Graliśmy w Final Fantasy Tactics: The Ivalice Chronicles. Wspaniała gra, szkoda, że nie w 2D-HD

Graliśmy w Final Fantasy Tactics: The Ivalice Chronicles. Wspaniała gra, szkoda, że nie w 2D-HD

Roger Żochowski | Wczoraj, 22:00

Już od pierwszych chwil spędzonych z Final Fantasy Tactics: The Ivalice Chronicles widać, że Square Enix postawiło sobie za cel stworzenie remastera, który usprawni wiele archaicznych elementów i pozwoli zagrać w jedną z najważniejszych gier lat 90. nowemu pokoleniu. Nie sposób jednak nie zwrócić uwagi na to, że zmian mogło i powinno być więcej.

Już na ekranie startowym gracz może wybrać pomiędzy klasyczną wersją bez udźwiękowienia i nowoczesnych ulepszeń a wariantem odświeżonym, w którym to właśnie dubbing wychodzi na pierwszy plan. Muszę przyznać, że dodanie głosów podczas dialogów, ale też okrzyków przy rzucaniu czarów czy jęków podczas śmierci, sprawiło, że starcia wydają się bardziej dynamiczne. Miałem okazję zagrać w The Ivalice Chronicles niespełna godzinę i dość szybko przyzwyczaiłem się do tego, że postacie mówią ludzkim głosem - stało się to dla mnie bardzo naturalne.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rozmawiałem jednak z dziennikarzem z Francji, który miał z tym problem, ponieważ pewne wydarzenia i dialogi zapamiętał zupełnie inaczej i trudno mu się teraz przestawić na zdubbingowaną wersję. Niemniej jednak uważam, że był to bardzo dobry ruch ze strony Square Enix. A przypomnijmy, że mamy tu do czynienia z jedną z najlepszych gier fabularnych ówczesnych czasów - swoistą „Grą o tron” w świecie Final Fantasy, pełną dramatycznych wydarzeń, politycznych sporów i okraszoną świetnymi dialogami oraz wyrazistymi postaciami.

Szlakiem oryginału 

Final Fantasy Tactics - The Ivalice Chronicles
resize icon

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to ta sama gra, która w 1997 roku podbijała rynek, ale im więcej czasu spędzałem z remasterem przygód Ramzy, tym więcej nowości odkrywałem. Na pewno dużo daje odświeżony interfejs użytkownika, ale dodano też tak oczywiste dziś opcje jak automatyczny zapis czy możliwość przyspieszenia rozgrywki. Zresztą ona nawet bez przyspieszania wydaje się szybsza, bo czas rzucania zaklęć i przywołań jest teraz krótszy.

Wyraźnie poprawiono też sztuczną inteligencję zarówno naszych towarzyszy, jak i przeciwników. Potrafią lepiej ustawiać się na polu walki i atakować cele, które faktycznie są osłabione lub stanowią większe zagrożenie. A co do samego pola walki - dodano opcję „taktycznego widoku”, ułatwiającą orientację na mapie, a tym samym możliwość lepszego rozmieszczania jednostek przed starciem. Choć wrogów wciąż nie widzimy, nowy widok staje się naszym sprzymierzeńcem podczas planowania potyczek. Do tego dochodzą inne udogodnienia, jak prostsze potwierdzanie kolejności tur.

W opcjach można też znaleźć trzy poziomy trudności - ten środkowy odpowiada doświadczeniu znanemu z oryginału, opcja Casual, jak sama nazwa wskazuje, skierowana jest do nowicjuszy, którzy chcą śledzić przede wszystkim fabułę, z kolei tryb Taktyczny to coś dla weteranów. Rzuciłem się z ciekawości na ten ostatni i szybko zmieniłem na niższy, bo zostałem sprowadzony na ziemię. W demie musiałem między innymi bronić księżniczki Ovelii przed napierającymi z każdej strony wrogami oraz mogłem zagrać początek pierwszego rozdziału. Mechanika walk pozostała wierna oryginałowi. Bitwy wciąż wymagają taktycznego myślenia - od rozmieszczenia jednostek po optymalne wykorzystanie zdolności bohaterów i terenu, w jakim walczymy.

Remaster, nie remake 

Final Fantasy Tactics - The Ivalice Chronicles
resize icon

Czego nie wiedziałem, a w czym uświadomili mnie deweloperzy ze Square Enix, gra nie korzysta z dodatków znanych z Final Fantasy Tactics: The War of the Lions z 2007 roku, ani fabularnych, ani nowych klas czy ataków. Tytuł jest wierny oryginałowi, choć wprowadzenie dubbingu sprawiło, że część dialogów zmieniono, a część dodano. Mowa tu również o tych, które pierwotnie, w 1997 roku, nie weszły do gry z powodu braku czasu. Niektóre wątki będą więc pogłębione, ale skoro nad grą czuwa stara ekipa z Yasumim Matsuno na czele, jestem spokojny.

Jest jednak jeden element, który osobiście mnie zawiódł. Chodzi o oprawę wizualną - o ile na nowo przygotowane scenki animowane robią świetne wrażenie, tak sama grafika podczas walk przypomina, że mamy tu do czynienia bardziej z remasterem niż remakiem. Tak, twórcy poprawili oprawę wizualną - sprite’y postaci są w wyższej rozdzielczości, a tła dopracowane tak, by zachować klimat przy jednoczesnym dostosowaniu gry do panoramicznych ekranów. Pikselowa stylistyka na trójwymiarowych mapach wygląda momentami archaicznie i wielka szkoda, że Square Enix nie zdecydowało się na efekt 2D-HD, znany choćby z odświeżonych Dragon Questów. Istnieje też opcja powrotu do klasycznego wyglądu, ale wtedy tracimy część nowoczesnych udogodnień, jak udźwiękowione dialogi czy lepszy interfejs.

Final Fantasy Tactics: The Ivalice Chronicles to bez wątpienia nie lada gratka dla fanów pierwowzoru, a nowe funkcje i poziomy trudności pozwolą docenić tego klasyka również nowicjuszom. Scenariusz i dialogi to wciąż najwyższa półka, a dodatkowo aktorzy głosowi tchnęli nowe życie w niektórych kultowych bohaterów. Szkoda tylko, że wszystkim tym zmianom nie towarzyszą większe ulepszenia w grafice, a zapewne i fani War of the Lions z 2007 roku pokręcą nosem na wyrzucenie z gry zmian, które tam wprowadzono. Wciąż jednak jest na co czekać, bo jakby nie patrzeć, to kultowa produkcja, którą każdy fan gatunku powinien znać.

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper