Upiorne opowieści po zmroku – recenzja filmu. Bajki na dobranoc

Upiorne opowieści po zmroku – recenzja filmu. Bajki na dobranoc

Jędrzej Dudkiewicz | 11.08.2019, 20:34

I znowu, chciałoby się rzec, kolejni twórcy nie zauważają, że horror jako gatunek przeżywa w ostatnich latach prawdziwy renesans. Dlatego też sięgają po „sprawdzone” metody i nie wysilając się zbytnio próbują sprzedać widowni marnego straszaka. Najświeższym przykładem takiego podejścia są Upiorne opowieści po zmroku w reżyserii Andre Ovredala (wbrew sugestiom z trailera, Guillermo del Toro miał raczej niewiele wspólnego z kręceniem tego filmu).

Rzecz dzieje się pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. W małej mieścinie mieszkają Stella, Chuck i Auggie, którzy w Halloween poznają przyjezdnego Ramona. W czwórkę postanawiają zwiedzić opuszczony dom, w którym, jak głosi legenda, rodzina przetrzymywała swoją córkę, a potem zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Tam znajdują starą książkę z historiami, które zaczynają dziać się naprawdę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Upiorne opowieści po zmroku recenzja 1

Upiorne opowieści po zmroku recenzja 2

Upiorne opowieści po zmroku – nudno, bez napięcia i o niczym

Zacznijmy od tego, że nie do końca wiadomo, po co twórcy podkreślają, że wydarzenia rozgrywają się pod koniec lat 60. Teoretycznie w miarę istotnym wątkiem jest pobór do wojska na wojnę w Wietnamie oraz kampania prezydencka, w której jednym z kandydatów jest Richard Nixon, obiecujący, że zakończy ten konflikt w sposób honorowy. Można by więc od biedy uznać, że gdzieś tam w tle mówi się o strachu przed Wietnamem, który przybiera postać nierealnych zjawisk. Tyle, że jest to tak rozwodnione i źle prowadzone, że prawdę mówiąc mam duże wątpliwości, czy nie jest to czasem moja nadinterpretacja, spowodowana chęcią znalezienia w Upiornych opowieściach po zmroku czegoś więcej. Tym czymś mógłby być też motyw radzenia sobie z jednej strony z poczuciem winy, z drugiej z niszczącą siłą gniewu i żalu. Ale znów – jest to tak bardzo na drugim planie, że przez większość czasu zupełnie niedostrzegalne.

Pozostaje więc pytanie, czy Upiorne opowieści po zmroku są strasznym horrorem. Niestety, w dużej mierze nie. Andre Ovredal to całkiem ciekawy reżyser, mający na koncie – przynajmniej momentami – intrygujące filmy (Łowca trolli i Autopsja Jane Doe). W tym przypadku ledwie ze dwa razy udaje mu się zbudować jako takie napięcie i to też głównie wtedy, gdy nie korzysta z jump scare’ów. Szkoda więc, że generalnie jest ich tu tak dużo, do tego dość marnie wykonanych. Na nic więc zdają się naprawdę niezłe efekty specjalne – to, że potwory wyglądają realistycznie nie znaczy jeszcze, że są autentycznie przerażające. Wszystko to razem powoduje, że Upiorne opowieści po zmroku przez większą część seansu są zwyczajnie nudne.

Upiorne opowieści po zmroku – zupełnie nijacy bohaterowie

Jest to też efektem innego, bardzo dużego problemu Upiornych opowieści po zmroku, a mianowicie fatalnych postaci. Są one bowiem tak nijakie, że nie znalazłem nawet przez chwilę choćby jednego powodu, by przejmować się ich losem i bać się o ich bezpieczeństwo. I nie chodzi wcale o to, że zachowują się głupio (tak oczywiście robią). Po prostu żadnego bohatera nie można określić więcej niż jedną cechą, a jakby tego było mało są oni bardzo źle zagrani przez młodą obsadę. Do tego stopnia, że przykładowo Austinowi Zajurowi, który wcielił się w Chucka życzyłem jak najszybszego pożegnania się z życiem. Nie mam też pojęcia, po co do filmu został zaangażowany, pojawiający się na bodaj trzy krótkie sceny, Dean Norris (pamiętny Hank z Breaking Bad).

Upiorne opowieści po zmroku recenzja 3

Tak więc Upiorne opowieści po zmroku są propozycją raczej wyłącznie dla najbardziej zatwardziałych koneserów gatunku, którzy oglądają wszystkie horrory, jakie pojawiają się w kinach. Dla mnie najbardziej przerażające w filmie było to, że pod koniec pojawia się sugestia jakoby była możliwość kontynuacji.

Atuty

  • Ze dwie sceny z nieźle zbudowanym napięciem;
  • Porządne efekty specjalne

Wady

  • Dużo nudy, mało strachu;
  • Nieudane próby nadania historii głębszego wymiaru;
  • Zupełnie nijacy bohaterowie

Upiorne opowieści po zmroku są kolejnym marnym, zrealizowanym jak od sztancy horrorem, który nie ma do zaoferowania nic poza kilkoma słabymi jump scare’ami.

3,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper