Spider-Man: Uniwersum – recenzja filmu. Because I’m… Spider-Man!

Spider-Man: Uniwersum – recenzja filmu. Because I’m… Spider-Man!

Jędrzej Dudkiewicz | 26.12.2018, 18:52

Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność – każdy zna tę sentencję, bo nieprzypadkowo Spider-Man, obok oczywiście Batmana, jest bodaj najbardziej znanym superbohaterem. Widzieliśmy już wiele jego ekranowych wcieleń. Przyszedł jednak czas na animację Spider-Man: Uniwersum i bez dwóch zdań jest to najlepsza produkcja o człowieku-pająku w historii.

Każdy zna tę historię, przynajmniej jej początki. Nastoletni Miles Morales zostaje ugryziony przez radioaktywnego pająka, przez co zyskuje nadnaturalne moce. Tymczasem okazuje się, że niejaki Kingpin wybudował potężną machinę, dzięki której może łączyć się z innymi wymiarami. W ten sposób w Nowym Jorku Milesa pojawiają się inni osobnicy o podobnych zdolnościach.

Dalsza część tekstu pod wideo

„Ten, kto pomaga innym po prostu dlatego, że powinno lub musi to być zrobione oraz że jest to właściwe, bez wątpienia jest prawdziwym superbohaterem” – nieprzypadkowo ten cytat ze Stana Lee (jednego z twórców Spider-Mana), pojawia się po napisach końcowych. Spider-Man: Uniwersum to przede wszystkim bowiem opowieść o tym, że każdy z nas może być herosem. Niepotrzebne są do tego maski, stroje, ani ugryzienie przez zmutowanego pająka. Wystarczy, że znajdziemy w sobie wystarczająco dużo siły, by nie odwracać wzroku, gdy dzieje się coś złego, pomagać innym na miarę naszych możliwości i być po prostu tak przyzwoitym, jak tylko się da. Stan Lee zrewolucjonizował patrzenie na superbohaterów, bo dał im prawdziwe problemy. Spider-Man nie jest aroganckim bogaczem, który może wszystko, ani niezwyciężonym przybyszem z kosmosu. To gość taki jak Ty i ja, przeżywający te same rozterki, dzięki czemu łatwo można się z nim utożsamić. I to niezależenie od tego, gdzie się kto urodził. Przy okazji, dzięki różnym wersjom człowieka-pająka z kolejnych rzeczywistości równoległych, Spider-Man: Uniwersum jest też opowieścią o potędze mitu, który można zmieniać i który zawsze będzie się odradzać. Chce ktoś tego, czy nie, komiksy i zwłaszcza (dzięki temu, że docierają do mas) filmy o superbohaterach to współczesna mitologia.

Oprócz wielowątkowej, wciągającej i porywającej fabuły, Spider-Man: Uniwersum ma też fantastycznych bohaterów. Pierwsze skrzypce grają tu przede wszystkim Miles Morales i pochodzący z innego wymiaru Peter B. Parker. Ten pierwszy jest zwykłym nastolatkiem, który nie odnajduje się w nowej szkole, ma problemy w relacji z wymagającym za dużo ojcem. Musi się więc dopiero nauczyć, co to znaczy być bohaterem, jak wykorzystywać swoje moce, czym jest odwaga. Ta wersja Parkera z kolei jest zaskakująca. To koleś, któremu bycie superherosem ciąży, zwłaszcza, że w życiu prywatnym udało mu się zniszczyć praktycznie wszystko. Dzięki – notabene fantastycznie poprowadzonej – relacji z Milesem uwierzy, że wciąż może mieć szansę wszystko zmienić. Na drugim planie świetnie sprawdzają się Gwen Stacy, inne wersje Spider-Mana, jak również Kingpin, pod którego świetnie podkłada głos Liev Schreiber (w ogóle wszyscy znakomicie grają tu głosem). Twórcy pożyczyli w pewnym stopniu wizję tego bohatera z serialu Netflixa Daredevil. Tu także Fisk jest człowiekiem, który jest gotów robić straszne rzeczy, bez oglądania się na konsekwencje, nie dlatego, że jest po prostu zły, tylko z miłości.

A wszystko to zostało opakowane w obłędną wręcz animację. Z jednej strony przenosi ona na ekran komiks w stopniu, w jakim udało się to chyba do tej pory tylko takim produkcjom, jak Scott Pilgrim kontra świat czy Sin City. Są tu więc dymki, są komiksowe kadry i różne inne rozwiązania formalne typowe dla powieści graficznych. Z drugiej strony udaje się tu połączyć animację różnego typu, charakterystyczną dla każdej z wersji Spider-Mana. Jest kolorowo, jest efektownie, są momenty zapierające dech w piersiach.

Spider-Man: Uniwersum ma przy tym obłędne tempo, rewelacyjny humor, luz i energię, które sprawiają, że seans nie tylko mija błyskawicznie, ale też chce się go natychmiast powtórzyć. Jeśli tylko członkowie akademii mają trochę oleju w głowie, to powinni dać Oscara właśnie tej produkcji.

Atuty

  • Fantastyczna animacja;
  • Świetna, wciągająca historia;
  • Znakomici bohaterowie i relacje między nimi;
  • Humor, luz, efektowność

Wady

  • Nie znalazłem

Spider-Man: Uniwersum to bez wątpienia najlepszy film o człowieku-pająku w historii i również jedna z lepszych produkcji o superbohaterach.

10,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper