The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

Switch 2 nie przekonuje, ale… Chętnie zagram w ulepszone wersje Zeldy

Kajetan Węsierski | 26.04, 14:00

Pierwsze wrażenia mają znaczenie - szczególnie w świecie gier, gdzie oczekiwania rosną miesiącami, a każda zapowiedź analizowana jest klatka po klatce. I choć ostatni pokaz Nintendo Switch 2 nie wywołał eksplozji entuzjazmu, której wielu się spodziewało, nie sposób nie zauważyć, że mimo wszystko pojawiło się kilka rzeczy, które mogą rozpalić wyobraźnię. Owszem, nie było przełomu ani fajerwerków, ale nie wszystko musi błyszczeć.

Dlatego zamiast roztrząsać, czego zabrakło, lepiej skupić się na tym, co już teraz potrafi zaintrygować. Bo choć początkowo można było odczuć lekki zawód, to im dłużej przyglądam się ogłoszonym informacjom i planom, tym bardziej czuję, że Nintendo nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. A w tym całym niedopowiedzeniu kryje się potencjał - taki, któremu warto się przyjrzeć. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Rozszerzenia? Różnie bywa…

Pokaz Nintendo Switch 2 miał być momentem, który zatrzęsie branżą. I choć nie był to wybuch fajerwerków, jakiego wielu się spodziewało, to zdecydowanie był to pokaz z charakterem - postawiono na bezpieczne, ale sensowne ruchy. Zamiast rzucać nowymi markami na lewo i prawo, Nintendo skupiło się na tym, co zna najlepiej - czyli na przypominaniu światu, że ich gry nadal żyją, a w nowym wydaniu mogą rozbłysnąć jeszcze mocniej. 

Najwięcej emocji wzbudził powrót The Legend of Zelda: Breath of the Wild oraz Tears of the Kingdom w wersjach przygotowanych specjalnie na Switcha 2. Obie produkcje miały swoje momenty chwały na poprzedniej konsoli, ale teraz doczekają się nie tylko lepszej oprawy, ale też wsparcia dla nowych funkcji - szybszego ładowania, wyższej rozdzielczości i nawet HDR. Dla fanów serii, którzy spędzili setki godzin w Hyrule, to jasny sygnał, że warto wrócić i zanurzyć się w tym świecie jeszcze raz, tym razem bez ograniczeń technicznych. Ale do tego jeszcze wrócimy.

Kolejnym tytułem, który mocno zaznaczył swoją obecność, był Kirby and the Forgotten Land - gra, która już wcześniej pokazała, że różowy potworek nadal ma sporo do powiedzenia. Teraz wraca z dodatkową zawartością i usprawnioną oprawą graficzną. Podobny zabieg zastosowano w przypadku Super Mario Party Jamboree, które na Switchu 2 pojawi się z trybem wykorzystującym nowe funkcje kamery i czujników - może i brzmi to jak dodatek dla imprezowiczów, ale trudno nie docenić.

Po stronie trzecich firm również działo się sporo. Final Fantasy VII Remake Intergrade, Cyberpunk 2077: Ultimate Edition, Yakuza 0: Director’s Cut czy Elden Ring: Tarnished Edition - te tytuły nie tylko zwiastują solidne wsparcie ze strony zewnętrznych wydawców, ale też pokazują, że Switch 2 ma realne ambicje, by stanąć obok dużych konsol. Zresztą, w tym temacie powiedziano już sporo.

Nowe-stare przygody Linka 

Wróćmy jednak do Zeldy. Trudno nie mieć sentymentu do Breath of the Wild. To jedna z tych gier, które zostają z graczem na długo po napisach końcowych - nie tylko dzięki mechanice i rozmachowi, ale dzięki temu uczuciu autentycznej przygody, które budziła niemal z każdym krokiem. Nawet jeśli potrafiła zahipnotyzować, to nie dało się nie zauważyć, że sprzęt Switcha pierwszej generacji ledwo zipał, starając się nadążyć za ambicjami twórców. Dlatego odświeżona wersja na nowej konsoli wydaje się czymś więcej niż tylko kolejnym remasterem.

Podobnie jest z Tears of the Kingdom. Gdy w ubiegłym roku zadebiutował sequel, emocje były ogromne - i słusznie, bo Nintendo dostarczyło kolejną perełkę. Ale znów - sprzęt miał swoje ograniczenia, a najbardziej ambitne konstrukcje i mechaniki potrafiły mocno odbić się na wydajności. Możliwość zagrania w tę samą grę na lepszym sprzęcie to dla mnie nie tylko wygoda - to nowa jakość.

Nie bez znaczenia są też dodatkowe funkcje, jakie zapowiedziano dla obu tytułów. Wspomniane wcześniej szybsze ładowanie, HDR, wyższa rozdzielczość - to wszystko fajne rzeczy, ale najbardziej cieszy mnie zapowiedź systemu notatek, które mają być połączone z aplikacją. W grach, które aż proszą się o eksplorację i wymianę wiedzy z innymi graczami, to może być rozwiązanie, które doda jeszcze więcej życia do już i tak tętniącego świata.

No i na koniec - to po prostu idealna okazja, by znów zanurzyć się w świecie, który dał tyle niezapomnianych chwil. Owszem, można grać na starym Switchu, ale skoro jest szansa na lepsze doświadczenie, to czemu nie skorzystać? Poza tym mam wrażenie, że Zelda - bardziej niż większość innych gier - zasługuje na to, by być pokazywana w możliwie najlepszym świetle. A jeśli Switch 2 pozwoli jej jeszcze bardziej błyszczeć, to z mojej strony decyzja jest oczywista.

Podsumowując…

Z perspektywy gracza, który spędził dziesiątki godzin z obiema częściami Zeldy, powrót do tych światów na lepszym sprzęcie to nie tylko pretekst do nostalgii, ale też konkretna wartość dodana. Mówimy tu o produkcjach, które zasługują na oprawę i wydajność, jakiej do tej pory nie mogły w pełni rozwinąć. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z zapowiedziami, to będzie to nie tylko lifting, ale szansa na ponowne przeżycie przygody z zupełnie innej perspektywy.

I choć część graczy może narzekać, że to tylko „remaster”, dla mnie to naturalny krok - bo nie każda gra ma w sobie ten potencjał, by zachwycać dwa razy. Breath of the Wild i Tears of the Kingdom mają. A jeśli Nintendo dorzuci do tego kilka usprawnień i nowe funkcje, to nie mam najmniejszych wątpliwości, że znów wsiąknę w Hyrule na wiele, wiele godzin.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper