Poker Face (2023)

Poker face (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Skyshowtime]. Kiedy gra toczy się o życie

Piotrek Kamiński | 13.09.2023, 21:00

"Poker face" zaczyna się od śmierci. Chociaż tak nie do końca, bo od sprzątania pokoju grubej ryby jednego kasyna. Ale później faktycznie następuje śmierć. A później powrót do przeszłości o kilka dni, kiedy to mamy okazję lepiej zapoznać się z ofiarą. Tani trik, ale skuteczny, oferujący widzom wgląd w psychikę zamordowanej osoby i pozwalający poczuć złość, skierowaną w stronę osób odpowiedzialnych. A więc dla widza idealnie katartyczne przeżycie. A to nie wszystko!

Rian Johnson to nie ma w internecie łatwo. Facet wyreżyserował i napisał kultowego w niektórych kręgach "Brick", stworzył Benoit Blanca i "Na Noże", reżyserował dwa z najlepszych odcinków "Breaking Bad" - "Muchę" i "Ozymandiasza"... ale zrobił też "Ostatniego Jedi" (i "Loopera", chociaż ten ludzie zdają się z jakiegoś powodu lubić), więc na zawsze już będzie się za nim ciągnął smród "faceta, który zepsuł Luke'a Skywalkera". Nie jest to przesadnie popularna opinia, ale ja tam osobiście nawet lubię ósmy epizod "Gwiezdnych Wojen". Nie wszystko, wiadomo - część wydarzeń bardzo naciągana, byle tylko pchnąć fabułę do przodu, dziwacznie szybko wyhodowane uczucie Rose do Finna, zmarnowany Snoke - ale szanuję to, że próbował rzeczywiście coś zmienić, pchnąć serię na nowe tory. Ludzie, oczywiście, nie lubią zmian, więc natychmiast zrównali go z ziemią, lecz po tym, co Abrams odwalił przy "Skywalker. Odrodzenie", Johnson przestał nagle wyglądać tak źle. Zagadkowy thriller w odległej galaktyce w jego wykonaniu oglądałbym jak zły, zwłaszcza, że facet raz za razem udowadnia, że akurat zagadkę napisać potrafi. A teraz daje nam serial, w którym napisał ich aż dziesięć (tak jakby). Czego tu nie lubić?

Dalsza część tekstu pod wideo

Poker face (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Skyshowtime]. Kłam, Pinokio, kłam!

Plotki z przyjaciółką

Główną bohaterką serialu jest Charlie (Natasha Lyonne), pracująca jako hostessa w kasynie pana Sterlinga Frosta dziewczyna w pewnym wieku. Nie powinna być zachwycona ze swojego życia - mieszka w przyczepie, po czterdziestce wciąż jej zawodem jest przymilanie się do klientów, nie ma stałego partnera - ale wbrew temu wszystkiemu, czuje się dobrze na swoim miejscu - zarabia średnie pieniądze, żyje mniej niż średnie życie, lecz mimo to nie narzeka! Wiąże się to z jej przeszłością i to właśnie ta jej przeszłość sprawia, że dobrze jej tak, jak jest. O co dokładnie chodzi?

Charlie potrafi czytać ludzi. Ale nie tak spirytystycznie, w sensie widzenia ich przeszłości, przyszłości, czy choćby ich obecnych zamiarów. Jej umiejętność pozwala jej dostrzec, czy jej rozmówca mówi szczerze, czy nie. Coś jak postać Tima Rotha w "Magii Kłamstw", tylko uproszczone - twórcy nie pokazują nam tików nerwowych, zmian w tonie głosu, ani niczego, co można by uznać za naukowe podejście. Ona po prostu wie. Ponieważ nie na tym skupia się serial, ponieważ jest to tylko narzędzie w rękach bohaterki, a nie clu całej fabuły. Ta będzie kręcić się wokół rozwiązywania zagadek kryminalnych (sympatyczny pan ze SkyShowtime porównał "Poker Face" z "Columbo", klasycznym serialem detektywistycznym z Peterem Falkiem i zdecydowanie widać podobieństwa, czy to w sposobie podawania fabuły, czy stylu wypowiedzi głównej bohaterki) oraz uciekaniu przed postacią graną przez Rona Perlmana, tudzież szukaniu na niego haka, w czym przeszkadzał jej będzie między innymi jeden z jego zaufanych ludzi, Cliff (Benjamin Bratt).

Poker face (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Skyshowtime]. Teatr jednej aktorki, tak jakby 

Mam sprawę do szefa

Natasha Lyonne dosłownie hipnotyzuje widzów swoją charyzmą i nieziemsko przepitym, przepalonym głosem. Jej Charlie to takie trochę połączenie Kolesia z "Big Lebowski" ze wspomnianym już Calem Lightmanem z "Magii Kłamstw". Żyje w przyczepie kempingowej, na śniadanie pije tanie piwo, nie daje sobie w kaszę dmuchać. No i ma tę swoją umiejętność. Widz natychmiast zaczyna ją lubić, a sympatia ta tylko rośnie z każdym kolejnym, odkrytym przez nią sekretem. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do faktu, że przy całej tej swojej inteligencji, podejmuje w pierwszym odcinku kilka naprawdę głupich, potencjalnie niebezpiecznych decyzji. I niby nie ma pojęcia jak śliskim typem jest grany przez Adriena Brody'ego Sterling Frost (jakby potrzeba było czegoś ponad jedno spojrzenie), ale biorąc pod uwagę jak sprawnie zazwyczaj działa jej mózg, ciężko aż uwierzyć, że będzie aż tak nieostrożna. Trzeba jednak przyznać, że napięcie jest tak wielkie, a atmosfera tak gęsta, że trudno usiedzieć w fotelu!

"Poker face" może pochwalić się pięknymi zdjęciami autorstwa Jarona Presanta, Steve'a Yedlina i Christine Ng (nie wiem, kto dokładnie kręcił akurat pierwszy odcinek). Kolorystyka kasynowego hotelu przywodzi na myśl kolorowe lata osiemdziesiąte, nie brakuje długich, nieruchomych ujęć, a i po raz pierwszy od nie wiem jak dawna widziałem aby w dużej, profesjonalnej produkcji ktoś robił zbliżenia poprzez manipulację soczewek, a nie najazd całą kamerą. Może i nie znajdziemy tu jakichś nie wiadomo jak nowatorskich ujęć, lecz zdecydowanie wypada przyznać, że twórcy nie poszli na łatwiznę. 

Wstęp do "Poker Face" to godzina bardzo sprawnie przygotowanej telewizji. Sprawnie przedstawia głównych bohaterów, szczerze bawi - w czym olbrzymia zasługa Lyonne - i przy okazji daje od razu widzom próbkę intryg, z którymi będzie mierzyć się co tydzień Charlie. Najbardziej jednak urzekło mnie to, że po obejrzeniu pierwszego odcinka wciąż nie mam pojęcia jak dokładnie będzie wyglądała reszta sezonu, ponieważ tak naprawdę dopiero ta pierwsza godzina ustanowiła coś, co można nazwać statusem quo, do którego będziemy wracać pod koniec każdego odcinka - jeśli dobrze zrozumiałem słowa koleżanki pracującej w SkyShowtime. Myślałem, że czasy seriali bazujących na "tajemnicy tygodnia" mamy już za sobą, ale otwarcie "Poker Face" było dla mnie na tyle wciągające, że w sumie nie obraził bym się, gdyby każdy odcinek był po prostu swoją oddzielną opowiastką, bez konkretnej tkanki łącznej. Takie to dobre.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper