FIFA 23

Electronic Arts nie wyciąga wniosków? Miesiąc po premierze FIFY, a oni zmieniają gameplay…

Kajetan Węsierski | 25.11.2022, 21:30

FIFA 23 wyszła naprawdę nieźle. I mówię to jako wieloletni fan, który w ostatnich kilku odsłonach spędził pewnie grubo z 1000 godzin. Zresztą - wspominam tegorocznej części z perspektywy gościa, który zdążył wybić ponad setkę tylko w niej. Wydaje mi się, że jest tej już okres, po którym mogę wysuwać jako-takie wnioski. Cóż, przynajmniej chciałbym mieć taką nadzieję, albowiem Electronic Arts potrafi zaskoczyć. 

I mówię to z autopsji - wielokrotnie w swojej historii pokazywali, że nawet po kilkuset rozegranych godzinach, może dojść do sytuacji, gdzie okaże się, iż „wiem, że nic nie wiem” (cytując klasyk). Tak to jednak bywa w produkcjach rozwijanych praktycznie nieustannie przez rok i działających w formule, gdzie nawet minimalna zmiana rozgrywki może zmienić podejście do projektu o całe sto osiemdziesiąt stopni. Tak to niestety wygląda. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Trzeba jednak przyznać, że w FIFIE 22 obeszło się bez tego. I być może z tego względu wiele osób tak dobrze wspomina rzeczoną część? Cóż, trudno jednoznacznie stwierdzić. Faktem jest natomiast, że rzeczywiście było raczej spójnie i bez zmian. A gdy już zaczynałem wierzyć, że pozostanie to standardem, a nie odstępstwem od normy, EA postanowiło pokazać, że wszystko u nich jest na miejscu. Czyli że panuje kompletny bałagan. 

FIFA 23 a AcceleRATE

Zacznijmy jednak od samego początku. Największą zmianą w mechanice rozgrywki bieżącej odsłony największej serii gier piłkarskich była implementacja stylów biegu. Każdy z piłkarzy wyróżniał się jednym spośród trzech dostępnych: Controlled, Explosive oraz Lenghty (w wolnym tłumaczeniu są to bieg standardowy, bieg eksplozywny oraz wydłużony [w tym przypadku krok]). Wszystkie były oczywiście różne od siebie. 

Controlled oferował klasyczną formę biegu, Explosive to bardzo szybki start i wyrównanie prędkości po pewnym dystansie, a Lenghty sprawiał, że pomimo wolnego startu, piłkarz osiągał niesamowitą prędkość i zdawał się przyspieszać z czasem. W związku z tym to właśnie ten ostatni był najkorzystniejszy. A że często posiadali go zawodnicy z większą budową ciała (zazwyczaj wolniejsi w statystykach), to stawiali się grywalni. 

W poprzednich odsłonach FIFY można było bazować na najprostszym założeniu, gdzie szybcy zawodnicy gwarantowali sukces. Praktycznie na każdej pozycji (za wyjątkiem bramkarza) tempo było najważniejszą statystyką, a inne okazywały się drugorzędne. Im więcej prędkości, tym lepiej. Teraz, dzięki reformie stylów biegu, całkowicie się to zmieniło. Tacy zawodnicy jak Toni Kroos, Casemiro czy Memphis Depay stawali się genialnymi opcjami

Piłkarz nie musiał już mieć ponad 90 punktów tempa, aby wyprzedzać bocznych obrońców. I choć rodziło to niekiedy dziwne sytuacje, gdzie Van Dijk doganiał na 60 metrów Viniciusa, to koniec końców była to zmiana na plus. Niegrywalne karty stawały się grywalne, a my - jako gracze - musieliśmy opracować nowe taktyki pokonywania przeciwników. Stare i sprawdzone w kilku ostatnich częściach sposoby mogły odejść do lamusa. 

Nie mogło być za pięknie… 

Jak się już jednak domyślacie, byłoby zbyt pięknie, gdyby zostało. Wtedy chciało się krzyczeć kultowe „chwilo trwaj!”, a dziś pozostaje już tylko wzdychać do czasów sprzed tygodnia. Wszystko zmieniła bowiem zaledwie jedna aktualizacja - pozornie niewielka, a w praktyce niezwykle znacząca dla rozgrywki. Przez zaledwie jeden update oszalał cały rynek, a wyuczone schematy można było puścić w zapomnienie. 

Otóż pewnego razu EA postanowiło osłabić wydłużony styl biegu. Nie zrobili tego jednak w minimalny sposób - oni całkowicie wyrzucili go do kosza. Nie tylko zmniejszyli jego możliwości, ale najzwyczajniej w świecie uczynili nieskutecznym. Można właściwie napisać inaczej - wróciliśmy do statusu quo, do punktu zero. Wszystko funkcjonuje dokładnie tak, jak funkcjonowało na przestrzeni kilku minionych odsłon.

Jedynym elementem, który wpływa na tempo biegu, znów pozostała jedynie liczba oczek przy odpowiedniej statystycy na karcie. Nie jest to oczywiście nic złego, bo funkcjonowało przez wiele lat, ale… Skoro już doszło do sytuacji, gdy w pewnym sensie mieliśmy rewolucję (bardzo ciepło przyjętą, warto dodać) i bardzo fajne odświeżenie rozgrywki wymagające od graczy niejako nauczenia się wszystkiego od zera, to po co było to zmieniać? 

Słowem o wnioskach

I choć myślałem, że Electronic Arts nauczyło się na wnioskach i zaczęło analizować pewne błędy z przeszłości, to niestety nic tych rzeczy. Okazało się, że dalej tkwimy w tym samym bagnie, a pierwsze sto godzin gry, które spędziłem na wirtualnych boiskach do połowy listopada, nie zdało się na nic. Wszak od nowa trzeba uczyć się mechanik oraz zasad ich działania na najnowszym silniku i zasadach. 

Mamy więc niemal dwa miesiące od chwili debiutu, a deweloperzy zdecydowali się rzucić wszystko na łeb, na szyję. I czemu? Właściwie trudno nawet odpowiedzieć na to pytanie. Gdy coś działa, to powinno się to zostawić. A gdy pojawiają się wątpliwości, należy to szlifować. Nie potrafię sensownie uargumentować implementacji tak znaczącej zmiany po kilku tygodniach od premiery. I to w grze multiplayer. 

Zaburzyło to dotychczasowe taktyki, całkowicie rozwaliło rynek piłkarzy, popsuło opcje handlu, zmieniło obraz zabawy… Wymieniać i wymieniać można w nieskończoność. Koniec końców wniosek jest jeden - FIFA wróciła do starych zasad. I to po tym, jak zaoferowała coś ciekawego i niejako innowacyjnego. Electronic Arts nie wyciąga wniosków. A przecież nie mamy żadnej pewności, że za dwa miesiące znów czegoś nie wymyślą… 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do FIFA 23.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper