Halo

Halo: Infinite - przerost ambicji 343 Industries? Master Chief poszedł na urlop

Krzysztof Grabarczyk | 04.06.2022, 10:00

Niecałe dwa lata wstecz byliśmy świadkami rzeczy niespotykanej. Bynajmniej, wręcz irracjonalnej w świetle tak przepotężnej marki jaką od zarania dziejów Xbox stało się Halo. Wytarty, zielony pancerz, obowiązkowe "one-linery", jeden archetypiczny, zachodni superbohater kontra reszta wszechświata. 

Nikt nie dyskutuje z prawdziwą legendą. Stąd oczekiwania Halo: Infinite przekroczyły wszelkie normy. Nowa gra markująca przybycie zapowiedzianego Xbox Series X - niczym prawie dwadzieścia lat wstecz, gdy Xbox w chwili launchu sprowadził na ten świat Combat Evolved. Pokaz Halo: Infinite zakończono niemałym falstartem, więc studio dało sobie kolejny rok na względne dopracowanie produktu. Przeznaczenie gry na wszystkie konsole rodziny Xboxa nie do końca wyszło in plus. Microsoft szczycił się imponującym wynikiem 20 milionów graczy w okresie premierowym i chwilę potem. Biorąc pod uwagę natychmiastową dostępność gry za pośrednictwem Xbox Game Pass oraz popularność marki - wynik absolutnie przewidywalny. Statystyczna uczta nie potrwała jednak zbyt długo, ponieważ aktywność graczy jakby szybko uleciała. Co jest powodem tendencji spadkowej w popularności Halo: Infinite? Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Po kolei. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Historia nie lubi się powtarzać

Patrząc tak zupełnie wstecz, debiut każdej odsłony Halo odbierano jako pewnego rodzaju wydarzenie historyczne. Tak bynajmniej działo się za czasów Bungie. Premiery Halo 2 czy kolejno części trzeciej opisywano jako fakt historyczny i to nie byle jaki. Analogią staje się okres poprzedzający debiut Infinite - niemalże z nadejściem kolejnej konsoli. Stało się niestety inaczej. W pewnym sensie, trafiliśmy na sytuację totalnie bezprecedensową. Marketing gry ruszył - bez samej gry w sprzedaży. Chief przez okres kilku miesięcy zdobił puszki napojów Monster Energy zachęcając gromadzenie punktów XP obecnych na opakowaniach. Na swój sposób, to kolejne historyczne wydarzenie w całym uniwersum Halo. Minęły miesiące, gra wreszcie pojawiła się na swoim miejscu. Zaszczepiono otwarty świat cierpiący na generyczność - ale to już choroba XXI wieku w grach preferujących otwarty świat. 

Ciężko zadbać o mocną różnorodność. Halo jako seria zresztą opiera się na ciągłej przyjemności strzelania. Nigdy nie widzieliśmy tutaj większych rewolucji. To społeczność graczy nadała serii unikatową wartość. Zwłaszcza na serwerach, rozpoczynając od Halo 2. Infinite zaplanowano na potężny projekt, wspierany latami. Deweloper stara się na bieżąco aktualizować sieciowe warianty rozgrywki, lecz tytuł mierzy się z coraz bardziej odczuwalną retencją graczy. Czy Halo: Infinite wróci jeszcze do formy? Z regularnie pojawiających się 200 tys. graczy na serwerach gry obecnie wartość ta spadła raptem do 20 tys. dziennie. Dane są dość brutalne, lecz z liczbami się nie dyskutuje. Halo: Infinite w końcu nie wprowadza żadnych zmian w rozgrywce, nadal opiera się na tradycji. Co zatem się dzieje? Często przytacza się względnie skromną zawartość, czyli rzecz którą zawsze rozpieszczano graczy. Obecnie sytuacja ulega stopniowej poprawie, lecz sami odbiorcy niespecjalnie wracają do rozgrywek. Intensywność meczy w starszych odsłonach cyklu pozostaje zatem pieśnią przeszłości. Czy ktokolwiek przypuszczałby taki obrót spraw? 

Nawet Halo 5: Guardians cieczy się w tej dziedzinie większym uznaniem i zainteresowaniem. Dla wielu to wciąż świetny tryb multiplayer. Zerkając na wizerunkowy status Halo: Infinite - gra pada ofiarą własnej ambicji. Master Chief z impetem wleciał w otwarty świat, lecz obecnie wysłano go na przedwczesny urlop. O grze zrobiło się relatywnie cicho, natomiast kolejne aktualizacje przechodzą jakby bez echa. W maju dodano tryb współpracy w ramach drugie sezonu nowej zawartości. Zdaje się, że to wciąż za mało. A może zmieniły się preferencje samych graczy? Być może Halo w świetle tych wszystkich, współczesnych strzelanek opartych na sieciowych modułach stanowi już atrakcję wyłącznie dla weteranów? Pisać o Infinite jak o porażce to oczywiście przesada. Tytuł w pojedynczej kampanii stanowi naprawdę udane połączenie otwartej mapy, gunplayu i wciąż tego samego bohatera. 

Monetyzacja

Halo

Fani nie kryją niezadowolenia również z powodu zawarcia w grze mikrotransakcji. Wszelkiej maści dodatki w postaci kustomizacji broni czy pancerz. Żądane kwoty zakrawają na małą zbrodnię, natomiast zdobycie czegokolwiek za punktu uzyskane w grze to syzyfowa praca. Studio wysłuchało graczy w tej kwestii lecz nadal jest tutaj całkiem sporo do poprawy. Problemem okazuje się również wersja na PC nie stroniąca od kłopotów technicznych czy nieuczciwych graczy. Słowem, Halo: Infinite jest nadal lepszą wersja alfa niż finalnym, kompletnym produktem. Ambicja jest duża, lecz czy graczom wystarczy cierpliwości? Statystyki są obecnie na niekorzyść 343 Industries. Minie kolejny rok i publiczność w końcu zacznie domagać się kolejnej, wielkiej historii z Master Chiefem niż garść comiesięcznych nowinek o mniejszych aktualizacjach. Tak to już działa.  

Niezależnie od finalnej premierowej zawartości Infinite, czekam na kompletną wizję 343 Industries. Cross-genowość nasuwa obawy co do jakości, która zyskałaby dzięki wyłączności dla obecnej generacji Xbox, lecz Microsoft nie chce się bawić w podziały. Skoro właściciel marki przewiduje 10-letnie wsparcie projektu, doczekamy się solidnej poprawki dla Series X. Ten nadal jest uśpioną bestią, niczym jego klasyczny przodek. Pierwszego Xboxa mam po dziś dzień, wraz z Combat Evolved. Tradycyjna koncepcja Infinite oraz ostatni Xbox byłby cudownym powrotem do bogatej przeszłości grania. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Halo Infinite.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper