Pół wieku poezji później – recenzja filmu. The Last of Them

Pół wieku poezji później – recenzja filmu. The Last of Them

Jędrzej Dudkiewicz | 10.12.2019, 21:00

Są takie projekty, którym naprawdę trudno jest nie kibicować. Bo jeśli ktoś jest wielkim wielbicielem, ma serce do projektu i chce zaprezentować coś od fanów dla fanów, to można tylko przyklasnąć. Mowa oczywiście o Pół wieku poezji później w reżyserii Jakuba Nurzyńskiego. Innymi słowy: grudzień to dobry miesiąc dla miłośników Wiedźmina.

Od wydarzeń znanych z Sagi wiedźmińskiej minęło wiele lat. Kaer Morhen zostaje zaatakowane przez najemników dowodzonych przez tajemniczego człowieka, który czegoś szuka. Z kolei tropem magicznej renegatki podąża Triss Merigold. Czy sprawy te są jakoś połączone? Czy czarodziejka będzie musiała sprzymierzyć się z ostatnim wiedźminem, Lambertem?

Dalsza część tekstu pod wideo

Pół wieku poezji później – recenzja filmu. The Last of Them

Pół wieku poezji później – ciekawa i sensowna fabuła

W filmie fanowskim wiele może kuleć (o tym, czy rzeczywiście tak jest, później), ale nie scenariusz. Ten musi być dopracowany, sensowny i wciągający. W Pół wieku poezji później na całe szczęście się to udało. Twórcy co prawda na samym początku w napisach odżegnują się zarówno od książek, jak i gier, ale jednak trudno nie uznać, że fabuła jest tu trochę wariacją na to, co działo się w pierwszej części trylogii CD Projekt Red. Nie zmienia to faktu, że całość trzyma się kupy, jest dobrze poprowadzona i powiedziana w dobrym tempie. Rzadko zdarzają się absurdy, czy dziwne zachowania bohaterów, a jeśli już do tego dochodzi, to jest to na tyle niewielkie, że w sumie nie przeszkadza. Wyraźnie widać tu pomysł i to, że twórcy są wielkimi fanami zarówno prozy Sapkowskiego, jak i gier.

Z tym jednak związana jest pewna wada. Otóż niektóre nawiązania czy mrugnięcia okiem są wprowadzone zgrabnie i z inwencją. Niekiedy jednak twórcy za bardzo chcą pokazać, że się znają i dodają rzeczy, które są zupełnie zbędne, trochę jakby chcieli się popisać, pt. „a pamiętacie to? Bo my tak”. Są to dość małe rzeczy, ale dla mnie były jednak irytujące. Przykładowo „graj, muzyko” kojarzy mi się nieodmiennie z Leo Bonhartem i przeszkadzało mi trochę, że teraz mówi to – co najmniej dwa razy – Lambert. Mam też problem z kilkoma bohaterami. O ile Lambert i Triss są jak najbardziej spoko, o tyle niejaki Julian jest wkurzający, za to główny przeciwnik naszych postaci, Agaius, jest całkowicie nijaki i zamiast grozy budził we mnie raczej politowanie. Nie zmienia to jednak faktu, że Pół wieku poezji później oglądało mi się naprawdę dobrze i przyjemnie.

Pół wieku poezji później – naprawdę dobra realizacja

Muszę za to powiedzieć, że jestem pod naprawdę dużym wrażeniem tego, jak Pół wieku poezji później zostało nakręcone. Najzwyczajniej w świecie nie spodziewałem się tak wysokiego poziomu. Kamera się nie trzęsie, ba, zdjęcia są naprawdę dobre, a wraz z dobrze dobranymi lokacjami oraz muzyką tworzą bardzo fajny klimat. Dźwięk też jest super, każdy dialog spokojnie można usłyszeć, a jak wiemy, nie jest to wcale coś, czym mogą pochwalić się wszystkie polskie filmy, mające o wiele większe budżety. Owszem, walki na miecze mogłyby być lepsze, są niestety mało dynamiczne, do tego często jest tak, że jak jest więcej przeciwników, to grzecznie czekają oni na swoją kolej, zamiast atakować grupowo. Rozumiem jednak, że jest to element, który naprawdę trudno jest dopracować. Zaskakująco porządne są za to efekty specjalne. Nie można się też przyczepić do charakteryzacji oraz rekwizytów. Widać, że twórcy wytrwale pracowali przez cztery lata i dołożyli starań, by wszystko wyglądało jak trzeba.

Jak sprawują się aktorzy? Tu też nie jest źle. Bardzo dobry jest Mariusz Drężek jako Lambert; widać, że dobrze rozumie charakter swojej postaci. Porządnie radzą sobie również Magdalena Różańska jako Triss i Kamila Kamińska w roli Ornelli. Gorzej jest, jak już wspomniałem z Julianem i Agaiusem, ale nie jest to tylko wina aktorów. No i naprawdę duży plus i szacunek za to, że na epizod udało się namówić Zbigniewa Zamachowskiego (wspaniale, że się zgodził!).

Innymi słowy Pół wieku poezji później ma swoje wady, ale jest ich znacznie mniej niż można by się spodziewać po tego typu produkcji. To doskonały przykład na to, że jak ma się cel, do którego uparcie się dąży, to można naprawdę dużo osiągnąć.

PS Jest też scena po napisach :)

Atuty

  • Wciągająca, przemyślana fabuła;
  • Stojąca na wysokim poziomie realizacja: od zdjęć, przez muzykę, po lokacje, rekwizyty i charakteryzację;
  • Zaskakująco porządne efekty specjalne;
  • Kilka dobrze wykreowanych i zagranych postaci

Wady

  • Niektóre postacie są niestety nijakie, na czele z głównym złym;
  • Twórcy czasem za bardzo chcą pokazać, że się znają – nie wszystkie mrugnięcia okiem są potrzebne i dobre;
  • Dialogi są niekiedy dość drętwe

Pół wieku poezji później to zrobiona z sercem produkcja od fanów dla fanów. Myślę, że Andrzej Sapkowski powinien być zadowolony.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper