Velma (2023)

Velma (2023) - recenzja, opinia o serialu [HBO]. Nie oczekujcie za wiele, to się nie zawiedziecie

Piotrek Kamiński | 13.01.2023, 21:00

Velma Dinkley jest wycofaną nastolatką, która ma awersję do rozwiązywania zagadek, odkąd zaginęła jej mama. Brutalna śmierć jednej z jej koleżanek ze szkoły sprawi, że będzie musiała zakopać topór wojenny z dawną najlepszą przyjaciółką i znaleźć mordercę zanim uderzy ponownie.

Uwielbiam Scooby'ego od najmłodszych lat. Na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy Cartoon Network było najwyżej importem zza oceanu, więc można było oglądać po angielsku albo wcale (jeśli ktoś w ogóle miał kablówkę), brat przynosił mi kasety video z bajkami Hanna Barbera. Byli tam Flintstone'owie, Jetsonowie, Kot Tip Top, Prywatny Detektyw Pan Pchełka, Goryl Magilla, Pies Huckleberry i właśnie Scooby-Doo. Dokładniej wersja ze Scrappym, która dla większości świata jest największym szambem świata ze względu na postać małego psiaka, ale dla mnie wiąże się z jednymi z najcenniejszych wspomnień z młodzieńczych lat. Dzisiaj sam pokazuję te odcinki swojemu synowi i obaj świetnie się bawimy, nawet mimo dosyć trywialnej, powtarzalnej konstrukcji poszczególnych odcinków. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ "Velma" ANI TROCHĘ nie przypomina tamtego serialu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Velma (2023) - opinia po 2 odcinkach serialu [HBO]. Wulgarna papka

Velma i daphne

Pierwszy odcinek otwiera scena, w której Daphne (Constance Wu) stoi w szkolnej szatni i zauważa karalucha. Sekundę później wbiega na niego drugi karaluch i zaczynają kopulować. Kolejną sekundę później Daphne wchodzi pod prysznic ze swoimi koleżankami i pyta czy zauważyły, że piloty seriali zawsze zawierają znacznie więcej golizny i przemocy niż reszta sezonu. Oczywiście dziewczyny stoją nago pod prysznicami i tylko strategicznie umiejscowiona piana zakrywa im sutki i łona. I już wiemy, że to jeden z tych seriali, które będą więcej czasu spędzały na dekonstruowaniu klisz i generalnie konwencji serialu/horroru, niż na budowaniu solidnej narracji.

Nie mija wiele czasu, a szalenie istotnym tematem rozmów staje się seksualność poszczególnych postaci. Ktoś się wykłóca, że dziewczyny też są czasami napalone, czy Velma (Mindy Kaling) nie jest lesbijką, a Fred (Glenn Howerton) gejem i tak dalej. Ponieważ w dzisiejszej telewizji to właśnie są najważniejsze tematy. Nieważne, że przez dwa odcinki śledztwo w sprawie morderstwa (później już podwójnego morderstwa) nie ruszyło choćby o centymetr. Grunt, że wiemy, że Fred jest lalusiem z problemami, a Velma i Daphne... No. Nie będę mówił.

Sposób pisania dialogów przywodzi na myśl rozwrzeszczanego nastolatka. Gadają wszyscy. I dużo. I wulgarnie i bez większego składu. Nasza główna bohaterka siedzi w domu i opierdziela ojca, że spotyka się z młodszymi kelnerkami, mimo że jej mama technicznie rzecz biorąc wciąż uznawana jest za zaginioną, a nie martwą. Natychmiast zza kadru wyskakuje rzeczona kelnerka i tłumaczy, że to nie fair, bo coś tam. Po czym zauważa, że dziecko które nosi w brzuchu kopnęło, więc w jednej sekundzie wyskakuje z ciuchów i zaczyna pozować do "uroczych", matczynych zdjęć. Na stole kuchennym. Przy swojej pasierbicy. Natłok bodźców staje się nieznośny zanim jeszcze dobrze zawiąże się fabuła.

Velma (2023) - opinia po 2 odcinkach serialu [HBO]. Przebłyski geniuszu w morzu kału

Ujęcie ze zwiastuna

Sam pomysł na bardziej odkręconą wersję Scooby'ego wydaje się być całkiem ciekawy. Coś podobnego próbował już zrobić James Gunn w pierwszym filmie live action, ale studio nie pozwoliło mu wtedy na taki numer. Zostały tylko delikatne nawiązania do tamtej bardziej hardkorowej wersji scenariusza, jak choćby scena, w której Scooby i Kudłaty robią sobie grilla w aucie, ale z zewnątrz wygląda to jakby jarali zielsko, albo fakt, że dziewczyna Kudłatego nazywa się Mary Jane, co jest jego ulubionym imieniem ever. Jestem przekonany, że dałoby się to zrobić dobrze. I "Velma" ma nawet przebłyski geniuszu w zakresie kreacji postaci, ale zwyczajnie nie potrafi ich należycie wykorzystać, bo zamiast tego woli ciągnąć dyskusję o ich seksualności. Czasami pojedynczy dialog, czy akcja dały radę wywołać uśmiech na mojej twarzy, ale było tego zdecydowanie za mało. 

Nie rozumiem po co było raz jeszcze zmieniać postaciom pochodzenie (Velma była już kiedyś azjatką, teraz jest hinduską). Nie jestem fanem grzebania przy postaciach, które już znam i lubię. To powiedziawszy, nawet spodobał mi się Kudłaty w wykonaniu Sama Richardsona. Może dlatego, że scenarzyści nie robią z koloru jego skóry jakiegoś wielkiego halo, a może po prostu dlatego, że chłopak jest całkiem zabawnie napisany i sympatycznie zagrany. Twórcy regularnie śmieją się z faktu, że Kudłaty zawsze dużo jadł, miał dziwny głos i nadużywał słowa "like", przez co w fandomie utarło się, że lubi sobie złapać buha, śmierdziucha. Ta tutejsza wersja kilka razy powtarza, że narkotyki są złe. Miłe mrugnięcie okiem w stronę fanów. Pozostali bohaterowie są do granic możliwości wyolbrzymionymi wersjami samych siebie. Tak więc Daphne jest popularną dziewczyną i trochę zołzą, w stronę Velmy pada czy nie jest przypadkiem lesbijką, ponieważ dziwnie się ubiera i zachowuje - za to nie jest przesadnie mądra, bo matmę odrabia za nią Kudłaty - a Fred to zniewieściały blondasek i stanie się cud, jeśli ostatecznie nie okaże się, że jest gejem.

Moim największym problemem z tym serialem jest to, że nic z tego, co tu wyżej opisałem nie kojarzy mi się ze Scooby-Doo. To jakby ktoś wziął tę lekką, niewinną markę i po złości postanowił zrobić z niej szmatę. Zagadka po dwóch odcinkach dosłownie stoi w miejscu, ponieważ ważniejsze jest to wszystko o czym już napisałem plus halucynacje męczące Velmę jako wyraz traumy po stracie matki. Problem w tym, że poza ciekawymi wizualiami (robale wchodzące w ciało, formujące dłoń i prześlizgujące się w stronę szyi, a później serca wyglądają naprawdę dobrze!), nie wnosi to niczego do fabuły. Tak jakby twórcy zdawali sobie sprawę, że fani oczekują duchów i strachów, więc dali je im w postaci halucynacji.

Przed premierą dziwiłem się jak można robić serial o postaciach ze Scooby-Doo i nie mieć przy tym samego Scooby'ego. Po tym, co zobaczyłem w pierwszych dwóch odcinkach, cieszę się, że go tam nie ma. Przynajmniej mi go nie zepsują. 

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper