Avatar

Avatar 3 o ognistych Na’vi? Brzmi… nieco dziwnie

Kajetan Węsierski | 09.01.2023, 21:30

Końcówka 2022 roku minęła mi pod znakiem Avatara. I oczywiście miało to związek z premierą sequela, na który fani pierwszej odsłony musieli czekać ponad trzynaście lat. A jakkolwiek na to nie spojrzeć, mówimy tu o naprawdę solidnej przerwie. Przez ponad dekadę zmieniła się przecież technologia, nieco zrewolucjonizowały się trendy i prawdopodobnie gusta odbiorców również uległy przemianie. 

A jednak James Cameron postanowił raz jeszcze rzucić nas w objęcia zjawiskowej Pandory… Wracając jednak do początku tekstu - końcówka roku upłynęła mi pod znakiem Avatara, albowiem z oczywistych względów, oprócz seansu kontynuacji, postanowiłem kolejny raz odświeżyć sobie pierwszą część. Wszak nawet wracając do niej co kilka lat, trudno wszystko zapamiętać. To naprawdę rozbudowana przeprawa. 

Dalsza część tekstu pod wideo

I oglądając tak film po filmie, można bardzo szybko dojść do pewnych wniosków, które wiążą się z podobieństwami. Albo inaczej - widać pewną tendencję i prawdopodobnie plan, który może mieć znakomity reżyser na dalszy rozwój uniwersum. Pewnie poszlaki zostawiają bowiem jego niedawne wypowiedzi, które… Cóż, wybrzmiewają dość dziwnie. Zacznijmy jednak od samego początku. 

Plemiona Pandory

Dobra, gwoli przypomnienia - pierwsza część, ta z 2009 roku, prócz rewolucji technologicznej, przyniosła nam Na’vi mieszkających na gałęziach drzew. Wiecie, dokładnie to plemię, do którego wbił się Jake Sully i dla którego stał się Toruk Makto. Spali w liściach, na wysokościach czuli się jak w domu, a podniebnie wyspy zdecydowanie sprawiały, iż czuli się komfortowo i bezpiecznie. Były ich naturalnym środowiskiem.

Jeszcze pod koniec filmu, gdy główny bohater zbierał ekipę na wielką walkę z „ludźmi nieba”, dowiedzieliśmy się, iż na Pandorze żyje wiele plemion, które funkcjonują w podobny sposób, ale różnią się pewnymi zasadami, formą wierzeń, zdolnościami czy przyzwyczajeniami. Co ważne, wtedy wyłącznie o tym napomknięto. Bez szczegółów, bez konkretów, a przede wszystkim bez dokładnych prezentacji. 

Zmieniło się to oczywiście przy okazji drugiej części, gdzie już sam tytuł, „Istota Wody”, zdradzał, że nasi bohaterowie zejdą z drzew na ziemię, a być może nawet głębiej! Tak się oczywiście stało - nie zdradzając szczegółów oraz genezy, rodzinka Sullych wylądowała pośród plemienia wody, które okazało się stosunkowo różne od początkowo poznanych Na’vi. Co ciekawe, odmienne nie były wyłącznie charaktery, ale także warstwa wizualna. 

Prawdopodobnie w związku z ewolucją, wodni Na’vi mieli znacznie grubsze ogony, mocniejszą budowę ciała, swego rodzaju błony między palcami oraz - co bardzo prawdopodobne - lepiej rozwinięte płuca, aby dłużej wytrzymywać w głębinach. To można traktować jako kolejny dowód, iż o Pandorze - ogromnej planecie - wciąż wiemy zdecydowanie mniej, niż moglibyśmy przypuszczać

Ogień! 

Teraz natomiast możemy przejść do jednego z niedawnych wywiadów udzielonych przez Jamesa Camerona. Reżyser rozmawiał z redakcją francuskiego 20 Minutes i zdradził tam ciekawe informacje na temat przyszłości serii oraz tego, jak postrzega dotychczasowe plemiona mieszkańców kosmicznej planety, które miał okazję zaprezentować szerszej widowni. 

Dostawaliśmy wszak dwa plemiona - jedno związane z lasem i drugie związane z wodą. Oba pokojowe, skore do rozmów i dalekie od czynienia nieuzasadnionego zła. Przy okazji „Avatara 3” dostaniemy zupełnie nowy klan - Ludzi Popiołu (Ash People), którzy mają być pierwszymi wrogimi Na’vi. I być może to właśnie ten ród będzie służył w formie głównego antagonisty nadchodzącej produkcji. 

Zmierzam jednak do tego, iż James Cameron zdaje się iść w kierunku, który być może okaże się… Zgubny? Umówmy się, jeśli wszystko będzie szło właśnie w stronę zabawy żywiołami, to cały Avatar straci swoją dotychczasową nieprzewidywalność. Jeśli pójdziemy na trzecią część, poznawać plemię ognia, a później czwartą, gdzie dostaniemy… Nie wiem, plemię ziemi? To zacznie mi to pachnieć Legendą Aanga. A to nie ten Avatar! 

Do wpadki daleko

Mimo tego zdecydowanie warto zaznaczyć, że reżyser o takim nazwisku po prostu zasługuje na odpowiedni kredyt zaufania. Pójście w taki banał byłoby do niego bardzo niepodobne i nie chce mi się wierzyć, że zdecyduje się na taki krok. Czuję, że być może nas zaskoczy. Nie chcę być także źle zrozumiany - taka formuła nie będzie czymś złym i na pewno nie sprawi, że sama marka będzie mogła zostać przekreślona. Będzie to po prostu zaskakujące i dziwne. 

I nie wiem, czy da radę utrzymać swoisty fenomen na przestrzeni 7-8 (czy ile tam jeszcze Cameron ma w głowie) filmów. A najgorsze, co może się stać przy tak rozległej marce, to monotonia i znużenie. Widzimy to po wielu uniwersach, które są rozbudowywane w podobny sposób. Pandora jest zapewne ograniczona, ale któż tak naprawdę wie, z jak dużą planetą mamy do czynienia a praktyce… 

Koniec końców podtrzymuję moje zdanie - opieranie historii na zgłębianiu kolejnych plemion, które bazowały będą przede wszystkim na prawach żywiołów, może okazać się nieco zgubne. Jeśli jednak wszystko będzie dobrze ograne, a kolejne części nie przyniosą nam po prostu trzech godzin poznawania nowych kultur i walki z jednym groźnym złoczyńcą otoczonym przez garstkę przydupasów, to będzie się to mogło ciągnąć jeszcze naprawdę długo. 

Osobiście wierzę, że właśnie tak może być. W końcu James sam wprost przyznał, że im dalej w las, tym będzie lepiej. Jak wspomniałem w weekendowym newsie, zdradził, iż dotychczasowe filmy można traktować wyłącznie jako przystawki. Jeśli te słowa się potwierdzą, to… Nie mam nic przeciwko, mogę siedzieć nawet pół dnia w kinie. 

Źródło: Własne
Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper