Dziesięciu aktorów, którzy zaskoczyli w rolach czarnych charakterów

Dziesięciu aktorów, którzy zaskoczyli w rolach czarnych charakterów

Dawid Ilnicki | 11.05, 12:00

Wielu aktorów podkreśla, że najgorszą rzeczą w tym zawodzie jest utknięcie w jednym typie ról przez sporą część kariery. Nic więc dziwnego, że artyści, do których przywarła jakaś łatka szukają sposobu na jej szybkie odklejenie. Jedną z dróg jest zagranie postaci o kompletnie odmiennych cechach charakteru, dzięki czemu wielu gwiazdorów ostatecznie kończy jako złe charaktery, zazwyczaj zresztą wypadając niezwykle przekonująco.

Oryginalny casting to nie tylko szansa na pokazanie aktora w zupełnie innym świetle, ale również okazja na przyciągnięcia do ekranów widzów, którzy chętnie oglądają znanych artystów w nietypowych rolach. Zdecydowana większość produkcji, które umieściliśmy na tej liście zyskała właśnie na niebanalnym doborze odtwórcy, także dlatego, że dzięki skojarzeniu z jego wcześniejszymi kreacjami bohater filmu staje się postacią wielowymiarową. Wybrałem dziesięć tego typu przypadków w kinie i telewizji. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Henry Fonda Pewnego razu na Dzikim Zachodzie

Legendarny aktor długo kojarzony był z graniem postaci pozytywnych, często pozostających jedynymi sprawiedliwymi. Takich jak choćby bohater klasycznych “Dwunastu gniewnych ludzi”, który na początku sam nakłania pozostałych członków ławy przysięgłych do dokładniejszego przyjrzenia się sprawie. Oczywiście Fonda zagrał także w kilku westernach, jak choćby “Gwieździe szeryfa”, gdzie jako doświadczony łowca głów pomagał młodemu szeryfowi. Sergio Leone zdecydował się jednak obsadzić go w roli bandyty Franka w “Pewnego razu na Dzikim Zachodzie”, gdzie jest znakomitym rywalem dla mężczyzny zwanego Harmonijką, odtwarzanego przez Charlesa Bronsona.

Tom Cruise Zakładnik

Lata lecą, a Tom Cruise nadal jest ulubionym aktorem wielu osób w najróżniejszym wieku. Gwiazdor wyspecjalizował się rolach sympatycznych bohaterów, mających swoje wady, ale mimo wszystko znajdujących się zdecydowanie po dobrej stronie. Na bardzo odważny ruch zdecydował się więc Michael Mann, który w 2004 roku obsadził go w roli płatnego zabójcy. I wygrał, bo Cruise jest w tym filmie doskonały, a jego rola działa tym bardziej, im mocniej kojarzy się go z wcześniejszymi (a późniejszymi również) wcieleniami. 

Jake Gyllenhaal Wolny Strzelec

Także Gyllenhaal do 2014 roku zagrał kilka zapamiętywalnych ról pozytywnych postaci, które mocno wryły się w pamięć widzów. Ci mogli się poczuć nieswojo na seansie obrazu Dana Gilroya z 2014 roku, w którym aktor odtwarzał postać Louisa Blooma. Socjopatycznego operatora kamery filmowej, typowego wolnego strzelca, który nie cofnie się absolutnie przez niczym, by nagrać sensacyjny materiał. Do dziś trudno powiedzieć dlaczego nie otrzymał za swą kreację choćby nominacji do Oscara. Aktor zaprezentował się w tej roli znakomicie i choć zwykle nadal gra bohaterów stojących po dobrej stronie od czasu do czasu pokazuje zupełnie inne oblicze. 

Chris Evans Grey Man

Netflixowe widowisko sensacyjne wyprodukowane za setki milionów dolarów, delikatnie mówiąc, nie jest wielkim dziełem, ale ma kilka atutów. Poza nieźle zrealizowanymi scenami akcji i pościgów jest nim z pewnością rola Chrisa Evansa, który wciela się tu w groźnego najemnika i byłego agenta CIA Lloyda Hansena, tropiącego głównego bohatera. Przy okazji widać również jak dobrze Evans bawi się kreacją, jakże odmienną od swej najważniejszej dotychczasowej roli i sprawia mu ona dużą przyjemność.

Elijah Wood Sin City

Odtwórca roli Frodo w trylogii “Władca pierścieni” to zapewne - obok Daniela Radcliffe’a - aktor najmocniej w ostatnich latach kojarzony z jedną, zapamiętywalną rolą. Stąd też nie dziwią jego usilne starania, by jakoś ją przełamać. Jednym ze sposobów na to miał być angaż w “Sin City” Roberta Rodrigueza. Mocno komiksowo przerysowanym widowisku kryminalnym, na podstawie twórczości Franka Millera, w którym artysta wcielił się w Kevina, seryjnego mordercę-kanibala, z którym w końcu rozprawia się główny bohater filmu.

Matthew McCounaghey Killer Joe

Teksańczyk, który w ostatnim czasie zdecydowanie zerwał łatkę bohatera komedii romantycznych, od początku swojej kariery starał się grać przeróżne role, o czym świadczy choćby jego występ w czwartej części horrorowej serii “Teksańska masakra piłą mechaniczną”, którego jednak szybko pożałował. To samo uczucie nie musiało mu jednak towarzyszyć po występie w niezwykle sugestywnym, a dziś chyba nieco zapomnianym obrazie Williama Friedkina. Tam zagrał głównego bohatera, upadłego glinę, którego pewien diler wynajmuje do zabicia swojej matki, co ostatecznie kończy się mocno szokującą widzów sekwencją z końcówki obrazu. 

Zac Efron Podły, okrutny, zły

Nieco podobnie jak w przypadku Toma Cruise’a w “Zakładniku” tak i tu twórcy filmu zdecydowali się na bardzo nietypową obsadę. Obraz opowiada bowiem o procesie seryjnego mordercy Teda Bundy’ego, którego postanowiono tu jednak pokazać jako zwykłego człowieka, idąc wbrew wizjom z poprzednich produkcji o tej niesławnej postaci. Produkcji można zarzucić wiele, ale akurat Zac Efron odnajduje się w niej bardzo dobrze, udowadniając że ma duży aktorski talent, co udowadnia również w bardzo dobrych “Braciach ze Stali”. 

Robert Pattinson Zło wcielone

Wspomniani wcześniej Wood i Radcliffe z zazdrością mogą spoglądać na Pattinsona, który jest dziś gwiazdą pierwszej wielkości i mało kto wypomina mu udział w słynnej, ale niespecjalnie cenionej przez krytyków i wyrobioną publiczność sadze “Zmierzch”. Droga do wolności od Edwarda Cullena niekoniecznie wiodła jednak przez angaż w rolach bezwzględnie złych postaci, a raczej mocno zagubionych, jak w “Roverze”, “Good Time” czy “Lighthouse”. Amerykanin jednak w “Diable wcielonym” zagrał wielebnego Prestona Teagardin. Postać charyzmatyczną, do której jednak - jako gwałciciela i okrutnego manipulatora - zdecydowanie pasuje tytułowe określenie. 

Robin Williams Bezsenność

Na koniec dwa przypadki aktorów, którzy zyskali sławę głównie dzięki występom w komediach. Zmarły w 2014 roku Robin Williams kojarzył się bowiem przede wszystkim z kreacji w filmach z tego gatunku. Niekoniecznie rozbawiając widza udziałem w kolejnych gagach, ale raczej śmiesznym tekstem, a nawet samym szerokim uśmiechem. Na początku XX w. Christopher Nolan zaangażował go jednak do bardzo nietypowej roli w remake’u norweskiej “Bezsenności”, gdzie zagrał antagonistę detektywa Willa Dormera, w którego wcielił się Al Pacino. Po raz kolejny doskonale zagrało tu nietypowe dopasowanie aktora, dzięki któremu film do dziś ogląda się bardzo dobrze. 

Anthony Anderson The Shield

Anderson to odtwórca, podobnie jak poprzednik, kojarzony przede wszystkim z ról komediowych, głównie w serialach. Jakież było więc zdziwienie, gdy pojawił się on w czwartym sezonie kultowej serii “The Shield” wcielając się w rolę Antwona Mitchella. Brutalnego i wyjątkowo wyrachowanego szefa gangu One-Niners, głównego antagonisty grupy uderzeniowej Vica Mackey i kapitan Moniki Rawling, granej przez Glenn Close. W tej nietypowej roli aktor czuł się jak ryba w wodzie, dostarczając jednej z najlepszych kreacji narkotykowego bossa w historii telewizji, w tym niedocenianym, zwłaszcza w Polsce, znakomitym serialu kryminalnym. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper