Better Call Saul, sezon 5 – recenzja serialu. Blisko, coraz bliżej

Better Call Saul, sezon 5 – recenzja serialu. Blisko, coraz bliżej

Jędrzej Dudkiewicz | 24.04.2020, 21:00

Vince Gilligan i Peter Gould są niesamowici. Wpierw stworzyli jeden z najlepszych seriali w historii, czyli Breaking Bad. Teraz zaś udowadniają, że spin-offy wcale nie muszą być wymuszonym skokiem na kasę. Mowa oczywiście o Better Call Saul, którego piąty, przedostatni już, sezon jest już w całości dostępny w serwisie Netflix.

Jimmy McGill rozpoczyna działalność pod nowym nazwiskiem – Saul Goodman. Oferuje swoje usługi pospolitym przestępcom, którym stara się załatwić jak najniższy wymiar kary. Cały czas stara się też utrzymać swój związek z pracującą dla dużej korporacji Kim Wexler. Wkrótce zostanie jednak wciągnięty w zaostrzający się konflikt między kartelem narkotykowym Salamanca i Gustavo Fringiem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Better Call Saul, sezon 5 – recenzja serialu. Blisko, coraz bliżej

Better Call Saul – ciągłe przekraczanie granic

Better Call Saul pokazuje nie tylko brutalny świat porachunków związanych z narkotykami, ale też specyfikę wymiaru sprawiedliwości – tego mniej spektakularnego, bardziej przyziemnego. W końcu policja łapie nie tylko wielkich przestępców, ale też drobnych kryminalistów, którymi nikt się nie przejmuje. Dobrze to widać w działaniach Jimmy’ego, który dużą część swojego czasu spędza na targowaniu się z oskarżycielami co do kary, którą mają ponieść jego klienci. W końcu rozprawa dla wszystkich jest stratą energii. Trochę szkoda, że w piątym sezonie nie ma odrobinę więcej momentów, w których główny bohater pokazuje swój spryt i pomysłowość w osiąganiu jak najlepszych rezultatów dla swoich klientów. No, ale wynika to też z tego, że jest to przede wszystkim opowieść o granicach. O tych, które stawi się samemu sobie i które następnie bardzo często się przekracza. W pewnym momencie dochodzi jednak do sytuacji, w której okazuje się, że poszło się za daleko, zrobiło coś, po czym nie ma już powrotu do normalności, jakkolwiek by ją definiować. Widać to zarówno na przykładzie Jimmy’ego, jak i Nacho Vargi, który bardzo chciałby wycofać się z działalności przestępczej. Im mocniej jednak o to walczy, tym głębiej jest wciągany w to bagno, przez co znajduje się w sytuacjach praktycznie bez dobrego wyjścia. Jest więc to także historia o radzeniu sobie z konsekwencjami własnych działań – jak mówi w pewnym momencie Mike, miejsce, w którym się znalazło jest wynikiem podjętych decyzji, często małych i z pozoru nieznaczących, które łącznie się na to złożyły. Twórcy ponownie nigdzie się nie spieszą i prowadzą narrację w sposób skupiony i dość powolny: jeśli uznają, że warto poświęcić cały odcinek na wędrówkę dwóch osób przez skąpaną w gorącu pustynię, to to robią. Jednocześnie jednak ani przez chwilę nie można tu poczuć nudy, praktycznie każde wydarzenie jest interesujące i w zasadzie jedyne, co można zarzucić serialowi, to że przydałoby się niektóre wątki jeszcze bardziej rozwinąć. Udaje się tu też doskonale budować napięcie, niektóre sceny są wręcz niesamowicie intensywne. A wisienką na tym torcie jest klimat oraz coraz więcej odniesień, mniejszych i większych, do Breaking Bad. Wszak jesteśmy już prawie u kresu podróży Jimmy’ego sprzed wydarzeń z kultowego serialu.

Better Call Saul – ciekawy rozwój bohaterów

Ogromną siłą Better Call Saul są też bohaterowie. Ponownie udaje się dodać coś do postaci Jimmy’ego, który wciąż ma w sobie sporo dobrych cech i uczuć, ale jednak coraz częściej górę bierze jego ciemniejsza strona. To on jest głównym wyrazicielem tematu, o którym pisałem wcześniej, bowiem granica między Jimmym McGillem a Saulem Goodmanem coraz częściej się zaciera. Grający go Bob Odenkirk pokazuje tę stopniową transformację w prawdziwie mistrzowski sposób, przypominając, że wciąż są rzeczy, które potrafią przerazić jego bohatera i nim wstrząsnąć. Ciekawa jest również partnerka Jimmy’ego, Kim, która z jednej strony chce brać jak najwięcej spraw sądowych pro bono, by pomagać tym, których nie stać na fachową poradę prawną, z drugiej coraz częściej jest skłonna łamać zasady i iść na moralne kompromisy. Znakomicie wykreowana jest też opozycja między powoli budującym swoje imperium i realizującym plany Gustavo Fringiem oraz Lalo Salamancą, któremu nie podoba się, że Gus ma tak duży wpływ na kartel, którego jest częścią. W tego pierwszego wciela się Giancarlo Esposito i jak zawsze jest znakomity. Niesamowite jest, że w jednym momencie potrafi być najbardziej czarującym człowiekiem w Nowym Meksyku, a w kolejnym bezwzględnym i przerażającym, nie znoszącym sprzeciwu gangsterem. Drugi z kolei jest wiecznie wyluzowany i uśmiechnięty, ale też nie ma wątpliwości, że potrafi byś śmiertelnie groźny – dwoistość tę bardzo dobrze pokazuje Tony Dalton. No i jest jeszcze Jonathan Banks jako Mike, który ponownie jest klasą samą w sobie.

Historia opowiadana w Better Call Saul powoli zmierza ku końcowi. Następny, szósty sezon będzie liczyć trzynaście odcinków, które stanowić będą podsumowanie transformacji Jimmy’ego McGilla z dość dobrodusznego i – powiedzmy – niekonwencjonalnego prawnika w gościa, który pomoże wyjść na wolność nawet największym potworom. Póki co należy cieszyć się wspaniałym piątym sezonem.

Atuty

  • Świetnie prowadzona i pełna klimatu historia;
  • Coraz więcej nawiązań do Breaking Bad;
  • Ciekawy rozwój bohaterów i doskonałe aktorstwo;
  • Bardzo dobra reżyseria i realizacja techniczna

Wady

  • Byłoby fajnie jakby niektóre wątki zostały jeszcze bardziej rozwinięte

Better Call Saul nie wytraca tempa, czego dowodem jest znakomity piąty sezon.

9,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper