Arnold (2023)

Arnold (2023) - recenzja, opinia o filmie dokumentalnym [Netflix]. Od mięśniaka do gubernatora Kalifornii

Piotrek Kamiński | 09.06.2023, 21:00

Raczej większości osób znana historia austriackiego body buildera, który stał się aktorem, a następnie ewoluował w gubernatora stanu Kalifornia. Niuansów jest to raczej niewiele, za to całkiem sporo głaskania się po plecach.

Robienie filmu dokumentalnego o postaci tak ikonicznej jak Arnold Schwarzenegger prawie że mija się z celem. Właściwie cała jego historia jest bardzo dobrze znana już od dawna, a z momentem w którym został politykiem nawet te resztki prywatności, które jeszcze mu zostały, zostały bez skrupułów wystawione na światło dnia. Co jeszcze mógł w tym wypadku dodać od siebie sam temat filmu? Raczej niewiele. Na pewno jego komentarz wynosi odrobinę ludzkiego pierwiastka do tej historii i potrafi działać motywująco, ale przede wszystkim format ten pozwala mu opowiedzieć ją w ściśle kontrolowany, skrojony pod niego sposób. Efekt? Trzy godziny klepania się po plecach i mówienia jaki to Arnold jest najlepszy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Arnold (2023) - recenzja filmu dokumentalnego [Netflix]. Jak na ironię, mało jest mięska na tym Arnoldzie 

Młody Arnie

Mam problem z wymyślaniem dla kogo ten serial właściwie powstał. Najwierniejsi fani i tak wszystko to już wiedzieli, a nawet i ci bardziej przypadkowi, dla których Arnie to po prostu ten duży z "Terminatora", nie poszerzą za specjalnie swojej wiedzy podczas tych trzech godzin, które składają się na trzy odcinki serialu, ponieważ właściwie żaden z głównych tematów nie zostaje omówiony w prawdziwie wyczerpujący sposób.

Nie dowiesz się niczego, co dałoby się skopiować na temat jego treningów ponad to, że trenował bardzo długo i wytrwale. Nie usłyszysz żadnych ciekawostek z planów zdjęciowych – ewentualnie, że to za jego sprawą dany film powstał albo, że komando powstało aby rywalizować z "Rambo" Stallone'a (o czym wszyscy nawet tylko pobieżnie zainteresowani tematem i tak już dawno wiedzieli). Najwięcej idzie się dowiedzieć o jego karierze politycznej, jako że już się zakończyła i może swobodnie rozmawiać o tym czego się z początku bał, jakie chamskie triki stosował aby pozycjonować się w lepszym świetle niż jego przeciwnicy. Ostatecznie jednak wszystkie te tematy sprowadzają się do jednego...

Arnold (2023) - recenzja filmu dokumentalnego [Netflix]. Prawdziwy człowiek renesansu i paru innych epok

Stare pasje wciąż żywe

Arnold Schwarzenegger jest po prostu najlepszym człowiekiem na świecie. Dzięki już od młodego wieku jasno określonym celom mógł poświęcać całego siebie aby zostać najlepiej zbudowanym człowiekiem świata – i to mimo trudnego dzieciństwa w jednym domu z bardzo wymagającym ojcem. Z wypowiedzi kilku jego przyjaciół i konkurentów z tamtych lat dowiemy się, że zawsze imponowało im to z jakim niesłabnącym poświęceniem i entuzjazmem Arnold podchodził do wszystkich zadań. "On dosłownie może zrobić wszystko" WIELOKROTNIE pada z ust różnych osób na przestrzeni serialu. Później słuchamy, że nawet James Cameron był pod wrażeniem tego jak Arnold doskonale rozumie postać Terminatora i jak wiedział, że musi zaufać jego osądowi w sprawie "Prawdziwych kłamstw", ponieważ jeszcze nigdy nie widział żeby Arnie w coś tak bardzo wierzył. Jamie Lee Curtis dosłownie dziękuję mu za rolę w tym filmie, ponieważ "odmieniła ona jej życie". I tak to wygląda cały czas. Różni przyjaciele Schwarzeneggera i on sam przez 180 minut opowiadają jakim wspaniałym jest człowiekiem.

Żeby nie było – bliżej końca pojawia się również temat jego nieślubnego syna, Josepha Baena. Jeśli można powiedzieć coś o Arnoldzie, to na pewno to że jest konsekwentny. Tak jak kiedy wytykano mu niestosowne zachowanie wobec kobiet, kiedy był młodszy, tak i w tym dokumencie bardzo szybko i prosto z mostu przyznaje, że owszem wydarzyło się coś takiego, nie jest z tego dumny, rozumie jak wiele osób zranił, po czym kontruje jak pomogło mu to stać się lepszym człowiekiem i płynnie przechodzi do kolejnego tematu. Zawsze umiał się sprzedać, to mu trzeba przyznać.

Forma serialu jest odrobinę podobna do omawianego niedawno przeze mnie "Nieustannie", w tym sensie, że również od czasu do czasu obserwujemy sceny z przeszłości, nakręcone specjalnie na potrzeby tej produkcji – zawsze skadrowane tak aby nie dało się do końca powiedzieć, czy to Arnold czy tylko ktoś do niego podobny. Na pewno lepsze to niż oglądanie przez trzy godziny siedzącej i opowiadającej historię głowy, od czasu do czasu przeciętej z nagraniami archiwalnymi, ale dokument o Foxie pociągnął ten temat znacznie lepiej i znacznie dalej. "Arnold" nie jest złym dokumentem – wydaje mi się, że takie nie istnieją - ale zdecydowanie mógł być ciekawszy. Nie wchodzi w żadne nowe szczegóły, nie ryzykuje, nie jest kopalnią ciekawostek, który nie będzie można później dzielić się z przyjaciółmi. To po prostu wpis z Wikipedii przerobiony na 3 godziny telewizji, podedytowany przez samego zainteresowanego. Trochę hiperbolizuję, ale rozumiesz o co mi chodzi. Są na Netflixie lepsze dokumenty.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper