Powrót Bena – recenzja filmu. Nadzieja sensem życia

Powrót Bena – recenzja filmu. Nadzieja sensem życia

Jędrzej Dudkiewicz | 10.01.2019, 20:30

Styczeń w polskich kinach to najwyraźniej czas filmów poświęconych rozmaitym używkom. Jest polska Zabawa, zabawa o alkoholizmie, są i dwie amerykańskie produkcje dotyczące narkotyków – Mój piękny syn oraz Powrót Bena w reżyserii Petera Hedgesa. To ostatnie dzieło stanowi przykład dobrze zrobionego filmu, z którym zapoznać się warto, chociaż w pamięci nie zostanie na zbyt długo.

Życie Holly Burns i jej rodziny układa się bardzo dobrze. Do czasu aż ni z tego ni z owego, na progu domu stanie dawno niewidziany syn, Ben. Postanowił on opuścić na chwilę klinikę odwykową, w której leczy się z uzależnienia od narkotyków, by spędzić święta z najbliższymi. Szybko się jednak okaże, że nie będzie to takie proste.

Dalsza część tekstu pod wideo

Powrót Bena recenzja 1

Powrót Bena recenzja 2

Twórcy Powrotu Bena uznali, że nie ma sensu epatować niezbyt przyjemnymi kwestiami związanymi z zażywaniem narkotyków. Nie ma tu więc wbijania sobie igły w żyłę, zjazdu, detoksu, etc. Nie znaczy to jednak, że opowieść nie jest wiarygodna. Po prostu akcent został położony przede wszystkim na relację matki z synem. Ona z jednej strony kocha go bezgranicznie, stoi za nim murem, chce bronić przed każdym niebezpieczeństwem tego świata. Z drugiej jednak nie jest pozbawiona rozsądku, wszak to nie pierwszy raz, gdy Ben zjawia się niezapowiedziany w rodzinnym domu. Już na samym początku ustanawia więc reguły, chowa też kosztowności i leki. On z kolei chce pokazać, że się zmienił, że ma jeszcze szansę na normalne życie i naprawienie wszystkich (no, niemal) błędów przeszłości. Pytanie tylko, czy to prawdziwe deklaracje, czy maska przywdziana na potrzebę chwili. Głównymi tematami Powrotu Bena są więc zaufanie, miłość i przede wszystkim nadzieja. Nietrudno zrozumieć Holly, która łudzi się, że może tym razem będzie inaczej, że może jednak wszystko skończy się dobrze. Łatwo też jednak utożsamić się z resztą jej rodziny, znacznie bardziej sceptycznej. Zwłaszcza nastoletnia siostra nie bardzo jest szczęśliwa z zaistniałej sytuacji. Trudno się dziwić, w końcu teraz matka całą uwagę poświęca Benowi. Poprowadzone jest to wszystko całkiem sprawnie i chociaż zdarzają się tu i ówdzie małe scenariuszowo-reżyserskie niedoróbki (z niektórych momentów można by wyciągnąć nieco więcej, zwłaszcza pod kątem napięcia), to jednak seans się nie dłuży, ani nie nudzi.

Zwłaszcza, że Powrót Bena jest znakomicie zagrany. Julia Roberts dawno nie była w tak dobrej formie aktorskiej. Rola Holly spokojnie dorównuje jej największym osiągnięciom z przeszłości. Ma ona w sobie tyle ciepła, wiary w lepsze jutro, matczynej czułości, a jednocześnie determinacji i tłumionego gniewu, że oglądając jej popisy wierzy się w każdą decyzję, którą podejmuje jej bohaterka. Trudno nie poczuć emocji, gdy widzi się, jak bardzo matka może kochać swoje dziecko, nawet to, które dostarcza jej przede wszystkim zgryzoty, rozczarowania i cierpienia. Grający Bena Lucas Hedges (zbieżność nazwisk jego i reżysera filmu bynajmniej nie jest przypadkowa) również wykonuje swoje zadanie bez zarzutu, chociaż momentami miałem wrażenie, że nie wszystko udało mu się pokazać tak, jakby chciał (jest to minimalnie nierówna rola). Tym niemniej Ben jest postacią z pewnością intrygującą. W zasadzie widz nie może wierzyć w nic, co mówi (sam przypomina o tym Holly). Przez długi czas nie jest więc do końca jasne, czy rzeczywiście u niego wszystko w porządku i zaczyna sobie lepiej radzić w życiu, czy jest po prostu bardzo sprawnym manipulatorem, potrafiącym bezbłędnie wciskać odpowiednie guziki odpowiadające za uczucia jego bliskich.

Powrót Bena recenzja 3

„Przygody”, które przeżywają wspólnie Holly i Ben, jak również relacja między nimi są z pewnością angażujące. Powrót Bena nie zmusza jednak specjalnie do myślenia, przez co nie zostaje na długo w głowie po wyjściu z kina. Nie jest to do końca zarzut, bo twórcy postanowili się po prostu skupić na dwójce bohaterów i targających nimi emocjach. Wadą za to dla mnie z pewnością jest zakończenie. Różnie je można oczywiście interpretować, jednak osobiście uważam, że całą historię można by podsumować trochę inaczej. Nie zmienia to oczywiście faktu, że Powrót Bena warto zobaczyć, zwłaszcza dla znakomitej Julii Roberts.

Atuty

  • Fenomenalna Julia Roberts;
  • Lucas Hedges też daje radę;
  • Angażująca, sprawnie opowiedziana historia

Wady

  • Nietrafione zakończenie;
  • Z niektórych scen można by wyciągnąć trochę więcej różnorakich emocji

Powrót Bena to film, w który widz może zaangażować się w trakcie seansu, jednak po wyjściu z kina ni będzie o nim zbyt długo myśleć.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper