
Nowy Battlefield 6 wygląda niesamowicie. EA musiałoby się postarać, żeby to zepsuć
Call of Duty vs. Battlefield. Od lat trwają walki między dwiema głównymi strzelankami, choć w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach Electronic Arts, twórcy tej drugiej serii, mierzyli się z wieloma problemami, przez co Activision i Call of Duty miało z górki.
Po problemach związanych z Battlefield 2042 wydawca dał twórcom więcej czasu na przygotowanie Battlefielda 6 (czy też po prostu "nowego Battlefielda", bo wciąż nie wiemy, jak będzie nazywać się ta odsłona marki), który według pierwotnych założeń, ma wrócić korzeniami do najlepszych części IP i zapewnić graczom nawet setki godzin świetnej zabawy na serwerach.
Mówiąc o najlepszych częściach IP na myśl od razu przychodzi Battlefield 3 czy Battlefield 4, które nie dość, że zapewniły intrygującą kampanię fabularną rozgrywającą się w teraźniejszych czasach, to dodatkowo miały na tyle dopracowany multiplayer, iż po rozgrzewce związanej z rozgrywką single-player mało komu na myśl przyszło porzucić produkcję i nie przetestować zabawy online. Miałem tak ja, jak i lwia część znajomych, z którymi spędziłem w Battefield 3 czy Battlefield 4 naprawdę szmat czasu.




Battlefield 3 moją ulubioną odsłoną serii

Zaczynając od początku, kampania fabularna w Battlefield 3 zyskała uznanie graczy dzięki intensywnemu, filmowemu klimatowi i dynamicznej narracji inspirowanej współczesnymi konfliktami zbrojnymi (2014 rok). Wcieliliśmy się głównie w sierżanta Henry'ego Blackburna, który opowiada o wydarzeniach prowadzących do próby powstrzymania globalnego ataku terrorystycznego. Fabuła, choć liniowa, została zaprezentowana w sposób wciągający - z retrospekcjami, nagłymi zwrotami akcji i widowiskowymi misjami rozgrywającymi się w różnych częściach świata, takich jak Iran, Paryż czy Nowy Jork.
Choć Battlefield 3 był zawsze kojarzony głównie z trybem wieloosobowym, kampania single-player zdołała zaskarbić sobie sympatię graczy dzięki intensywnej akcji i wysokiej jakości realizacji. Szczególnie dobrze oceniano sekwencje takie jak przelot myśliwcem F/A-18, oblężenie Teheranu czy sceny walki w ciasnych korytarzach miejskich z dopracowanymi animacjami. Śmiem twierdzić, że Battlefield 3 (jak i wcześniej Battlefield: Bad Company 2, były produkcjami, które potrafiły przedstawić tematykę wojska w ciekawy sposób.
Tryb wieloosobowy w Battlefield 3 to jednak serce gry i główny powód jej długowieczności. Ogromne, zróżnicowane mapy - od pustyni po zurbanizowane centra - umożliwiały zastosowanie różnych taktyk i stylów gry, a system klas (szturmowiec, inżynier, wsparcie, zwiadowca) sprzyjał współpracy i drużynowej koordynacji. Mechanika destrukcji otoczenia, wsparcie pojazdów, a także system odblokowywania nowych broni i dodatków sprawiały, że gra wciągała na długie godziny. NIe możemy zapominać też o epickiej skali walk.
Battlefield 4 depczący BF3 po piętach

Oczywiście pominąć nie można Battlefield 4, który kontynuował filmowy styl poprzedniczki, oferując dynamiczną, widowiskową narrację. Akcja toczyła się w niedalekiej przyszłości (wtedy w latach 2020), gdzie napięcia między Chinami, Rosją a Stanami Zjednoczonymi groziły wybuchem globalnego konfliktu.
Wskoczyliśmy w buty sierżanta Daniela "Reckera", członka elitarnego oddziału Tombstone, który został wplątany w geopolityczną intrygę z udziałem chińskiego generała Zhang. Graczy przyciągało połączenie realistycznej atmosfery współczesnego pola walki z efektownymi sekwencjami akcji, takimi jak zatopienie lotniskowca czy ucieczka z rozpadającego się wieżowca. Doceniano również poprawioną interaktywność środowiska i większą swobodę taktyczną w porównaniu do Battlefield 3.
Mimo że kampania nie ustrzegła się pewnych schematów i uproszczeń, wielu graczy chwaliło ją za lepiej zarysowane postacie i emocjonalny ton. Członkowie oddziału Tombstone - Irish, Pac i Recker - stanowili wyrazistą drużynę, a relacje między nimi nadawały narracji więcej głębi (jeszcze więcej niż wojskowych z BF3). Kampania była też bardziej otwarta w strukturze - w wielu momentach pozwalano na wybór drogi działania czy stylu ataku, co czyniło rozgrywkę mniej liniową.
Natomiast tryb wieloosobowy w Battlefield 4 zyskał ogromne uznanie dzięki wprowadzeniu systemu "Levolution" i dopracowanemu balansowi klas oraz pojazdów. Gracze pokochali możliwość wpływania na mapę w czasie rzeczywistym - przykładowo choćby zawalenie się wieżowca w "Siege of Shanghai" czy otwarcie tamy w "Flood Zone" zmieniały nie tylko wygląd, ale i taktykę gry.
Przyszłość, której nie można zepsuć

Dlatego też niezmiernie się cieszę, że Battlefield 6 powraca do teraźniejszości (dokładnie końcówki tej dekady), a kampania fabularna (której przecież zabrakło w BF2042) opowie konflikt związany z NATO. Chcę filmowej opowieści z dobrze nakreślonymi postaciami, a następnie przejść do świetnie zbalansowanego trybu wieloosobowego, jakiego pamiętam z omawianych wyżej Battlefieldów.
Po wyciekach gameplayu uważam, że Electronic Arts musiałoby się naprawdę postarać, aby tę grę popsuć. Feeling broni, mapa przywodząca na myśl stare dobre czasy BF3/BF4, destrukcja otoczenia, otwartość terenów... Wszystko wydaje się być dopinane na ostatni guzik, a sam tytuł już podczas testów wygląda niesamowicie dobrze. To po prostu musi się udać, bo jednak zawsze lepiej bawię się na wielkich mapach w Battlefieldzie, aniżeli mniejszych arenach w Call of Duty, gdzie walka jest cholernie dynamiczna.
EA, nie dajcie ciała!
Przeczytaj również






Komentarze (72)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych