W nich cała nadzieja

10 niedocenionych, niskobudżetowych filmów science fiction

Dawid Ilnicki | 01.10.2023, 14:00

Panaceum coraz częstsze kasowe porażki drogich widowisk fantastycznych może się okazać powrót do realizowania dużo skromniejsze obrazów, które mimo budżetowych ograniczeń będą potrafiły wykreować niezwykle sugestywny świat przyszłości. Jednym z takich filmów jest z pewnością, pokazywana niedawno w Gdyni, polska produkcja, która do oficjalnej dystrybucji trafi dopiero w listopadzie.

Od piątku w kinach można już oglądać film “The Creator” Garetha Edwardsa, który jest jednym z nielicznych w tym roku, przedstawicielem kina fantastycznego tworzonego za dziesiątki milionów dolarów. Budżet tego obrazu, według informacji prasowych, miał wynieść 80 milionów dolarów, ale nie tylko ta - całkiem spora kwota pieniężna -  sprawia, że jest to przedsięwzięcie wysoce ryzykowne. “Twórca” został bowiem oparty na oryginalnym scenariuszu, nienawiązującym do żadnej wcześniejszej franczyzy ani do popularnej powieści, która mogłaby przyciągnąć do kin rzesze widzów. Obraz ten nie wykorzystuje również  marketingowo żadnych skojarzeń do wielkich serii filmowych sprzed lat, jak niewątpliwie czyni to choćby “Rebel Moon” Zacka Snydera. Może się więc okazać idealnym sprawdzianem obecnego rynku filmowego, który pokaże czy opłaca się jeszcze inwestować w tak niepewne filmowe projekty.

Dalsza część tekstu pod wideo

Brytyjczyk dał się poznać z dobrej strony realizując wcześniej chwaloną, bo korzystającą z zupełnie innej linii fabularnej niż zwykle, odsłony Star Wars, którą był “Rogue One”. Zaczynał jednak od dużo skromniejszych produkcji, podobnie jak inni, dziś dobrze znani twórcy filmowi, jak choćby Colin Trevorrow czy też - majstrujący przy serialach dla największych streamingowych gigantów - Aaron Moorhead i Justin Benson. Realizacja skromnego, acz działającego na wyobraźnię filmu fantastycznego, bywa dobrym testem umiejętności, który czasem pozwala na realizowanie dużo droższych obrazów w przyszłości, tak jak to było w przypadku samego Edwardsa. Być może zresztą sami z czasem doczekamy się podobnego twórcy, a głównym kandydatem jest w tej chwili Piotr Biedroń, reżyser pozycji, o której wspominam na końcu tej listy.

Spirits of the Air, Gremlins of the Clouds

Urodzony w Kairze Alex Proyas zasłynął przede wszystkim jako twórca świetnego “Mrocznego miasta” z 1998 roku, które dało mu przepustkę do realizowania o wiele droższych, popularniejszych, ale również dużo gorszych widowisk fantastycznych w późniejszych latach. Jednym z pierwszych obrazów tego reżysera okazała się jednak, zrealizowana przy pomocy ledwie 500 tysięcy dolarów australijskich, postapokaliptyczna opowieść, której bohaterami była para rodzeństwa, których codzienne życie przerywa przybycie nieznanego im mężczyzny. Obraz chwalono głównie za wykreowany w nim klimat, ganiąc jednak dość nużącą fabułę. 

Druga Ziemia

Realizacja tego filmu, z Brit Marling w roli głównej, kosztowała twórców zaledwie 100 tys. dolarów. W tym wypadku nie ma się co jednak dziwić, bo film jest w gruncie rzeczy rodzajem dramatu science fiction, którego fabuła oparta została na koncepcie odkrycia drugiej Ziemii i możliwości spotkania na swojej drodze innej wersji siebie, czerpiąc pomysł na scenariusz z mało znanego brytyjskiego filmu “Doppelganger” z 1969 roku. Film Mike’a Cahilla zarobił na całym świecie prawie 2 miliony dolarów, przyczyniając się do całkiem sporej popularności wspomnianej aktorki, której apogeum przypadło na netflixowy serial “OA”.

Strefa X (Monsters)

Wspomniany już na początku Brytyjczyk szerszej publiczności dał się poznać właśnie za sprawą “Monsters”, którego budżet wyniósł niemal dokładnie pół miliona dolarów. To bardzo pomysłowe kino inwazyjne, opowiadające o fotografie, który otrzymuje misję bezpiecznego eskortowania pewnej kobiety, z Meksyku do USA. Ich droga wiedzie przez skażoną strefę. Ten świetny film zdołał zarobić ponad 4 miliony dolarów, dając Edwardsowi szansę pracy na dużo większym budżecie, którą niewątpliwie wykorzystał.

Na własne ryzyko

Bardzo podobną drogę co Edwards przeszedł również Colin Trevorrow, o którym szeroka publiczność dowiedziała się właśnie po premierze jego skromnego, bo zrealizowanego przy użyciu zaledwie 750 tysięcy dolarów, komediowego filmu fantastycznego, którego fabuła skoncentrowana została wokół spotkania pewnej dziennikarki z mężczyzną, utrzymującym że buduje wehikuł czasu. W główne role wcielili się dziś bardzo dobrze znani aktorzy, czyli Aubrey Plaza i Mark Duplass, a samemu reżyserowi ryzyko się najwyraźniej opłaciło, bo już trzy lata później realizował “Jurrasic Park”.

The Endless

Aaron Moorhead - Justin Benson to jeden z ulubionych reżyserskich duetów miłośników niszowej fantastyki. Amerykanie wyspecjalizowali się w realizowaniu niezwykle tanich produkcji o przedziwnych scenariuszach, a choć udało im się już dostać do mainstreamu, za sprawą prac nad serialami Netflixa i MCU (“Archiwum 81” i “Moon Knight”) nadal tworzą swoje oryginalne pozycje, których reprezentantem jest choćby “Something in the Dirt” z 2022 roku. “Endless” miało swą premierę pięć lat wcześniej i opowiadało historię dwóch braci, którzy zupełnie niestandardowo decydują się na powrót do religijnej sekty, w której byli wychowywani, by odkryć, że jej wierzenia nie były wcale tak niedorzeczne jak się wydawały. Budżet filmu nie został ujawniony, ale biorąc pod uwagę, że jego nakręcenie zajęło zaledwie 18 dni nie mógł on być wysoki.

The Vast of Night

Kosztującemu zaledwie 700 tysięcy dolarów fabularnemu debiutowi Andrew Pattersona, który można oglądać na stronie Amazon Prime, udaje się umiejętnie odtworzyć nie tylko realia lat 50’ w Stanach Zjednoczonych, ale także atmosferę paranoi, związanej z wszelkimi teoriami spiskowymi, które znajdują w tym obrazie niecodzienną kulminację. Produkcja stanowi również nietypowy hołd dla H.G. Wellsa, w centrum stawiając znów audycję radiową. 

Równoległa rzeczywistość

Trudno powiedzieć ile dokładnie wynosił budżet pamiętanego przez fanów science fiction filmu z 2013 roku, ale biorąc pod uwagę, że został on nakręcony w zaledwie pięć dni, w domu samego reżysera Jamesa Warda Byrkita, można bez większego ryzyka oszacować go na kwotę nawet nie pięciocyfrową. Sam obraz broni się głównie za sprawą ciekawego pomysłu zakładającego ciąg nietypowych zdarzeń, po tym gdy nad Ziemią przelatuje kometa, kompletnie odmieniająca życie grupki przyjaciół przebywającej ze sobą we wspomnianym domku. Co ciekawe dziesięć lat po premierze “Coherence” Byrkit miał powrócić za sprawą miniserialu “Shatter Belt”, o którym jednak nadal cicho.

Circle

Spośród wszystkich obrazów świadomie nawiązujących do słynnego “Cube” Vincenzo Nataliego, co czynią nadal twórcy nawet tak wielkich, serialowych hitów jak choćby netflixowe “Squid Games”, najlepszy jest chyba właśnie ten skromny film z 2015 roku, który wykorzystuje koncept umieszczenia ludzi w jednym, zamkniętym pomieszczeniu, ale jednocześnie zdecydowanie zmienia zasady gry, a końcówka daje widzowi kilka odpowiedzi na nurtujące go pytania. Po raz kolejny nie wiadomo ile dokładnie kosztowało zrealizowanie tego obrazu, ale biorąc pod uwagę, że filmowano go przez zaledwie dziesięć dni, a okres preprodukcji trwał ledwie trzy jest to z pewnością jedno z najtańszych widowisk science fiction w historii.

Człowiek z Ziemi

Zaledwie 200 tysięcy dolarów miała kosztować realizacja obrazu Richarda Schenkmana z 2007 roku, do dziś jednego z najbardziej lubianych, niszowych filmów science fiction, wyprodukowanych w XXI wieku. Całość oparta jest na spotkaniu siódemki przyjaciół-naukowców, podczas którego gospodarz wyjawia pozostałym niezwykłe szczegóły ze swego życia. Dziesięć lat później twórca zrealizował drugą część swego filmu, która jednak nie cieszyła się tak dużym zainteresowaniem, a mimo całkiem sporego grona entuzjastów Człowieka z Ziemi” Schenkmanowi nigdy nie udało się zrobić kariery na miarę wcześniej wymienionych Edwardsa i Trevorrowa. 

W nich cała nadzieja

Materiały promujące (pokazywany już i na Octopusie i na festiwalu polskich filmów fabularnych w Gdyni) obraz Piotra Biedronia sugerują coś w rodzaju starwarsowego fanfika. Tak naprawdę jednak twórczo przetwarza on liczne motywy z kina postapokaliptycznego; nieprzypadkowo rozpoczyna go informacja o tym, że niekoniecznie jest, ale właśnie może on być oparty na prawdziwych wydarzeniach. Fabuła jest w tym wypadku dość prosta i oprócz nurtu postapo zapożycza się również u innych klasyków, takich jak choćby “2001: Odyseja kosmiczna”, co może być odebrane jako wada. Największą zaletą tej produkcji jest jednak wyjątkowo starannie wykonana oprawa audio-wizualna. Robi ona spore wrażenie, a jednocześnie przekonuje o tym, że tak ładnie wyglądające filmy można tworzyć również przy pomocy bardzo skromnego budżetu, którego lwia część poszła zapewne na zrealizowanie modelu robota, Artura (mówiącego głosem Jacka Belera), będącego tu jednym z zaledwie dwóch bohaterów. 24. listopada film wejdzie do dystrybucji kinowej w Polsce.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper