Cartoon Network

Zapomniane kreskówki Cartoon Network, które warto sobie przypomnieć

Kajetan Węsierski | 11.06, 21:30

Złota era kreskówek miała różne oblicza - jedni pamiętają ją jako czasy „Ed, Edd i Eddy’ego” czy „Laboratorium Dextera”, inni jako szaloną dekadę, w której z telewizora biła czysta kreatywność. Cartoon Network w Polsce przez długie lata dostarczało codziennej porcji chaosu, humoru i absurdu. Ale obok gigantów, których do dziś cytujemy z pamięci, były też serie, które gdzieś po drodze zniknęły z ramówki - i z naszej zbiorowej pamięci.

To właśnie o nich będzie ten tekst. O kreskówkach, które może nie przebiły się do popkulturowego panteonu, ale które miały klimat, pomysł i swój niepowtarzalny styl. Dla wielu z nas to były tytuły odpalane w piżamie o siódmej rano przed szkołą. I choć dziś ich nazw już tak łatwo nie przywołujemy, raz jeszcze warto dać im moment na ekranie - choćby tylko we wspomnieniach.

Dalsza część tekstu pod wideo

„Mike, Lu & Og”

Trójka bohaterów z zupełnie różnych światów i jedna wyspa gdzieś na Pacyfiku. Mike - nowojorska nastolatka, Lu - rozkapryszona księżniczka tubylców, i Og - genialny wynalazca z liściem na głowie. Całość była dziwna, niepokojąca i absolutnie niepodrabialna. Humor? Często absurdalny. Styl? Charakterystyczny do granic. Dziś mało kto pamięta o tej serii, ale dla wtajemniczonych to był istny trip po 17. 

„Chojrak – Tchórzliwy Pies”

Niby klasyk, ale zapomniany przez młodsze pokolenie, bo zniknął z emisji szybciej niż jego przerażające potwory. Ta kreskówka łączyła horror klasy B z surrealistycznym humorem i naprawdę dziwacznym stylem animacji. Chojrak, wiecznie przerażony pies ratujący swoich właścicieli z najgorszych opresji, był jednocześnie bohaterem i ofiarą tej serii. Zasługuje na powrót - choćby na Halloween.

„Patrol Czasu”

Otto, Buck i Larry naprawiali historię - w bardzo swobodnym rozumieniu słowa „naprawiali”. Serial był pełen odniesień historycznych, przefiltrowanych przez absurdalny humor i bardzo luźne podejście do faktów. To jedna z tych serii, które były mądrzejsze, niż wyglądały - i które bawiły zarówno dzieciaki, jak i ich rodziców. Dziś o „Time Squadzie” mówi się rzadko, ale jego potencjał był ogromny.

“Owca w Wielkim Mieście”

Owcza ucieczka do metropolii i nieustające próby złapania jej przez armię. Pomysł absurdalny, wykonanie jeszcze dziwniejsze. Humor był bardzo meta - narrator często komentował to, co działo się na ekranie, a całość miała więcej wspólnego z kabaretem niż klasyczną kreskówką. To był Cartoon Network w najbardziej eksperymentalnym wydaniu i z jakiegoś powodu działało.

„Robotboy”

Tytułowy bohater to robot stworzony przez genialnego naukowca, który uczy się emocji i próbuje wieść życie zwykłego dziecka. Trochę w klimacie „Astro Boya”, trochę „Iron Gianta”, a trochę anime w stylu europejskim. Serial był dynamiczny, wizualnie efektowny i potrafił zaskoczyć emocjonalną głębią. Dziś - niemal zapomniany, a dla mnie jeden z faworytów. Pamiętacie? 

“Niezwykłe przypadki Flapacka”

To była kreskówka zdecydowanie nie dla każdego. Estetyka: obrzydliwa, fabuły: kompletnie szalone, bohaterowie: graniczący z obłędem. A jednak Flap Jack i kapitan K'nuckles przyciągali jak magnes. To serial, który wyprzedził swoje czasy - i zainspirował twórców takich hitów jak „Pora na Przygodę”.

„Megas XLR”

Gigantyczny robot, spora dawka rocka i główny bohater, który pilotuje go z wnętrza samochodu typu muscle car. Brzmi jak sen nastolatka z 2004 roku? I właśnie tym był ten serial. Pełen odniesień do popkultury, pastiszów i nieprzebranych ilości zniszczenia. „Megas XLR” był świetną zabawą dla starszej widowni i zdecydowanie zasługuje na powrót.

„Mucha Lucha”

„Mucha Lucha” zabierała nas do szkoły dla młodych luchadorów, gdzie uczniowie trenowali nie tylko zapasy, ale też… Umiejętności pokroju „śmierdzącego burrito” czy „superobrotu pizzy”. Ricardo, Buena Girl i pączek o imieniu Pączek (dosłownie) byli kwintesencją kreskówkowej anarchii. Zaskakujące? Może. Kultowe? Zdecydowanie. Dla wielu dzieciaków to właśnie „Mucha Lucha” była pierwszym kontaktem z meksykańskim wrestlingiem.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper