Szukacie oryginalnego serialu? Koniecznie sprawdźcie tę pozycję HBO MAX

Szukacie oryginalnego serialu? Koniecznie sprawdźcie tę pozycję HBO MAX

Dawid Ilnicki | Dzisiaj, 11:05

Ostatnie lata są okresem wręcz znakomitym dla Nathana Fieldera. Kanadyjskiego komika, znanego z wcześniejszej, czterosezonowej produkcji “Nathan for You”, jak również z mocno chwalonego “The Curse” od SkyShowtime, w którym wystąpił u boku Emmy Stone. Wydaje się jednak, że dopiero dwusezonowe dzieło HBO MAX “Próba generalna” pokazało, że rzeczywiście mamy w jego przypadku do czynienia z jednym z najciekawszych artystów ostatnich lat, którego w dodatku bardzo ciężko nazwać jednoznacznie twórcą komediowym.

Kwestia jak ożywić mocno skostniałą formułę filmowo-serialową nastręcza problemów wielu twórcom na całym świecie. Z pomocą od wielu lat przychodziła w takim przypadku formuła mockumentu, która często pozwalała na przełamywanie bariery pomiędzy widzem a odtwórcami, a także igranie z określoną konwencją. Ową granicę między rzeczywistością a filmem przekraczali w poprzednim stuleciu już choćby tacy twórcy jak Woody Allen, kreujący w “Zeligu” postać mistrza kamuflażu, funkcjonującego rzekomo w latach 20’ i 30’, którego zresztą zagrał sam reżyser, czy też “Oto Spinal Tap” Roba Reinera, opowiadające ze szczegółami o losach tytułowego, fikcyjnego zespołu, które zresztą ma się niedługo doczekać kontynuacji. W 1999 roku globalnym fenomenem stał się z kolei horror “Blair Witch Project” kreujący wokół siebie atmosferę uczestniczenia w wydarzeniach, które miały miejsce w rzeczywistości, znakomicie podkreślanej już przez samą formę dzieła. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Już w XXI. wieku pojawili się twórcy, którzy radykalnie przesunęli formułę mockumentu, realizując produkcje do dziś cieszące się ogromną popularnością i uznaniem. W 2001 roku premierę miał choćby pierwszy sezonu kultowych, także u nas  “Chłopaków z baraków”. W fantastyczny sposób wykorzystujący niezwykły autentyzm przedstawianych w nich miejsc, jak również naturalną charyzmę odtwórców głównych ról, a komizm - jak choćby w samym zakończeniu pierwszego sezonu - często wynika w nich właśnie z wykorzystania formuły fikcyjnego dokumentu. Ich prawdziwym królem stał się jednak w XXI. wieku Sacha Baron Cohen, który po przedstawieniu się jako raper Ali G, w 2006 roku postanowił wykorzystać jedno ze swych licznych alter-ego, prezentując światu Borata. Fikcyjnego dziennikarza telewizji kazachskiej, który wyrusza do Stanów Zjednoczonych, by zgłębić wszelkie tajemnice amerykańskiej kultury.

“Borat” okazał się na równi komedią i pewnego rodzaju eksperymentem filmowo-socjologicznym, pociągającym za sobą całą serię podobnych obrazów, jak “Bruno” czy “Dyktator”, które po raz kolejny obnażały hipokryzję zachodnich społeczeństw, w podobny sposób jak choćby animowany serial “South Park” wymierzając ciosy w przedstawicieli wszystkich obozy przeróżnych ideowych sporów. Trudno jednak, po premierze sequela do bodaj najbardziej znanego dzieła tego reżysera, nie ulec wrażeniu, że formuła, która zaproponował Cohen, straciła swój powab, a także świeżość i już nikt kto ma podobne jak on ambicje, by bawiąc uczyć, a ucząc bawić, a przy okazji również i szokować, pewnie już z niej nie skorzysta. Jednym z jego następców można jednak bez wątpienia nazwać kanadyjskiego komika Nathana Fieldera.

Złote rady Nathana 

Fielder
resize icon


Urodzony w 1983 roku w Vancouver Fielder początkowo planował karierę biznesową, tuż po studiach zdecydował się jednak na przeprowadzkę do Toronto, a jednocześnie rozpoczęcie ambitnego i złożonego z wielu stadiów kursu komediowego, jaki w 1999 roku pojawił się na Humber College. Kolejne lata upłynęły mu pod znakiem zdobywania doświadczenia przy pracy w telewizyjnych formatach, takich jak choćby - co wiemy z drugiego sezonu “Próby generalnej - kanadyjskiej wersji popularnego “Idola”. Od początku jednak, zgodnie z tokiem wspomnianego już kursu, planował zostać komikiem, wzorując się na takich artystach jak choćby Brytyjczyk Chris Morris, jak i dużo bardziej znany Stephen Colbert. Z czasem wykształcając znane z jego obecnych wcieleń sceniczne emploi, osobnika trochę nieporadnego, zwłaszcza w kontaktach międzyludzkich, starającego się jednak usilnie znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie, podobnie jak czyni to bohater późniejszego serialu “The Curse”, próbujący nadążyć za swą zdecydowanie bardziej energiczną żoną.

Pierwszym wielkim triumfem Fieldera okazał się serial “Złote rady Nathana”. Kanadyjski twórca postanowił w nim wcielić się w postać swoistego biznesowego konsultanta, dającego tytułowe rady właścicielom przeróżnych przedsiębiorstw, które nie radzą sobie na rynku. Główny bohater tego swoistego programu dokumentalnego zdaje się ze śmiertelną powagą traktować zadania jakie przed nim postawiono, co jednak najczęściej prowadzi do zupełnie absurdalnych działań, z jednej strony mocno wpisujących się w linię działalności danej firmy, ale z drugiej będących niewątpliwie rozwiązaniami wręcz karkołomnymi, nie tylko z punktu widzenia marketingowego. Jak wtedy, gdy Fielder proponuje właścicielowi kawiarni pomysł na zgrabne obejście praw autorskich, przemianowując jego przybytek na “Dumb Starbucks”, stanowiący parodię znanej na całym świecie franczyzy czy też sugeruje zrealizowanie groteskowego filmiku internetowego, w którym koziołek ma uratować świnkę, wykorzystując następnie ciepłe uczucia jakie Internauci żywią wobec oglądanych na sieciowych filmikach zwierzątek i dzięki temu ma się on stać reklamowym viralem.

“Złote rady Nathana” z jednej strony obśmiewają formaty starej telewizji, w której poważny ekspert z konkretnej dziedziny - choćby gastronomicznej -  pokazuje właścicielowi upadłego biznesu dlaczego akurat ma on tak duże problemy, ale z drugiej strony docierają dużo głębiej. Każąc się zastanowić widzowi nad samymi mechanizmami marketingowymi, do których muszą się uciekać te firmy, by przetrwać na rynku. Fenomen jego pierwszego serialu zasadzał się na skomplikowanej grze pomiędzy widzami, bohaterami odcinków, a samym Nathanem. Wcale nie kreującym się na wielkiego “rekina biznesu”, raczej starającym się dokładnie wsłuchiwać w ich relacje i proponować własne rozwiązania. Zazwyczaj z początku brzmiące kuriozalnie, ale również w pewien sposób zgodne z linią ich funkcjonowania. Bohaterowie potrafili w przeróżny, także gniewny, sposób reagować na jego sugestie, co niewątpliwie wytworzyło u widzów poczucie realizmu, a ciągłe szarże Fieldera budowały idealny balans pomiędzy poważnym reality show a niezwykle zabawną komedią. Efekt, który Kanadyjczyk wykorzystał już przy realizacji kolejnej, dużo odważniejszej i oryginalniejszej serii dla HBO MAX.

Czy klaun może zostać potraktowany poważnie?

Clown
resize icon


Jak wszystkie dotychczasowe produkcje Fieldera, tak i “Próba generalna” opiera się na prostym, ale błyskotliwym pomyśle. Do twórcy zgłasza się mężczyzna, który wiele lat wcześniej zataił przed znajomymi ważny fakt ze swojego życia. Życie w kłamstwie, które z czasem mogło się stać solidnym fundamentem ich obecnej relacji, okazało się dla niego nie do zniesienia, więc postanawia w końcu wyjawić prawdę. Zanim się to jednak stanie chce on przećwiczyć tę niezwykle trudną rozmowę. Twórca serialu podchodzi do tego zadania z absolutną powagą, nie tylko zatrudniając kilkudziesięciu aktorów, ale wręcz budując makietę, dokładnie odwzorowującą miejsce, w którym ma się odbyć ta rozmowa. Ów epizod jest dopiero przygrywką do tego co widz zobaczy w kolejnych odcinkach tego niesamowitego serialu, w trakcie którego Kanadyjczyk formuje nawet własną szkołę aktorską uczącą tzw. “metody Fieldera”. W dużym uproszczeniu szkolącą aktorów w jak najwierniejszym odtwarzaniu codziennego życia człowieka, w którego dany odtwórca się wciela.

Bardzo szybko okazuje się, że przećwiczenie trudnej rozmowy ze znajomą to dopiero początek niezwykle skomplikowanych scenariuszy serialu Fieldera, który przy okazji mówi też wiele o warunkach pracy amerykańskich aktorów i ich poświęceniu w kreowaniu często zupełnie absurdalnych postaci. Nieprzypadkowo bowiem w kontekście “The Rehearsal” często pojawia się słynne “Synecdoche, New York” Charliego Kauffmana, będące jednym z najważniejszych dzieł filmowych, opowiadających o przenikaniu życia i sztuki. Z dokładnie takim samym przypadkiem mamy do czynienia przy “Próbie generalnej”, w której widz często przechodzi w kolejne poziomy gęstości np. obserwując jak sam Nathan bierze udział w eksperymencie, mającym za zadanie przećwiczenie doświadczenia rodzicielstwa, przy okazji również testując jego przeróżne warianty.

Mający premierę w tym roku drugi sezon “Próby generalnej” postawił sobie dużo ambitniejsze zadanie. Fielder rozpoczyna go bowiem od efektów prywatnego śledztwa, dotyczącego profesji, z którą z czasem okazuje się mieć on związek, a która wpływa na życie ludzi na całym świecie. Raz jeszcze wprawia on w ruch ogromną machinerię, budując liczne i tym razem niezwykle dokładne makiety realnych miejsc, które zresztą prowokują do licznych spekulacji na temat tego jaki jest tak naprawdę budżet serialu HBO MAX. Tym razem jednak mierzy się on również z niezwykle istotnym pytaniem: czy ktokolwiek weźmie na poważnie zdanie komika i rzeczywiście zajmie się sprawą, od której zależy życie tysięcy ludzi?

Wszystko to sprawia, że reklamowana jako komedia “Próba generalna” może się wydawać produkcją ciężką do przyswojenia, bo zbyt skomplikowaną. Tak naprawdę mamy tu do czynienia z niezwykle oryginalną komedią egzystencjalną, rozgrywającą się w hiperrzeczywistości. Niezwykle zresztą zabawną, choć ów komizm jest niejednokrotnie niezwykle trudny do uchwycenia, a w dodatku bywa on również źródłem licznych kontrowersji. Dotyczących głównie kwestii rzekomej manipulacji bohaterami, którzy mogą nie być do końca świadomi co do tego w czym tak naprawdę uczestniczą. Biorąc udział w swoistej grze, której zasad do końca nie znają, w przeciwieństwie choćby do zawodowych aktorów. Ów brak zasad wydaje się jednak niejako wpisany w jego konwencję i wydaje się, że sam Fielder nigdy do końca nie wie co wyniknie z uruchomienia pewnych zdarzeń z intencją zrozumienia ich mechanizmu, co sprawia, że “The Rehearsal” jest dziełem jedynym w swoim rodzaju. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper