Perełki z pierwszego PlayStation, których możesz nie znać

Perełki z pierwszego PlayStation, których możesz nie znać

Igor Chrzanowski | 23.12.2019, 15:00

Pierwszego PlayStation otrzymało setki wspaniałych gier, które zdefiniowały to, czym dziś są tak naprawdę gry wideo. Dziś jednak skupimy się na tych nieco mniej znanych, a wciąż wybitnych produkcjach!

Wszyscy znamy takie hiciory jak Final Fantasy VII, Crash Bandicoot, Spyro, Tekken 3, czy też Gran Turismo. Są to gry zarówno rewelacyjne jak i rewolucyjne, jednak w swoim czasie PSX otrzymywał znacznie więcej tak dobrych gierek, o których być może mogliście nigdy nie słyszeć. Dziś zatem zaprezentujemy wam 10 nieco zapomnianych perełek "szaraka". 

Dalsza część tekstu pod wideo

Legend of Legaia

W czasach pierwszego PlayStation rynek gier jRPG został praktycznie totalnie zdominowany przez takie serie jak Final Fantasy, Xenogears, Suikoden, czy też Dragon Quest. Przez to właśnie tak rewelacyjne gry jak Legend of Legaia zniknęły z radaru milionów graczy, którzy nigdy nawet nie mieli okazji usłyszeć o produkcji wydanej przez samo Sony. To jedyne jRPG na "szaraka", w którym bohaterowie walczą wręcz dzięki combosom, jakie co turę wklepujemy w ramach akcji ataku. Wyobraźcie sobie, że tak jak w Tekkenie, konkretny ruch wymaga od nas konkretnej kombinacji przycisków - tak jest również i tu. Poza świetną rozgrywką oraz w miarę udaną fabułą, spory plus należy się tej grze za muzykę i klimat!

Bushido Blade

PSX posiadał mnóstwo fantastycznych bijatyk, jednakże nie wszystkim udało się przebić do głównego nurtu, nawet pomimo tego, że oferowały iście rewolucyjne jak na tamte czasy rozwiązania. W Bushido Blade żaden z graczy nie miał określonego paska zdrowia, czy też listy wykwintnych combosów strzelających fajerwerkami i innymi piorunami. Tytuł stawiał przede wszystkim na realizm walki bronią białą, przez co naszego rywala mogliśmy zabić nawet i jednym celnym ciosem w jakiś punkt witalny - na przykład tętnicę szyjną, czy też krtań. Ciekawe było to, że mogliśmy zranić każdy element ciała naszego przeciwnika, więc po przecięciu nogi, ten musiał chodzić na kolanach, a zranione ramię nie pozwalało na efektywną walkę.

The Legend of Dragoon

Gdy Squaresoft podbijał rynek kolejnymi odsłonami marki Final Fantasy, swój odpowiednik takowej serii zapragnęło mieć samo Sony, które z jednej strony nie chciało zrobić "fajnalowi" bezpośredniej konkurencji, ale włodarze firmy chcieli po prostu zrealizować swoją wizję na takiego jRPG-a. Dzieło Japończyków nie wyróżniało się za bardzo samą fabułą czy klimatem, ale oferowało kilka bardzo fajnych wariacji w rozgrywce. Jednym z jej najciekawszych elementów były combosy, jakie mogliśmy nabijać przy każdym przeprowadzanym ataku - te można z dzisiejszej perspektywy nazwać takimi małymi QTE, które pobudzały aktywność gracza podczas żmudnego grindowania. Ponadto każdy z bohaterów mógł transformować się w tytułowego Dragoona, czyli w specjalną i bardzo potężną wersję swoich wcieleń.

Ehrgeiz: God Bless The Ring

Po niesamowitym sukcesie Final Fantasy VII, Squaresoft postanowił wykorzystać potencjał marki i stworzyć całkiem ciekawą w założeniach produkcję łączącą w sobie takie gatunki jak bijatyka, rpg w stylu Diablo oraz imprezowe mini-gierki. Tak oto powstało Ehrgeiz. Deweloperzy z Dream Factory stworzyli naprawdę ciekawą mieszankę doznań, która co prawda nie jest może najlepszą grą w historii wszechświata, ale jest naprawdę porządnie zrealizowana.

W trybie bijatyki możemy wcielić się w jednego z oryginalnych zawodników bądź któregoś z bohaterów Final Fantasy VII i wraz z kumplem okładać się po twarzy. Jeśli to wam się znudzi, twórcy przygotowali fabularny tryb gdzie maksymalnie dwie osoby mogą przemierzać różne lochy niczym wojownicy z Diablo. No i na koniec zostają mini-gierki, gdzie w komiczny sposób można sprawdzić między innymi to, kto potrafi szybciej biegać po plaży.

Disruptor

Pierwsza gra jaką kiedykolwiek wypuściło na rynek Insomniac Games jest dziś niestety zapomniana nawet przez samych twórców, jednakże jak na 1996 rok, był to naprawdę kapitalny shooter z wieloma rzadko spotykanymi wtedy mechanikami rozgrywki. Akcja tytułu rozgrywa się w mrocznej przyszłości, a nasz heros musi walczyć z krwiożerczymi maszynami. Do dyspozycji mieliśmy całkiem pokaźny arsenał broni oraz kilka magicznych mocy ładowanych za pomocą energii psionicznej. Coś dla siebie znajdą tu także miłośnicy cut-scenek z udziałem prawdziwych aktorów.

Mr. Driller

Technologiczna rewolucja jaką przyniosła ze sobą piąta generacja konsol sprawiła, że mało kto był w stanie zainteresować się zręcznościowymi grami logicznymi. Na pierwszym PlayStation mało było naprawdę udanych reprezentantów tego gatunku, bo sami deweloperzy nie widzieli sensu wkładania w nie dużej ilości pracy. Jednym z niewielu wartych uwagi tytułów jest wydany przez Namco w 1999 roku Mr. Driller, którego zasady są banalnie proste. Jako tytułowy bohater musimy przewiercić się przez kolorowe bloki na sam dół skomplikowanych labiryntów, aby odkryć czekające tam na nas nagrody. Dziś najłatwiej jest porównać dawny hit do marki SteamWorld Dig. Całość prezentuje się naprawdę pięknie od strony graficznej, ma świetnie zaprojektowaną i zbalansowaną rozgrywkę, a do tego wciąga jak diabli. Dość powiedzieć, że swego czasu Ściera wybrał Mr. Drillera jako swoją "Grę roku" w PSX Extreme!

Hogs of War

Gdy pod koniec lat 90. swoje najlepsze chwile przeżywały takie serie jak Wormsy i Command & Conquer, ekipa Infogrames postanowiła podjąć się odważnego eksperymentu i połączyć te dwa skrajnie odmienne rodzaje rozgrywki i stworzyć coś wyjątkowego. A z racji tego, że szef studia pokochał film Babe – świnka z klasą, ich dzieło musiało być o prosiakach. Z tak niecodziennych założeń powstała jedna z najlepszych strategicznych gier na PlayStation. Najprościej rzec można ująć tak, że Hogs of War było lepszymi Wormsami 3D zanim te w ogóle powstały, a wszystko dzięki odpowiedniemu zbalansowaniu turowej rozgrywki umiejscowionej na małych i otwartych mapach. Każdy z graczy wcielał się tu w oddział świń biorących udział w konflikcie inspirowanym I Wojną Światową i w typowym dla robali stylu musiał siać śmierć, śmiech i zniszczenie. 

Ghost in the Shell

W 1995 roku świat zmienił się na dobre za sprawą premiery absolutnie rewelacyjnego Ghost in the Shell, które było tak dobre, że do dziś niewiele filmów było w stanie powtórzyć jego sukces. Takiej okazji nie mogli przepuścić twórcy gier wideo, dlatego autorzy jednej z zapomnianych perełek "szaraka" Jumping Flash, postanowili zaadaptować realia cyberpunkowego Hong Kongu do swojego stylu rozgrywki. Tak oto ekskluzywnie na pierwszym PlayStation pojawiła się gra Ghost in the Shell, w której studio Exact doskonale poradziło sobie z oddaniem klimatu i akcji ukazanej w animowanym oryginale. Jest to bez wątpienia jedna z najlepszych growych adaptacji anime w całej historii naszej branży.

Team Buddies

Kolejna na naszej liście mieszanka gatunków, jest idealną propozycją do pogrania na kanapie z przyjaciółmi. W Team Buddies gracze wcielają się w ludziki wyglądające jak kapsułki, które zaczynają toczyć ze sobą prawdziwe wojny za pomocą zabawek. Rozgrywka łączy w sobie elementy strategii czasu rzeczywistego z tworzeniem nowych przedmiotów z kolorowych klocków - trochę przypomina to konstruowanie narzędzi w Minecrafcie. Możemy z nich stworzyć nowe bronie, pojazdy, a nawet dodatkowych żołnierzyków, a następnie ruszyć na wroga i z uśmiechem na ustach zniszczyć jego kapsułki. Jeśli macie taką możliwość, tytuł obsługuje do 4 graczy na podzielonym ekranie, którzy walczą w czasie rzeczywistym.

Trap Gunner

Na koniec również przedstawiamy propozycję perfekcyjną na święta i szybkie zerwanie relacji rodzinnych. Trap Gunner to dość innowacyjna jak na swoje czasy gra PvP, gdzie dwóch graczy ląduje na zamkniętej arenie i wykorzystując dostępne na niej bronie, bomby, pułapki i inne bajery, musi zdecydować o tym, który z nich jest lepszy. Podczas pojedynków możemy wcielić się w jednego z 6 dostępnych agentów, posiadających odmienne zdolności oraz preferencje bitewne. Zaskakująco nowatorsko skonstruowano tu rozgrywkę, albowiem dużą rolę w walce ma umiejętne wykorzystanie ukształtowania otoczenia, aby móc ostrzelać wroga z podestu bądź też schować się przed śmiercionośną kulą pod mostkiem. Co również warte jest odnotowania, niektóre elementy otoczenia mogą się niszczyć, co nadaje sporej dynamiki starciom. 

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper