Dżentelmeni – recenzja filmu. Porachunki

Dżentelmeni – recenzja filmu. Porachunki

Jędrzej Dudkiewicz | 12.02.2020, 21:00

Guy Ritchie nie ma ostatnio za wiele szczęścia, przynajmniej jeśli chodzi o wpływu z Box Office. W ostatnich latach jedyną produkcją, która przyniosła taki sukces był Aladyn, czyli dzieło, w którym jego styl – z dość oczywistych względów – był praktycznie niewidoczny. Czy to znaczy, że kręci on po prostu słabe filmy? Niekoniecznie.

Mickey Pearson jest królem życia – piękna żona, lojalni ludzie, narkotykowy biznes przynoszący ogromne dochody. Zdaje on sobie jednak sprawę, że w którymś momencie trzeba powiedzieć dość. Dlatego też decyduje się na sprzedaż swojego imperium i przejście na gangsterską emeryturę. Szybko okaże się, że nie jest to takie proste, bo wiele osób będzie chciało mu w tym przeszkodzić.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dżentelmeni – recenzja filmu. Porachunki

Dżentelmeni – stare kontra nowe

W Dżentelmenach Ritchie wraca do swojego rozpoznawalnego stylu prowadzenia historii. Narracja jest więc rwana, co jakiś czas skacze między wydarzeniami, uzupełniając sceny o nowe informacje. Jest to zrobione na tyle sprawnie, że w zasadzie nie ma ani chwili na nudę. Jeśli jednak zna się twórczość tego reżysera, to mniej więcej wie się, czego należy się spodziewać, przez co brakuje tu trochę jakichś zaskoczeń, czegoś nieoczywistego, tego efektu „wow”, który wzniósłby Dżentelmenów na wyższy poziom rozrywki. W zasadzie każdego rozwiązania i zwrotu fabularnego można się domyślić. Szkoda też, że Ritchie nie pokazuje odrobinę więcej innej strony Wielkiej Brytanii, jak robił to w wielu swoich poprzednich filmach, w których koncentrował się między innymi także na tym, jak funkcjonują ludzie stojący jednak nisko w hierarchii społecznej. Z drugiej strony Dżentelmenów można uznać za starcie starego z nowym. Przedstawicielem tego pierwszego jest Mickey i jego ludzie, przywiązani do pewnych zasad, honoru i zdający sobie sprawę, że pewnych rzeczy po prostu nie należy robić. Reprezentantem drugiego jest gangster Suche Oko, który za nic ma tradycje i wspomniane zasady. Pojedynek między tymi stronami, z których jedna jest doświadczona, stateczna, ale też trochę zmęczona, druga zaś porywcza, żywiołowa i lekkomyślna ogląda się, mimo wspomnianych już wad, z przyjemnością. Tym bardziej, że to w sumie lekka, bezpretensjonalna opowieść, podlana dużą dawką typowego dla Guya Ritchiego humoru.

Dżentelmeni – ciekawe i dobrze zagrane postacie

Siłą filmów Guya Ritchiego zawsze byli wyraziści bohaterowie. Nie inaczej jest i tym razem. Co prawda mam wrażenie, że grający rolę Mickeya Matthew McCounaghey, chociaż nie można mu niczego zarzucić, został za mało wykorzystany. Trochę więcej spodziewałem się po jego występie, w tym sensie, że myślałem, iż będzie go więcej lub będzie nieco bardziej ekscentryczny. Ale wciąż, McCounaghey wywiązuje się z obowiązków, które dostał bardzo dobrze. Tak samo zresztą, jak i Charlie Hunnam, czyli prawa ręka Mickeya, Henry Golding jako Suche Oko, czy Jeremy Strong jako Matthew, któremu Mickey chce sprzedać swoje imperium. Dżentelmeni mają jednak dwa występy, które wybijają się ponad ogółem naprawdę solidny aktorski poziom. Colin Farrell jako Trener, który dba o to, by młodzieńcy pozostający pod jego opieką nie wpakowali się w kłopoty jest doskonale pewny siebie, kompetentny, zabawny i wyluzowany. To bez dwóch zdań jedna z jego lepszych ról w ostatnim czasie. Tak samo jest w przypadku Hugh Granta, który przechodzi samego siebie w mocno ironicznej, pełnej dystansu do samego siebie roli Fletchera. To właśnie Grant, który przy okazji jest niesamowicie, hmm, czarujący, jest jednym z głównych źródeł dowcipu w filmie.

Dżentelmeni są zatem pozycją obowiązkową, zwłaszcza dla fanów Guya Ritchiego. Nawet jeśli nie wybijają się ponad zwykły poziom jego gangsterskich komedii, to przecież wciąż są w stanie zapewnić dużo naprawdę przyjemnej i dobrej rozrywki.

Atuty

  • Fabuła jest wciągająca i utrzymana w dobrym tempie…;
  • Dużo dobrego humoru;
  • Fajne i dobrze zagrane postacie

Wady

  • …Ale niestety nie wychodzi poza schemat, przez co jest mocno przewidywalna;
  • Trochę niewykorzystany Matthew McCounaghey

W Dżentelmenach Guy Ritchie wraca do swoich korzeni. To dająca dobrą rozrywkę lekka i przyjemna komedia gangsterska.

7,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper