Phil Spencer smutny

Gry Xboksa na PlayStation... Czy taki ruch ma sens?

Kajetan Węsierski | 08.02, 21:30

Branża gier wideo nie znosi próżni. To trochę jak z filmami Hitchcocka - cały czas musi się coś dziać. Da się wręcz odnieść wrażenie, że wraz z upływem czasu, wzrasta również intensywność. Dziś nie ma już miesiąca, który minąłby bez większego ogłoszenia, jakiegoś przejęcia, plagi zwolnień, czy  po prostu głośnych zapowiedzi w odniesieniu do gier wideo oraz konsol. 

Niemal nieustannie czytamy przecież o tym, że ktoś kogoś kupił za rekordową sumę. Wpadają nam w oczy newsy, że już niedługo zapowiedzą nową konsolę (tudzież iterację już dostępnej), kolejna gra będzie przełomowa dla serii, gatunku i branży, a do Game Passa i wyższych poziomów PlayStation Plus trafią teraz “takie hity, że to już po prostu pozamiatane”. A my tym żyjemy, zwłaszcza że trwa nieustanna walka. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Część pewnie zastanowi się “o co”. Ano o nasz czas. O odbiorców i ich dostępne godziny w ciągu doby, które są dziś niezwykle ważne. Wielkie firmy najpierw chciały naszych pieniędzy bezpośrednio, później - w dobie rozwoju internetu - najważniejszą walutą stała się informacja. Dziś chodzi już wyłącznie o nasz czas. Faktem jest bowiem, że gdy go oferujemy, to często w pakiecie z danymi i informacjami. 

Ruch Xboksa

A we wskazaniu “grubego info” z minionych dni nie ma absolutnie żadnego problemu. Jestem przekonany, że większość z Was, Drodzy Gracze, bez wahania wskaże na niespodziewany ruch Microsoftu. Ten sam, o którym rozpisywano się ostatnio naprawdę dużo. I jednocześnie ten sam, który może być ostatecznym gwoździem do trumny dla pojęcia “wojen konsolowych”, które zdawało się nieodłącznym elementem branży. 

Mowa oczywiście o doniesieniach, jakoby Microsoft zamierzał całkowicie zrezygnować z ekskluzywności swoich gier first party. Na początku tygodnia zostaliśmy dosłownie zalani newsami o tym, że takie produkcje jak HiFi Rush, Sea of Thieves czy Starfield miałyby zostać udostępnione także na konsolach Sony czy Nintendo. Mało tego, podobnie ma być z wyczekiwanym od dawna Indiana Jonesem. 

Idąc dalej - podobne ruchy zdawało się sugerować 343 Industries, które od zawsze kojarzone było z Microsoftem. Przyznali bowiem, że “nowa gra z serii Halo ma być dostępna „dla wszystkich graczy, na wszystkich platformach”. I umówmy się, można pewne rzeczy wypierać z głowy i tworzyć sobie ułudę, ale tutaj padło to dość bezpośrednio. Chyba nie można tego interpretować w inny, równie sensowny sposób… 

Niemniej, jest to zaskoczenie i zburzenie pewnej niepisanej zasady, która funkcjonowała w branży przez lata. Zawsze mieliśmy przynajmniej dwie firmy, które poprzez swoje konsole - oraz wydawane wyłącznie na nie gry - konkurowały o względy użytkowników. Czyżby Xboks postanowił nie brać w tym więcej udziału i skupić się na czymś innym? Cóż, jakkolwiek by to nie zaskakiwało, tak właśnie może być. 

Czy to ma sens? 

U wielu osób zaczyna się więc pojawiać pytanie… Czy takie działanie ma jakikolwiek sens? Czy racjonalnie jest odpuścić sobie działanie przy elementach, które niekiedy potrafią okazać się dla konsol czymś na wagę “być albo nie być”? Na pierwszy rzut oka bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Cóż, na drugi również, bowiem mamy do czynienia z niezwykle zawiłym i złożonym problemem. Niemniej, możemy spekulować… 

Przede wszystkim, spójrzmy prawdzie w oczy - dziś nie mamy już do czynienia z “wojnami konsolowymi”, jak jeszcze lata temu. Przez mocny nacisk na streaming i nowe formy marketingu, kolejne firmy obierają bardzo ciekawe ścieżki. Dziś gry od PlayStation dostępne na Steamie nas nie zaskakują, a możliwość odpalania Game Passa na handheldach zewnętrznych studiów nie jest marzeniem, a rzeczywistością. 

W zasadzie można było wyczuć, że zarówno Microsoft, jak i Sony, coraz mocniej stawiają na promocję gier swoich studiów, niż na swoje konsole. Oferują je innym i robią to coraz bliżej głównej premiery. Właściwie dziś, nawet jeśli mamy do czynienia z ekskluzywnością, to najczęściej czasową. I od tego również się odchodzi. A skoro sfera wojen zdążyła się rozmyć, to po co dalej w niej trwać? 

Zwłaszcza w przypadku Microsoftu, którego największym osiągnięciem przez ostatnie lata był zdecydowanie Game Pass - marketingowy i funkcjonalny strzał w dziesiątkę, które okazał się dla branży gier tym, czym Netflix dla branży seriali. Przełomem, przetarciem szlaków i prześwietną opcją dla graczy, którą na swoje własne podwórko zaczęli przekładać kolejni przedstawiciele tej gałęzi popkultury. 

Reasumując… 

Xbox jest już z nami od lat i zdołał zaskarbić sobie taką sympatię, że w naszym kraju bardzo często traktowany jest jako główny konkurent PlayStation. Jeśli jednak spojrzeć na tę batalię globalnie, to pod względem wyników, Microsoft przegrał każdą z czterech minionych generacji. Mówimy tu więc trochę jak o konkurencji Guardioli i Kloppa w Lidze Angielskiej. Niby rywalizacja, ale gdy jeden niemal zawsze przegrywa, to czy dalej możemy to tak określać? 

Wydaje się, że Xbox chce spróbować czegoś nowego i zamierza przetrzeć szlaki. Być może chcą bardziej postawić na swój dział wydawniczy, aniżeli sprzętowy? Może zaoferują Game Passa w kolejnych miejscach? Może zaczną produkować lepsze gry, a konsola pójdzie w odstawkę? Może dla dzieciaków za kilkanaście lat Xbox będzie niczym SEGA dla dzisiejszych - kojarzył się będzie głównie z głośnymi markami, a niekoniecznie sprzętem do grania. Ciekawe czasy, bez wątpienia! 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper