Armored Core VI

Armored Core VI - potrzebowaliśmy takiej gry od dawna

Krzysztof Grabarczyk | 08.10.2023, 11:00

From Software wcale nam nie odpuścili. Nie trzymamy już miecza i tarczy, nie galopujemy przez żadne Pogrobna czy Caenid (o, zgrozo, ciężki temat), nie czekamy na właściwy moment do ataku. Posiedzenia przy ogniskach również poszły chwilowo w odstawkę. Teraz więcej czasu spędzimy w warsztacie, aby po zakupie i montażu odpowiednich części szarżować stutonowym kolosem pod niebem Rubikonu. Studio wykorzystując dłuższą chwilę sławy, wróciło do stalowych korzeni. W sierpniu odbyła się premiera szóstej, a tak naprawdę już chyba dwudziestej edycji Armored Core. Dzisiaj wiem, że takiej gry potrzebowaliśmy od bardzo dawna.

Armored Core VI: Fires of Rubicon okazało się tytułem dopracowanym, szybkim i bardzo grywalnym. Chęć powtarzania misji w celu uzyskania najwyższej rangi (S) zawładnęła moim czasem wolnym od pracy. Mam ambicję wymaksowania gry, choć wiem, że mój Dual Sense może tego nie przeżyć. Urok produkcji tkwi również w szczątkowej narracji. W lukach pomiędzy misjami a warsztatem, From Software oddaje głos Walterowi (Patrick Seitz), który przewodzi naszemu niezależnemu najemnikowi (621). Z czasem do głosu dochodzą włodarze ugrupowań, z którymi współpracujemy lub walczymy. Resztę stanowi uzależniająca mechanika rozgrywki.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tnij metal

undefined

Najnowsze Armored Core uderza nie oprawą, lecz dźwiękiem. Pierwsze uruchomienie silnika, uzbrajanie rakiet, wzbijanie się ku górze i wreszcie mocne przyspieszenie. W połączeniu ze sferą wizualną tworzy się harmonia, bo w krajobrazie Rubikonu częściej od nieba patrzymy na góry stali czy kolosalne, podupadłe fortyfikacje. Rubikon jest surowy. Gracz ma świadomość udziału w korporacyjnej czystce, w której niekoniecznie stajemy po właściwej ze stron. W Armored Core nie ma miejsca na filozofię. Scenariusz nie bawi się z nami w egzamin ze znajomości reszty serii. Jeśli mamy być dokładni, to uniwersum składa się z trzech linii czasowych. Pierwsza z nich wbrew pozorom nie rodzi się wraz z Armored Core, wydanej w 1997 roku na PlayStation. Faktyczny początek uniwersum przypada na Armored Core: Project Phantasma, samodzielnemu rozszerzeniu wydanemu na rynku japońskim w grudniu, 1997 roku. Zatem to nie inauguracyjna część pierwsza inicjuje bogatą historię uniwersum. Uniwersum pełnego audiologów, wiadomości głosowych pozostawianych po każdej misji, frakcji, i powszechnej dehumanizacji. Na tym polega urok marki.

Armored Core VI: Fires of Rubicon kontynuuje tę tradycję i choć From Software przyzwyczaiło nas do szczątkowej narracji w serii Souls, trafiamy do zupełnie innego świata. Na Rubikonie kluczowym surowcem jest Koral, i to on jest przedmiotem całego zamieszania. Uznawany za dar ściąga do Rubikonu korposów wysługujących się niezależnymi najemnikami, czyli de facto nami. Czysty arcade wypełniony zagadkami z setkami odpowiedzi na pytanie-jak ubić tego bossa? W Armored Core VI nie ma jednej recepty na każde starcie. Torowanie drogi z MT-ek to proste zadanie dla każdego Ravena, jakiego złożymy, lecz prawdziwa zabawa zaczyna się wraz z większymi od nas. Sam męczyłem się z Juggernautem, lecz wystarczyła jedna, dość prosta modyfikacja, aby całkowicie zmienić przebieg tego starcia. Stąd więcej czasu niż na misjach spędziłem w warsztacie, a przy okazji, poznałem szczegóły dot. uzbrojenia oraz jego producentów. Moim osobistym faworytem na rynku w Armored Core VI jest Schneider, jednocześnie podmiot zależny od korporacji Arquebus, jednemu z naszych głównych zleceniodawców w grze. Gra uczy odpowiedniego zarządzania, ponieważ wraz z dozbrajaniem mecha ponosimy koszty energii. Modularność tej produkcji imponuje.

Nowy/stary trend?

undefined

Wraz z komercyjnym sukcesem gry zachodzimy w głowę, czy From Software przywróciło gatunek, a raczej cały nurt do łask? Produkcje traktujące o starciach wielkich mechów zawsze były popularne, bo kto nie lubi patrzeć na zderzającą się stal? Po dekadzie studio wróciło niemal do początków światowej kariery i choć pierwsze było King's Field, tak sława firmy urosła w siłę od 1997 roku, by w 2009 dać początek nowej erze, erze souls-like'ów. Obecnie w przygotowaniu znajdują się gry reprezentujące zbliżone założenia do serii Armored Core, a listę znajdziecie tutaj. Cieszy mnie, że Armored Core VI nie stało się kolejną wariacją Dark Souls, i choć From Software to ojcowie gatunku, na rynku w ostatnich latach przybyło jego reprezentantów. Wielu graczy rozpoczyna swoją przygodę z serią od najnowszej odsłony. Ten sukces oczywiście wpłynie na popularność marki w dalszych latach, a wydawca, Banda Namco zapewne szybciej poczęstuje nas kolejną odsłoną tej legendarnej serii.

Amored Core VI to połączenie logiki i dynamiki. Jak już powszechnie wiadomo, żaden to souls-like, co nie oznacza, że From Software nam odpuścili. Jeśli już graliście lub macie tę świetną przygodę zapisaną gdzieś tam w kalendarzu gracza, to przywitanie z pierwszym bossem szybko zweryfikuje Wasze zdolności manualne. Dalej jest tylko lepiej. W warsztacie spędzicie godziny na analizowaniu modyfikacji oraz wyszukiwaniu informacji dot. danej części. W starciu z Juggernautem moim wybawieniem okazała się inwestycja w wyrzutnię rakiet plazmowych. Gra niczego nie podpowiada w kwestii doboru uzbrojenia, a zapas amunicji kurczy się wykładniczo. Ilość zestawów naprawczych to raczej jałmużna od twórców niż wsparcie. Pomimo to, Armored Core VI to uzależniająca gra. Dawno nie miałem takiej frajdy z błądzenia po menusach, testowania nowych modyfikacji oraz starć na specjalnej arenie. A z tyłu głowy ciągle siedzi chęć podjęcia wyzwania, jakim jest osiągnięcie rangi S w każdej misji. Czy Armored Core VI: Fires of Rubicon sprostał Waszym oczekiwaniom? Czy może należycie do grona weteranów serii i liczyliście na jeszcze więcej stalowego dobra?

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper