Kraina wielkiego nieba – recenzja filmu. Debiut marzenie

Kraina wielkiego nieba – recenzja filmu. Debiut marzenie

Jędrzej Dudkiewicz | 10.12.2018, 17:15

Coraz więcej aktorów bierze się za reżyserię. Dopiero co w kinach premierę miały Narodziny gwiazdy Bradleya Coopera, a już można oglądać Krainę wielkiego nieba, za kamerą której stanął Paul Dano. I chociaż to ten pierwszy może liczyć na zaszczyty i nagrody, to jednak bardziej będę czekać na kolejne dzieło Dano.

Przełom lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Jerry wraz z żoną Jeanette i synem Joe przeprowadza się do Montany. Gdy Jerry traci pracę, postanawia wyjechać na kilka miesięcy, by pomóc w gaszeniu gigantycznych pożarów trawiących okoliczne lasy. W tym czasie Jeanette zostaje więc sama i zaczyna szukać od nowa swojej tożsamości i miejsca w świecie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kraina Wielkiego Nieba

Kraina Wielkiego Nieba

Bardzo rzadko można obecnie obejrzeć tego typu produkcje. Scenariusz do Krainy wielkiego nieba Dano napisał ze swoją dziewczyną, Zoe Kazan. Zawarli tam mnóstwo bardzo ciekawej treści. Jest więc to – na swoim podstawowym poziomie – film o rozpadzie pozornie idealnej rodziny. Dzieje się to jednak z perspektywy najmłodszego jej członka, syna, który musi przyjąć na swoje barki zdecydowanie zbyt dużą odpowiedzialność. To zatem opowieść też o dorastaniu i niewłaściwym wychowaniu, bo oboje rodziców traktuje Joe’ego nie jako nastolatka, a wręcz instancję mającą rozstrzygać, kto ma rację w kolejnych kłótniach. Rodzice powierzają mu tajemnice, zwierzają się, pytają o radę. Tak jakby ten młody chłopak mógł udzielić im sensownej odpowiedzi i rozwiązać wszystkie problemy. Kraina wielkiego nieba jest też krytyką amerykańskiego snu, wspaniałych przedmieść, na których wszystkie domki są identyczne, każdy ma przed sobą wielkie możliwości, praca zawsze się znajdzie i generalnie nie ma powodów, by ktokolwiek miał być nieszczęśliwy. A wiadomo, że to bzdura. Nieprzypadkowy jest też czas, w którym rozgrywa się akcja filmu, czyli przełom lat 50., ich sztywnych reguł i konwenansów oraz lat 60., kiedy to zacznie się rewolucja kulturalna, z emancypacją kobiet na czele. A wszystko to pokazane jest w sposób zmuszający widza do myślenia, ze świetnymi dialogami pełnymi aluzji. Nic tu nie zostanie podane odbiorcy na tacy, musi on uważanie obserwować to, co dzieje się na ekranie, wiele rozgrywa się tu między bohaterami nie w rozmowach, tylko drobnych gestach i spojrzeniach, a także niekiedy trzeba domyślać się, co ma miejsce poza kadrem (to bardzo ważne!). Są momenty – i to jedyna wada filmu – kiedy narracja odrobinę siada, staje się chwilowo nużąca, ale na szczęście wszystko szybko wraca na właściwe tory i dalej chce się oglądać tę, mającą znakomite zakończenie, smutną historię o zwykłych ludziach, którzy nie radzą sobie z życiem.

Nie miałoby się to prawa udać, gdyby zawiedli aktorzy. Na szczęście wszyscy grają tu fenomenalnie. Carey Mulligan wcielająca się w Jeanette jest zjawiskowa. Ma w sobie jakąś tłumioną złość, jej uśmiechy często skrywają sporo cierpienia i nie wyartykułowanych pretensji. Jednocześnie chce być wolna, przypomnieć sobie czasy, gdy była młodsza, miała więcej energii, ale też zdaje sobie niekiedy sprawę, że są to dość żałosne próby przywrócenia czegoś, co już nie wróci. Jake Gyllenhaal to w ogóle niesamowicie utalentowany aktor. Bezbłędnie pokazuje zagubienie Jerry’ego, jego dumę, która nie pozwala mu wrócić do utraconej pracy, jak i zagubienie. Wyjazd, by gasić pożary jest jednocześnie ucieczką przed problemami, ale też chęcią udowodnienia czegoś, przypomnienia – także samemu sobie – o swojej męskości. Najbardziej zaskoczył mnie Ed Oxenbould, który wcielił się w Joe. Pamiętam go jedynie jako strasznie irytującego dzieciaka z Wizyty M. Night Shyamalana i nie sądziłem, że jest w stanie zagrać tak dobrze.

Kraina Wielkiego Nieba

Innymi słowy Kraina wielkiego nieba to film, który należy obejrzeć obowiązkowo. Zwłaszcza, jeśli jesteście w melancholijnym nastroju i chcecie spędzić trochę ponad półtorej godziny na rozmyślaniach o ważnych sprawach, które tylko z pozoru wydają się proste.

Atuty

  • Głęboka, zmuszająca do myślenia, inteligentna historia;
  • Doskonałe aktorstwo;
  • Świetne dialogi;
  • Zdjęcia;
  • Bardzo pewna, konsekwentna reżyseria

Wady

  • Momentami łapie zadyszkę i nuży, ale szybko wraca na odpowiednie tory

Są debiuty i Debiuty. Kraina wielkiego nieba sprawia, że z niecierpliwością będę czekać na kolejny reżyserski projekt Paula Dano.

9,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper