozrywki

Hubie Ratuje Halloween (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Powtórka z rozrywki

Piotrek Kamiński | 08.10.2020, 21:00

W zeszłym roku Adam Sandler był gościem Howarda Sterna. Powiedział wtedy, że jeśli nie zostanie nominowany do Oskara za swoją rolę w Nieoszlifowanych Diamentach, z premedytacją popełni film tak zły, że ludziom pójdzie w pięty! Tłumaczył później, że to był tylko taki żart, ale oto jesteśmy dziesięć miesięcy później i na Netflixie pojawiła się właśnie nowa komedia z jego udziałem... Jak wyszło? Zapraszam.

Uwielbiam Halloween. Oglądanie horrorów z żoną, wycinanie dyni z synem, typowe dla tego dnia zabawy z jego kolegami i koleżankami. To po prostu fajna, pozytywna zabawa, którą dobrze jest dzielić się z najbliższymi. Zauważyłem jednak, że co roku oglądam raczej filmy klasyczne - w tamtym roku Gabinet Figur Woskowych z Vincentem Price'em, Nosferatu, Drakula i kilka innych. Nie są może specjalnie straszne, zwłaszcza dzisiaj, ale mają swój niezaprzeczalny urok. W tym roku oglądam głównie nowości do recenzji i chyba wiem już dlaczego zazwyczaj nie szukam nawet zbytnio dreszczowców z ostatniej dekady - bo poza pojedynczymi wyjątkami są to przeładowane tanimi jump scare'ami, nudne wydmuszki, puszczone do kin tylko po to żeby odrobić szybciutko budżet w pierwszy weekend, zanim ludzie zorientują się, że mają do czynienia z syfem. Ale to taka mała dygresja z mojej strony, bo akurat z Hubie Ratuje Halloween horror jest raczej żaden - to prosta komedyjka z Adamem Sandlerem, gdzie Halloween i być może jakieś lekkie odniesienia do klasyki horroru są jedynie tłem. I wiesz co? Takie filmy też są w tym miesiącu potrzebne!

Dalsza część tekstu pod wideo

Hubie Ratuje Halloween (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Powtórka z rozrywki

Hubie Ratuje Halloween (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Jeśli widziałeś choć jeden...

Hubie Dubois mieszka w Salem, owianym złą sławą miasteczku w Massachusetts, w którym lekko ponad trzysta lat temu sądzono kobiety za bycie wiedźmami. Hubie jest potomkiem jednej z tych kobiet, przez co od zawsze traktuje noc z 31 października na 1 listopada bardzo poważnie - jego zadaniem jest pilnowanie aby wszyscy bawiący się tej nocy na ulicach mogli bezpiecznie wrócić do domu i cieszyć się zdobytymi słodyczami. Niestety, reszta mieszkańców nie podziela jego entuzjazmu, co przekłada się na sposób w jaki Hubie jest traktowany przez praktycznie wszystkich swoich sąsiadów, ich dzieci, dziadków i zwierzęta - ludzie obrzucają go jedzeniem, dokuczają mu, wykorzystują przeciwko niemu fakt, że boi się potworów, obrzucają mu dom papierem toaletowym. Hubie nigdy nie miał lekko, ale nigdy nie przygasiło to jego entuzjazmu. W tym roku również wyruszy odbyć swoją coroczną wartę, lecz tym razem może zrobić się nieprzyjemnie. Nowy sąsiad prosi żeby nie reagować na dziwne dźwięki dochodzące nocami z jego piwnicy, a z miejscowego wariatkowa uciekł pacjent...

Adam Sandler zazwyczaj gra jeden z dwóch typów postaci - chama o złotym sercu, albo naiwniaka o złotym sercu. Na każdego Happy'ego Gilmore'a przypada Bobby Boucher. I tak w kółko, z okazjonalną poważną rolą wrzuconą do kotła dla równowagi. Jak nietrudno się domyślić, Hubie Dubois wpisuje się w tę drugą kategorię. Zasadniczo jeśli widziałeś kiedykolwiek jakąś komedię Sandlera, to po obejrzeniu pierwszych piętnastu minut Hubie'ego dasz radę dopowiedzieć sobie resztę filmu samemu. Jest Hubie, jest dziewczyna, w której od zawsze się kochał, a która też lubi jego, jest dobrotliwa mamusia, całe miasto pełne chamów i morderca na wolności. O, czekaj. Ten ostatni element to niejako nowość w mocno skostniałej już formie od której bite są kolejne filmy Adama i przyznam, że był to prawdopodobnie najbardziej angażujący element całego filmu. Intryga wije się, skręca, podrzuca fałszywe tropy i ostatecznie... dostarcza naprawdę porządny (nawet jeśli nieoryginalny) morał, który sprawia, że widzowi robi się miło na serduchu.

Hubie Ratuje Halloween (2020) – recenzja filmu [Netflix]. To widziałeś już wszystkie

Niestety, film trwa ponad sto minut, a finał i rozwiązanie sprawy to może jedna piąta całego czasu projekcji. Resztę reżyser (znany głównie ze współpracy z Adamem Sandlerem Steven Brill, choć ja uwielbiałem przede wszystkim jego pierwszą komedię - Waga Ciężka z 1995) wypełnia scenami, których Hubie robi z siebie wariata, mało zabawnymi, przewidywalnymi dowcipami i poboczną historią tego, jak to syn granej przez Julie Bowen sympatii Hubie'ego zakochuje się w koleżance ze szkoły i idzie z nią na imprezę. I to nawet nie te czerstwe żarty bolą mnie w dzisiejszym filmie najbardziej, a właśnie ten dodatkowy, nieprowadzący do niczego wątek fabularny. Chłopak wychodzi na imprezę, zostawiając swoje młodsze siostry same w domu. One wiedzą, że ich brat leci na tę jedną dziewczynę, która będzie szła wieczorem na imprezę i słyszały nawet jak mówi, że postara się wpaść. A i tak uważają, że to dobry pomysł aby iść go szukać. Później on szuka ich, nic z tego nie wynika i dzięki Hubie'emu wszyscy wracają bezpiecznie do domu (nie żeby kiedykolwiek coś im groziło). Jestem pewien, że dało się wpleść tę ich historię jakoś lepiej w szerszy kontekst całego filmu, ale tak się niestety nie stało, przez co mam wrażenie, że ktoś tu zmarnował dobre pół godziny mojego życia.

Żeby nie było - nie wszystkie gagi w filmie Brilla są kiepskie. Moim faworytem była babcia, a w szczególności koszulka "boner donor", którą miała na sobie na początku filmu, a która stała się później bazą dla kilku naprawdę zabawnych sytuacji. Uważny widz wychwyci też całą masę nawiązań do poprzednich dokonań Sandlera i kilka wizualnych gagów, które sprawiają, że film ogląda się raczej bezboleśnie.

Spójrzmy prawdzie w oczy, Adam Sandler robi raczej specyficzne filmy, które albo się lubi, albo nie. Pełno w nich żartów o pierdzeniu, aktorzy to po prostu rodzina i przyjaciele aktora (bardzo znane nazwiska!), którzy nie dość, że spędzają sobie wesoło razem czas, to jeszcze im za to płacą, a szkielet scenariusza do kolejnego filmu można pewnie napisać w przerwie między jednym ujęciem a drugim. Jednocześnie są to zazwyczaj filmy dobroduszne, pozwalające się zrelaksować i zapomnieć o otaczającym nas świecie. Patrząc z tej perspektywy, jedynym czego brakuje Hubie'emu do tytułu "dobrej" sandlerowej komedii są lepiej napisane dowcipy. Z drugiej strony, humor to przecież rzecz wysoce subiektywna, więc rozumiem, że kogoś mogą zawarte tu żarty bawić. Ocena końcowa to taka trochę wypadkowa tego jak widzę Hubie Ratuje Halloween jako fan głupich komedii Adama i jak oceniłbym go jako taki tam sobie po prostu kolejny film, z którym nie łączy mnie żaden bagaż emocjonalny. Bo nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to zupełna kaszana, ale dobrym też nazwać się go nie da.

Atuty

  • Całkiem zabawne rozwiązanie głównego wątku;
  • Kilka niezłych gagów;
  • Ładny, choć prosty morał;
  • Kolejna komedia Adama Sandlera

Wady

  • Większość żartów nie trafia;
  • Zmarnowana część obsady;
  • Nie prowadzące do niczego wątki-zapychacze;
  • Kolejna komedia Adama Sandlera

Hubie Ratuje Halloween to tylko oraz aż kolejna produkcja z Sandlerem w roli głównej. Jeśli jesteś fanem możesz dodać oczko, jeśli zupełnie gościa nie trawisz, spokojnie jedno odejmij.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper