
Graliśmy w betę Gears of War: Reloaded na PS5. To nadal abstrakcja, widzieć stare, dobre Gearsy na PlayStation
Od piątkowego popołudnia 20 czerwca 2025 r. do późnej niedzieli 22 czerwca serwery Gears of War: Reloaded na PS5 pulsowały i będą jeszcze pulsować życiem – to już drugi, rozszerzony weekend bety, który dodał tryby Execution i King of the Hill oraz wprowadził mapę Canals obok klasycznych Gridlocka czy Raven Down. Dla właścicieli PlayStation było to pierwsze w historii spotkanie z kultowym „mieleniem Locustów”, a jednocześnie wymagający test zaplecza cross-play: lobby łączyło graczy z PS5, Xboxa Series i PC bez zająknięcia, a matchmaking pracował jak szwajcarski zegarek.
Gdy dziś mówimy o „ikonie Xboxa”, myśl pędzi odruchowo do Master Chiefa, ale w 2006 r. to Marcus Fenix zrzucił z piedestału Halo 2 na liście najczęściej ogrywanych tytułów na Xbox Live. Gears of War sprzedało się w ponad dwóch milionach egzemplarzy w zaledwie sześć tygodni, a w ciągu dwóch lat dobiło do niemal sześciu milionów – imponujący wynik, który przekonał dziesiątki tysięcy graczy do zakupu Xboxa 360 „dla jednej gry”. Surowy, brutalny taniec osłon i gnashera stał się na całe lata znakiem rozpoznawczym platformy Microsoftu, magnetycznym punktem odniesienia w każdej dyskusji o przewadze „zielonych” w sferze shooterów trzecioosobowych.
Dlatego decyzja, by Reloaded zawitało na PS5, to ruch o ciężarze sejsmicznym. Oto filar marki Xbox przestaje być strażnikiem wyłączności, a staje się forpocztą strategii „wszędzie tam, gdzie jest Game Pass”. Microsoft wypija dwa piwa jednocześnie – powiększa pulę graczy przed premierą Gears of War: E-Day i buduje wizerunek dostawcy usług ponad podziałami sprzętowymi. Gracze PlayStation otrzymują komplet pakietów z Ultimate Edition, cross-progression oraz wspólną listę znajomych, a branża dostaje jasny sygnał, że korporacyjne „święte krowy” zaczynają wędrować pomiędzy pastwiskami.




Gears of War: Reloaded na PS5 to wciąż szokujący widok

Nadal to dla mnie szalenie dziwne uczucie, grać w Gearsy na PlayStation, ale takie mamy czasy. Na szczęście gra działa fantastycznie i trudno jej cokolwiek pod tym względem zarzucić. Z marketingowej perspektywy wypuszczenie Reloaded to manewr szybki i bezpieczny. Firmy w Redmond nie stać na ciszę przed premierą E-Day, więc odkurzenie klasyka ma podgrzać kocioł hype’u równie skutecznie, jak Marcus Fenix podgrzewał kiedyś sprzedaż Xboxa 360. Dla weteranów różnice wobec Ultimate będą kosmetyczne, lecz dla świeżych graczy z PlayStation – przełomowe. Tak jak wyżej wspomniałem, dostajemy pełny cross-play i cross-progression, błyskawiczne loadingi, a do tego całkiem przyzwoita cena (169 zł). Microsoft nie próbuje nawet udawać rewolucji. Zamiast tego serwuje sprawdzoną receptę, licząc, że rozpoznawalne logo i nostalgia odwalą całą robotę.
Drugi weekend bety zaczął się 20 czerwca o 21:00 czasu polskiego i natychmiast pokazał, że The Coalition odrobiło lekcję po pierwszym, krytykowanym testrunie. Do rotacji wpadły Execution i King of the Hill, a klasyczne areny – Gridlock i Raven Down – dostały w parze Courtyard, War Machine i wreszcie Canals. Matchmaking hulał bez zająknięcia, kolejki były krótsze niż cooldown na aktif reloading, a serwery wytrzymały natłok testujących (warunkiem uzyskania dostępu jest zakup preordera lub Game Pass na Xboxach/PC). Był to więc nie tylko sprawdzian infrastruktury, lecz i wyraźny sygnał, że cross-platformowa kooperacja przyjęła się bezboleśnie.
Gears of War: Reloaded w wersji na PS5 Pro








A jak smakowała sama rozgrywka? — odpalam tryb 120 FPS, kładę palec na spust i od razu czuję, jak kamera płynie, a śrut śpiewa w piętnastu tonacjach. DualSense drży jak silnik Starego COG-a: piła Lancera warczy w głośniczku, pociski Longshota gwiżdżą nad głową, a metaliczny klik granatu idzie prosto w dłoń. Ani jednego dropa klatek, ani jednego pustego lobby; wall-bounce wraca do krwiobiegu jak dawno zapomniany odruch, a każda curb stomp smakuje soczyściej niż w 2006. Patrzę na tę starą bestię i myślę: to dalej ten sam szorstki taniec shotguna i barykady, tylko teraz tańczymy pod jaśniejszymi światłami i głośniejszą muzyką. Dla starych wyjadaczy nie ma tu nic nowego - to po prostu stare, dobre Gearsy w nowym wydaniu. Można to uznać za wadę, a można to odebrać dwojako - jako chęć wkroczenia z Gearsami na nowy rynek, na kolejną platformę. A po co zmieniać coś, co się sprawdza? Zawiodą się wszyscy, którzy oczekiwali jakiegoś solidnego remastera czy przeskoczenia na nowszy silnik.
Technologicznie Reloaded to wciąż Unreal Engine 3 z nowymi teksturami w 4K (chociaż szczerze nie są jakieś super ostre) i HDR-owym lakierem, ale w akcji gra pozostaje wierna pierwotnej recepturze. Na PS5 (no i Xboxach) tę klasykę odświeża jednak wysoki klatkaż – różnica między 60, a 120 FPS jest namacalna zwłaszcza w ciasnych korytarzach Raven Down. W praktyce okazało się, że przez cały weekend nie doświadczyłem ani spadku animacji, ani problemu ze znalezieniem meczu – o świadomości hosta sprzed lat można już zapomnieć, za to ze starego, dobrego Gearsowego samograja wyciśnięto maksimum płynności. Grałem na PS5 Pro i nie mogłem na cokolwiek narzekać. Polecam tryb 120 klatek. Mogłem wybrać dowolną postać ze świata Gearsów i przeróżne malowania strzelby i Lancera. Dołaczenie do gry trwa 30 sekund, a odrodzenie kilkanaście, w zależności od ilości pozostałych żyć. Gra się super, jeśli wcześniej już graliście, ale dość trudno, gdy dopiero wchodzicie do tego świata. Próg wejścia jest dość wysoki, bo gra już wielu wymiataczy, którzy nie odpuszczają i gniotą nas równo. Ale dalej przekrojenie kogoś piłą mechaniczną sprawia mnóstwo frajdy (szczególnie, gdy słychać to w głośniczku DualSense, a ten dodatkowo intensywnie wibruje).
Jeżeli nigdy nie próbowaliście Gearsów, to jest ku temu najlepsza okazja. Tryb wieloosobowy wciągnie Was na długie godziny. Ja z kolei przejdę kampanię po raz siódmy, tym razem zapewne na PlayStation. Czy są tu jakoś nowości w samej rozgrywce względem edycji Ultimate? Krótko mówiąc - nie. W Reloaded nie znajdziesz nowych mechanik ani rewolucji w samej walce. The Coalition od początku komunikowało, że to „wierny remaster” przeznaczony głównie na nową infrastrukturę sprzętową, a serce rozgrywki pozostało nietknięte. Bazą wciąż jest kod Ultimate Edition, czyli wersji z 2015 r. (która już wtedy dodała system oznaczania wrogów z Gears 3 i dedykowane serwery). W praktyce więc, jeśli pamiętasz ruch, animacje i „feeling” shotguna z UE, Reloaded odegra dokładnie tę samą nutę.
Jedyne „nowości w gameplayu” to tak naprawdę komfortowe bajery dookoła rdzenia. DualSense szczeka i wibruje jak wściekły, gdy odpalisz piłę lub dostaniesz granatem pod nogi; matchmaking wspiera cross-play i cross-progression bez konieczności logowania na konto Microsoft (choć warto to zrobić dla pełnej synchronizacji). Cały pakiet map i trybów z Ultimate – łącznie z bonusowym aktem w kampanii – jest tu od razu odblokowany, ale mechanika osłon, aktywnego przeładowania czy „wall-bounce” pozostała nienaruszona. Jeśli pojawiły się drobne korekty balansu (prędkość w stanie DBNO, detekcja trafień), to są to patche serwerowe, które nie zmieniają żadnego fundamentalnego systemu. Kupujcie i grajcie, bo Gearsy to nadal jedno z najlepszych multi na rynku.
Przeczytaj również






Komentarze (43)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych