Joker – recenzja filmu. Let’s put a smile on that face!

Joker – recenzja filmu. Let’s put a smile on that face!

Jędrzej Dudkiewicz | 28.09.2019, 01:10

Entuzjastyczne recenzje, główna nagroda na festiwalu filmowym w Wenecji, intrygujące zwiastuny, a z drugiej strony oskarżenia o gloryfikację przemocy – wszystko to sprawia, że Joker jest jedną z najbardziej oczekiwanych premier w tym roku. Czy Todd Phillips, reżyser Kac Vegas, spełnił wielkie nadzieje?

Arthur Fleck jest zwykłym, szarym mieszkańcem Gotham City. Mieszka z matką, pracuje jako klaun, chodzi na obowiązkowe wizyty do pracownika socjalnego, dzięki czemu nie musi siedzieć w zakładzie zamkniętym. Z czasem kolejne niefortunne zdarzenia pchną go na zupełnie nową drogę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Joker – studium szaleństwa jednostki i ogółu

Jokera zapowiadano jako tak zwany game changer w kinie komiksowym. Czy rzeczywiście zmieni on tak wiele, nie wiem, na pewno jednak jest to kolejny dowód – chociażby po Mrocznym Rycerzu i Loganie – że w gatunku tym da się zrobić coś zupełnie innego, wyłamującego się z utartych schematów. Film Phillipsa, mocno utrzymany w klimacie i nawiązujący do dzieł między innymi Martina Scorsese, to wciągająca i ciekawa opowieść o kilku różnych rzeczach. Bardzo istotne jest tu tło, czyli pogrążające się w coraz większym chaosie Gotham City. Nierówności rosną, bogacze wiodą zupełnie inne, oderwane od wszelkich trosk życie, biedniejsi muszą walczyć o ochłapy. Trudno w takiej sytuacji spodziewać się od innych serdeczności, pomocy i dobrego słowa. W telewizji mówi się o pladze wielkich szczurów przemierzających ulice upadającego miasta, ale tak naprawdę do gryzoni tych coraz bardziej zaczynają upodabniać się ludzie. Gotowi porzucić ostatnie zahamowania, jeśli tylko znajdą kogoś, kto przetrze szlak.

Joker – recenzja filmu. Let’s put a smile on that face!

Joker – recenzja filmu. Let’s put a smile on that face!

Takim symbolem – co istotne, dość mimowolnie – stanie się właśnie Arthur Fleck. Joker to przede wszystkim film o tytułowej postaci, o tym, jak łatwo popaść w szaleństwo, a przynajmniej w to, co jako szaleństwo definiuje ogół społeczeństwa. Arthur nie jest z gruntu zły, to raczej człowiek, który znikąd nie dostał odpowiedniej pomocy (ot, chociażby kolejne programy socjalne są likwidowane i nikt nie przejmuje się tym, co stanie się z ich beneficjentami), za to zebrał wystarczająco dużo kopniaków, by w końcu uznać, że może czas zacząć działać na własnych zasadach. Żeby było jednak jasne – twórcy filmu w żaden sposób nie usprawiedliwiają czynów Jokera. Pozwalają raczej zrozumieć, co sprawiło, że jest, jaki jest. W związku z tym głosy, że Joker to film gloryfikujący, czy wręcz namawiający do przemocy należy włożyć między bajki. To raczej bezsensowne nakręcanie kontrowersji tam, gdzie ich nie ma. Owszem, jest tu kilka mocno brutalnych i realistycznie nakręconych scen. Naprawdę wątpię jednak, by ktokolwiek po wyjściu z kina uznał, że najlepszym rozwiązaniem wszelkich problemów jest sięgnięcie po broń. Z drugiej strony wydźwięk filmu jest dość niejasny, albo raczej jest ich kilka – na zasadzie, niech każdy odbiorca sobie coś wybierze.

Joker jest prowadzony pewną reżyserską ręką. Phillips bardzo dobrze inscenizuje kolejne sceny, umiejętnie buduje napięcie, świetnie też dogaduje się z operatorem kamery oraz kompozytorem – innymi słowy zdjęcia i (zwłaszcza) muzyka są tu znakomite i odpowiednio współgrają z resztą, tworząc duszny klimat. W zasadzie jedyne do czego bym się przyczepił, to niektóre elementy scenariusza. Z racji tego, że Arthur jest chory psychicznie widz nie zawsze może mieć pewność, co jest rzeczywistością, a co wytworem jego wyobraźni. Mam wrażenie, że Phillips, chociaż jest chwalony za odwagę, przestraszył się, że niektórzy nie załapią, o co chodzi, przez co w trakcie seansu kilka razy poczułem się, jakby uważał mnie za niezbyt rozgarniętego idiotę. Inną, mocno dla mnie dyskusyjną, kwestią jest obecność jednego wątku, o którym jednak z racji spoilerów pisać nie mogę. Powiem tylko, że aktualnie moje stanowisko jest takie, że kilka fragmentów nie powinno w ogóle się tu znaleźć. Ale jestem otwarty na rozmowę. Nie wiem zresztą do końca, co sądzić o niektórych zdarzeniach, będę więc na pewno chciał jeszcze raz zobaczyć Jokera i o nim porozmawiać, co akurat uważam za duży plus tej produkcji. Szkoda tylko, że tak często byłem w stanie przewidzieć, co wydarzy się dalej, momentów zaskoczenia w zasadzie nie pamiętam.

Joker – recenzja filmu. Let’s put a smile on that face!

Joker – wybitna rola Phoenixa

Wszyscy pewnie zastanawiają się, jak w tytułowej roli wypada Joaquin Phoenix. W rolę Jokera z powodzeniem wcielało się kilku aktorów – Jack Nicholson, Heath Ledger i oczywiście Mark Hamill (nie, na tej liście nie znajdzie się parodia i pomyłka w wykonaniu Jareda Leto). Phoenix udowadnia nie tylko, jak doskonałym jest aktorem – a skądinąd uważam, że to wybitnie utalentowany człowiek – ale też, jak plastyczną postacią jest Joker, jak wiele różnych oblicz księcia zbrodni można pokazać, jak wiele ciekawych interpretacji w nim drzemie. Myślę, że nominację do Oscara Phoenix ma w kieszeni, zwłaszcza, że mocno schudł do roli. Sprawia on jednak przede wszystkim, że momentami lubimy Jokera, współczujemy mu, chcemy go zrozumieć. Wręcz kibicujemy w poszukiwaniu własnej tożsamości i jakiejś, nietypowej wersji szczęścia. A jednocześnie wiemy, co robi i się go boimy. Phoenix w niektórych scenach ma w oczach tak dzikie, pierwotne szaleństwo, że czułem się niesamowicie wręcz niekomfortowo i nieswojo, gdy na niego patrzyłem. Cała reszta obsady jest w zasadzie dla niego tłem, ale tłem również wartym docenienia. Przede wszystkim cieszę się, że Robert De Niro znów gra tak, jakby mu się chciało, aczkolwiek z drugiej strony jest w tym też trochę autopilota, bo w zasadzie kontynuuje jedną ze swoich ról sprzed lat (z Króla komedii Martina Scorsese).

Joker jest więc, mimo kilku mankamentów, filmem spełnionym, zrobionym z autentycznej artystycznej potrzeby, tak jak chciał tego jego twórca. Samo to, jak również wspomniany fakt, że chce się o tej produkcji myśleć i rozmawiać, warte jest docenienia. Osobiście czuję, że trochę za bardzo poddałem się wielkim oczekiwaniom, które narastały z każdym nowym doniesieniem na temat Jokera i trochę mi to przeszkodziło w cieszeniu się nim w pełni. Tym niemniej nie wykluczam, że drugi seans dostarczy mi jeszcze więcej przemyśleń. A Was do wyprawy do kina i tak przecież zachęcać nie muszę.

Źródło: własne

Atuty

  • Wciągająca, ciekawa, zmuszająca do myślenia historia, o której chce się rozmawiać;
  • Wybitne aktorstwo Phoenixa;
  • Świetne zdjęcia, muzyka, scenografia, klimat;
  • Ma się ochotę obejrzeć jeszcze raz;
  • Bardzo dobra reżyseria i umiejętnie budowane napięcie

Wady

  • Jeden dość kontrowersyjny wątek, który osobiście bym wyciął;
  • Momentami film traktuje widza jak idiotę bez sensu tłumacząc mu rzeczy oczywiste;
  • Za często byłem w stanie przewidzieć, co się dalej wydarzy

Joker, chociaż niepozbawiony wad, to bez wątpienia film spełniony. Wciągający, igrający z dobrym samopoczuciem widza, zmuszający do myślenia. Aż chce się o nim rozmawiać i obejrzeć raz jeszcze!

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper