Chrono Cross

Chrono Cross - alternatywne piękno po dekadach

Krzysztof Grabarczyk | 01.05.2022, 11:00

Istnieją w tej branży firmy z przepotężnym dorobkiem interaktywnej kultury. Takie, których nazwa dzisiaj wywołuje mieszany odbiór zarówno młodszych oraz bardziej doświadczonych pokoleń. Wbrew obecnym trendom, mają asa w rękawie - samą nostalgię. Często na niej bazują. Przypadek Square Enix jest prawie książkowy. Nieprzerwanie od drugiej połowy lat 80. potęga dawnego Squaresoft zrodziła wiele niezapomnianych przygód. 

Era PSX to przede wszystkim złote czasy, rozkwit gatunku jrpg. Zanim jednak poznaliśmy historię Clouda Strife'a, Aerith czy ekologicznej do bólu grupy Avalanche, Squaresoft rozpoczął pisanie bogatych historii już w erze 16-bitowej. Za największe osiągnięcie dwuwymiarowych światów niepodzielnie uważałem Chrono Trigger (1995, Super Nintendo). Podróże w czasie, nieliniowa narracja, paczka jakże zróżnicowanych bohaterów oraz klasyczna turowość starć. Dzisiaj ową tradycję podtrzymuje już tylko Persona 5. Ponadczasowa opowieść o Crono pozostawała samotnym cudem do chwili, gdy ktoś postanowił zrealizować niebezpośredni sequel z ujęciem alternatywnych światów. Wszystko by Chrono Cross nie przypominał nazbyt wielkiego poprzednika. Z okazji wydawnictwa Radical Dreamers Edition, przenieśmy się na moment w dawną rzeczywistość. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Konflikt technologii

Chrono Cross

Chrono Trigger jak większość przedstawicieli swojego gatunku stawiał na izometryczny rzut. System zainicjowany przez klasyczną The Legend of Zelda (1987, Nintendo Entertainment System) pozostaje niezawodny nawet obecnie. Istnieje szereg współczesnych produkcji mocno bazujących na takiej perspektywie rozgrywki. Po udanej premierze gry, nastał moment refleksji. Tytuł cieszył się powszechnym uznaniem chociaż polska gawiedź usłyszała o Chrono Trigger dopiero po latach. Przyczyną tego stanu rzeczy stał się brak oficjalnej premiery SNES w Polsce. Kiedy druga ze stacjonarnych konsol Nintendo zdobywała rynek, nasze lokalne podwórka dopiero zaznajamiały się z Pegasusem, czyli tajlandzką inkarnacją stareńkiego NESa. Historia znana i nieznana. O okolicznościach pojawienia się systemu w naszym kraju pisano historyczne elaboraty w PSX Extreme oraz Pixel. Odsyłamy do tamtych źródeł. Przenieśmy się na moment przed 1999 rokiem, zanim Chrono Cross doczekało się oficjalnej premiery w Kraju Kwitnącej Wiśni. 

Twórca scenariusza, Masato Kato został spytany o możliwość tworzenia kolejnej gry z nazwą "Chrono" w tytule w stylu Radical Dreamers, gry tekstowej opartej na uniwersum Chrono Triggera. Miło ze strony wydawcy, że zremasterowana edycja Chrono Cross doczekała się tej bonusowej zawartości. Zgodzę się z Rogerem, który uwzględnił w recenzji Chrono Cross: Radical Dreamers Edition absencję legendarnego precedesora. Chrono Trigger aktualnie jest dostępny niemalże na wszystkich platformach sprzętowych. Pazerność dzisiejszego Square Enix nie zna czasem granic. Kato brał pod uwagę możliwość rozwinięcia niedokończonych wątków w poprzedniej grze. Wraz z producentem Hiromichim Tanaką zdecydowali inaczej. Nowy projekt nie stanie się bezpośrednim kontynuatorem Chrono Triggera. Dzieło z 1995 roku wkrótce miało otrzymać "drugie życie" dzięki szykowanej kolekcji Final Fantasy Chronicles na PlayStation. Po dziś dzień zbiór pierwszych gier Final Fantasy oraz paczki Crono widnieje na aukcjach w zawrotnych sumach. 

Kolekcjonerski retro-diament. Obaj twórcy uznali, że linia czasowa Chrono Triggera dzięki przeniesieniu na PSX zostanie przedłużona dla młodszych pokoleń. Cóż, mieli rację. Mój pierwszy kontakt z tym uniwersum przypada na beztroskie lata młodości z jasnoszarym pudełkiem pod telewizorem. W trosce o nowych odbiorców postanowiono, że Chrono Cross zostanie pozbawiony koneksji z tamtym osiągnięciem. Zrezygnowano również z motywu podróży w czasie by nie zakłócać spójności tamtej historii i nie żonglować scenariuszem. Tak to się zaczęło. Historia niemego chłopca imieniem Serge rozpoczyna się na pięknie malowanej, tropikalnej scenerii. Estetyka oraz gustowne mieszanie barw spowodowały, że tytuł stanowił wizualną chlubę PSX. Gdyby twórcy podjęli decyzję o pełnym trójwymiarze - być może nie zapamiętalibyśmy tej produkcji dzisiejszą miarą. Połączenie dwuwymiarowego tła i trójwymiarowych postaci oraz pięknych renderów to fuzja starego z nowym. Najbardziej udany z technologicznych konfliktów. 

Siła nostalgii

Chrono Cross

Chrono Cross bazując na wątkach światów alternatywnych w pewnym sensie kojarzył się z Chrono Triggerem. W obu przypadkach walutą opowieści pozostawał czas i jego figle. Zmiany dotknęły przede wszystkich sposobu prezentacji ora system walki. W stosunku do trzech PSX-owych odsłon Final Fantasy, w Chrono Cross zaszczepiono kilka nowości. Przede wszystkim, zamiast magii dodano tzw. Elements oraz punkty Staminy. W trakcie pojedynku mogliśmy zwyczajnie zbiec z pola walki. Wizualnie studio osiągnęło koncepcyjny i techniczny szczyt. Renderowane wstawki, piękne tła i warstwa artystyczna. Gra stała tropikalnym settingiem oraz szczyptą architektury starszych cywilizacji. Piękno wcielone, które miejscami zwyciężyło nawet z liderem PSx-owego panteonu graficznych wodotrysków, Final Fantasy IX (2000, Square Enix). Chrono Cross nigdy nie pojawił się na rynku europejskim. 

W pewnym sensie, wydanie Radical Dreamers Edition to historyczny moment dla fanów gatunku. Oto wielki, niedostępny dla licznych Chrono Cross uroczyście debiutuje w Europie. Szkoda, że jak każdy z obecnych remasterów Square Enix - został potraktowany niezwykle zachowawczo. Więcej w temacie napisał Roger, więc odsyłam do jego recenzji. Mimo wszystko, jak ostatecznie przyjęła się oryginalna wersja chwilę po rozpoczęciu nowego millenium? Gra sprzedała się w początkowym nakładzie 850 tysięcy na świecie, oraz 650 tysięcy w samej Japonii. Tytuł doczekał się wydania w serii "Greatest Hits" w Stanach Zjednoczonych. Krytycy docenili przede wszystkim oprawę, niespotykany system walki, zróżnicowanych bohaterów oraz decyzję o przełamaniu konwencji Chrono Trigger (motyw alternatywnej wersji świata). Electronic Gaming Monthly wystawiło notę 10/10//9.5 w potrójnej skali ocen. 

GameSpot nie zawahał się przy wystawieniu maksymalnej oceny natomiast japońskie Famitsu uraczyło Chrono Cross 36/40. Pismo nominowało grę w kategorii Console Game of the Year 2000. Chrono Cross pozostaje ostatnim cudem serii. W 2001 roku sam Hironobu Sakaguchi ujawnił, że przewinęły się inicjatywy dla kolejnej gry Chrono, Kato był zainteresowany lecz zarząd nie dał zielonego światła. Temat powrócił jeszcze w 2009 roku, Shinji Hashimoto pełniący po roku 2000 funkcję wice-prezesa Squaresoftu przyznał, że głównym powodem wstrzymania marki od dalszego rozwoju okazała się niska sprzedaż. Czy remaster ma szansę zmienić ten stan rzeczy? To inwestycja dość niewielkim kosztem, więc Square Enix liczy na raczej szczątkowe zyski. Marka Chrono pozostanie z fanami gatunku już na zawsze w sferze wspomnień. Jak obecnie wypada Chrono Cross. Dla nas, weteranów będzie to wycieczka w lata, które już nigdy nie powrócą. Do przeczytania niebawem. 

Źródło: własne
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper