Nintendo Switch 2 po tygodniu? Mam jeden wniosek…

Nintendo Switch 2 po tygodniu? Mam jeden wniosek…

Kajetan Węsierski | Wczoraj, 14:00

Minął zaledwie tydzień, odkąd rozpakowałem Nintendo Switch 2, ale wystarczył, bym miał kilka rzeczy do powiedzenia - zarówno tych z gatunku „wow”, jak i takich, które każą zadać sobie pytanie: „czemu tak to rozwiązali?”. To konsola, która od pierwszego uruchomienia daje poczucie przeskoku - i to nie tylko w kwestii grafiki, ale też komfortu samego użytkowania. A jednocześnie… Wciąż twardo stąpa po gruncie wydeptanym przez poprzedniczkę.

Switch 2 nie próbuje być czymś zupełnie nowym. To raczej udoskonalenie sprawdzonej formuły - upgrade, który miejscami zaskakuje, miejscami rozczarowuje, ale koniec końców daje radość z grania. A przecież właśnie o to tu chodzi, prawda? Do tego natomiast jeszcze przejdziemy - zacznijmy od samych plusów. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Najpierw o zaletach 

Pierwsze, co rzuca się w oczy po przesiadce na Nintendo Switch 2, to nowy ekran - większy i zdecydowanie bardziej przyjazny graczowi. Choć nadal mówimy o LCD, a nie OLED-zie, to różnica w komforcie grania w trybie przenośnym jest niepodważalna. Więcej miejsca na akcję, mniej wpatrywania się w drobne detale, a w grach takich jak Tears of the Kingdom czy Super Mario Wonder naprawdę robi to różnicę. 

Kolejna rzecz to sama ergonomia. Switch 2 po prostu lepiej leży w dłoniach. Lżejszy, bardziej wyważony, z dopracowanymi krawędziami - nawet dłuższe sesje nie kończą się bólem nadgarstków czy szukaniem wygodnej pozycji. Joy-Cony też doczekały się drobnych zmian, które może nie są rewolucją, ale na pewno poprawiają ogólne wrażenia z grania. To wciąż ta sama idea grania gdzie chcesz i jak chcesz.

Nie sposób też nie wspomnieć o wydajności. Menu działa błyskawicznie, gry wczytują się wyraźnie szybciej, a stabilność działania to coś, czego na starej wersji po prostu brakowało. Już samo przechodzenie między aplikacjami i ustawieniami nie przypomina teraz spaceru po błocie - to szybki, płynny proces, który nie wytrąca z rytmu grania. 

A skoro przy systemie jesteśmy - nowe UI to krok we właściwym kierunku. Wszystko jest bardziej czytelne, bardziej intuicyjne i lepiej zorganizowane. Prosty dostęp do gier, szybkie przełączanie użytkowników, wygodne ustawienia sieci - tu nie trzeba się uczyć niczego od nowa, ale jednocześnie wszystko działa tak, jak powinno od początku. Switch 2 może nie wywraca interfejsu do góry nogami, ale jest zwyczajnie lepszy. 

A teraz o wadach…

Nie ma co owijać w bawełnę - brak ekranu OLED trochę boli. Owszem, wyświetlacz jest większy i wygodniejszy, ale jeśli ktoś wcześniej korzystał ze Switcha OLED, to różnicę widać od razu. Kolory nie mają tej głębi, czernie wypadają blado, a całość jest po prostu mniej efektowna. Dla wielu osób to detal, ale skoro już mowa o nowej generacji, to oczekiwania też były większe. A tak, mamy ekran, który jest lepszy niż w klasycznym Switchu, ale jednak krok wstecz w porównaniu do OLED-a.

Drugim zgrzytem jest brak nowych gier, które realnie pokazałyby moc konsoli. Owszem, starsze tytuły śmigają lepiej, ale… Gdzie są te produkcje, które miałyby nam pokazać „to jest nowy Switch, na to czekaliście”? W tym momencie nowy sprzęt działa trochę jak upgrade dla starszych gier - fajnie, ale bez efektu wow. Zamiast ekscytacji pojawia się raczej wrażenie, że wszystko działa płynniej.

No i ta nieszczęsna karta pamięci express. Szybszy zapis, większe możliwości - brzmi świetnie. Ale jeśli trzeba się wykosztować na specjalną wersję, żeby cieszyć się pełnią możliwości konsoli, to trudno nie poczuć się jak podczas zakupów w sklepie z akcesoriami „dla graczy”. Szczególnie że klasyczne karty microSD nie są już wystarczające do wszystkiego. Można z tym żyć, jasne - ale taki dodatkowy wydatek zawsze uwiera. 

Reasumując… 

Mimo wszystko nie ma tu mowy o rewolucji. Switch 2 to ulepszenie, nie przełom. Tak naprawdę większość zmian to poprawki tego, co powinno działać lepiej już wcześniej. Lepszy ekran, płynniejsze menu, odświeżony design - wszystko to miłe dodatki, ale nie wystarczą, by poczuć się, jakbyśmy weszli w nową erę przenośnego grania. Nintendo zrobiło krok naprzód, ale to nadal ten sam marsz - bez przyspieszenia, bez zaskoczeń.

Finalnie trudno nie odnieść wrażenia, że stwierdzenie, iż wreszcie dostaliśmy mitycznego Nintendo Switch Pro, jest trafne. Po pierwszym tygodniu nie mam poczucia, że obcuję z nową generacją - zamiast tego jest mi bliżej temu, że dostałem kolejną wersję pierwszego Switcha, niż coś zupełnie nowego. Dwójka jest tu bardziej dla kwestii marketingowych, niż dla oznaczenia postępu. Niemniej… Bawię się świetnie.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper