Final Fantasy VII Rebirth

Final Fantasy VII: Rebirth - już nie możemy się doczekać

Krzysztof Grabarczyk | 22.01.2023, 17:00

Z legendą się nie dyskutuje, legendę się kultywuje. Gdyby to porzekadło weryfikowano co do literki, z rynku musiałaby zniknąć co najmniej połowa współczesnych renowacji. Rzadko bowiem zdarza się, żeby aktualna wersja danego dzieła szła w parze z tradycją w skali 1:1. Tutaj należy oddać pokłony m.in, ekipie z Bluepoint Games, która nie ingeruje w mechanikę, jedynie usuwa mocno zardzewiałe elementy, zastępując je nowymi. Tego samego rzec nie można w kontekście Square Enix. Wydawca trzy lata temu ufundował nam wycieczkę w niezapomniane rejony Midgaru, dystopii okrytej gigantycznymi blachami, opartej na kształcie pizzy, niczym Pac- Man. Ten rozdział jest za nami, a co skrywa przyszłość? Odpowiedzi przyjdą wraz z Final Fantasy VII: Reunion.

Uniwersum "wielkiej siódemki" sięga jeszcze czasów wielkiego romansu dawnego Squaresoftu z Nintendo. Do szóstej odsłony, cykl Final Fantasy pojawiał się kolejno na NES oraz SNES. Pierwsze tech-demo Final Fantasy VII zmontowano pod Nintendo 64. Niebawem ogień w postaci nośnika CD przyniosło PlayStation. Resztę historii znacie. Od tamtej pory, wydawca zrealizował kilka większych i mniejszych projektów ulokowanych w świecie Clouda, Avalanche i planety "Gaia". W końcu przyszła kolej na Final Fantasy VII: Remake, szumnie pompowany zapowiedziami od lat. Gra doczekała się gruntownej przebudowy, w niemal każdym aspekcie. Główną różnicą okazała się koncentracja na części historii poświęconej epizodzie w Midgarze. W klasycznej wersji, Midgar zajął grze raptem jedną z trzech płyt.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nowy horyzont

undefined

Sukces Final Fantasy VII: Remake nie leży wyłącznie w przepięknej oprawie. Historycznie, Square Enix pierwszy raz zasięgnęło technologii od zachodnich kolegów po fachu. Grę zasila silnik Unreal, co widać w cudnie wygenerowanych modelach postaci. Jeszcze w pierwotnej wersji, przeznaczonej na PlayStation 4, widzieliśmy pewien dość niechlujny kontrast. Modele bohaterów trzymały poziom od A do Z, lecz kwestia otoczenia bywała pod tym kątem dość bolesna. Miejscami jakość tekstur utożsamiała się ze wczesnym PS3, a i Final Fantasy XIII nie musiałoby się powstydzić. Rewydanie, czyli Intergrade wyrównuje te różnice, na korzyść całej gry. Sukces tkwi w konstrukcji, ponieważ gra nie stała się typowym open-worldem, jak w przypadku FFXV, z której czerpie garściami. Zręcznościowy system walki, z zachowaniem pewnych elementów oryginału (głównie materie) funkcjonuje tutaj poprawnie. Tradycjonaliści zapewne wolą turowe starcia, lecz wszystkiego mieć nie można.

Final Fantasy VII: Rebirth wyprowadzi grupę ku nowym horyzontom. Niespecjalnie musimy się głowić nad konstrukcją świata. Square Enix wyznaczyło poniekąd kurs wraz z debiutem historii o królewskiej szajce Noctisa. Tak, Final Fantasy XV, otwierające się z nad wyraz udanym coverem "Stand by me" (wyk. Florence The Machine - dop.red.) wywarło wpływ na kolejne produkcje wydawcy. Popatrzmy na ForSpoken lub Final Fantasy XVI. W obu grach widzimy coś z "Piętnastki". Stąd duże prawdopodobieństwo, że eksploracja w Rebirth wypadnie bardzo podobnie. Sam czasem wracam do Eos, świata FFXV, gdzie zarówno eksploracja oraz walka smakują dobrze, za pominięciem nieszczęsnych, końcowych rozdziałów. Znacznie bardziej ciekawią nas zmiany w narracji, ponieważ część pierwsza tej trylogii wprowadza ich całe multum. Bez zarzucania spojlerami, dzieje się sporo. Rebirth to przecież cały świat poza Midgarem, z niezapomnianym lokacjami obecnymi w oryginalnej wersji.

Next-gen only

undefined

Kluczową decyzją okazuje się przekierowanie gry wyłącznie pod aktualną generację, w tym przypadku, PS5. Powodem tego stanu rzeczy jest dysk SSD, oraz czasy ładowania lokacji. "Oprawa jest jednym z kluczowych elementów, lecz ważna jest równieś szybkość dostępna poprzez SSD. Wszyscy, którzy znają oryginalną historię, mogą sobie wyobrazić w jak obszernym świecie dzieje sie akcja po Midgarze. FF VII Rebirth rozciąga ten świat, czemu nie służą długie ekrany ładowania" - twierdzi producent, Yoshinori Kitase. Co z modelami postaci? W kwestiach wizualnych, to jeden z najmocniejszych aspektów Final Fantasy VII: Remake. Kitase wspomina, że nie przypadkiem wydano edycję Intergrade, w nawiązaniu do PS5. Dzięki gotowej już technologii, proces produkcji jest płynny. Zatem jedyne, czego możemy się w tej materii spodziewać to kosmetyka.

Nawet w klasycznym wydaniu Final Fantasy VII, ten świat nadal mnie urzeka. Nuta towarzysząca eksploracja choćby Cosmo Canyon czasem rozbrzmiewa w osobistej playliście. To wielka, pokoleniowa historia, o której wydawca nieprędko pozwoli nam zapomnieć. Przepisana pod współczesne standardy, jakoś poradziła sobie z krytyką. Kitase zapewnia, że nic co było kluczowe w oryginale, nie zostanie pominięte. Nie możemy się doczekać ciągu dalszego tej historii. Nie martwimy się o jakość, ponieważ ta już w Remake zachwycała, i robi to nadal. Tytuł niedawno mogliśmy sprawdzić dzięki ofercie PlayStation Plus. Apropo, wzięliście kwiatka od Aerith?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Final Fantasy VII Rebirth.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper