CS:GO Rosjanie

CS:GO bez Rosjan byłoby piękną rzeczą - Valve, weź się do roboty

Mateusz Wróbel | 14.03.2022, 22:00

Myślę, że większość z nas ma jedną grę sieciową, do której raz za ile wracają w celu rozegrania jakiegoś meczu/rozgrywki rankingowej. Dla jednych to FIFA, dla drugich Call of Duty, dla trzecich F1 2021, czwartych League of Legends... można by tak wymieniać bez końca. Ja w tym przypadku stawiam najczęściej na Counter-Strike: Global Offensive, w którym przez kilka lat spędziłem (według danych na Steamie) łącznie prawie 2 tysiące godzin.

Do CS:GO zostałem namówiony jeszcze za czasów gimnazjum. Jako fan strzelanek od razu wsiąknąłem w strzelankę przygotowaną przez Valve. Początkowo w grę wchodziła nauka podstawowych mechanik, jak umiejętne poruszanie się, rzucanie granatów czy szlifowanie technik strzeleckich. Jak niemalże każdy posiadacz tejże gry zaczynałem od najniższych rang, czyli srebra. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Rosjanin w CS:GO? Tylko nie to

CS:GO Inferno

Fanom CS:GO nie trzeba tłumaczyć, co to dokładnie oznacza. Znajdowanie się w tzw. "silverach" zawsze równało się z tym, że jeśli nie startujemy zabawy z czwórką znajomych (jeden skład zawsze liczy 5 osób), to łatwo było o "ruska w teamie". Z kolei rusek w teamie niemalże zawsze na niskich rankach doprowadzał do białej gorączki, bo jeden z nich nie potrafił ustawić mikrofonu w taki sposób, aby wyłapywał on dźwięk tylko po przytrzymaniu przycisku, a drugi z kolei nadmiernie go nadużywał.

Ciężko było skupić się na strzelaniu i nasłuchiwaniu przeciwników, kiedy ze słuchawek dobiegał głos krzyczących/kłócących się Rosjan, których głos często był tłumiony przez odkurzacz czy komputer, którego wentylatory chodziły głośniej niż odrzutowiec. W pewnym momencie doszło do tego, że gdy rozpoczynałem matchmaking z mniejszą ekipą od razu sprawdzałem, jakiego pochodzenia są losowo dobrani koledzy z zespołu. Jeśli byli oni ze wschodu czasami dochodziło nawet do tego, że już po pierwszej rundzie całkowicie ich wyciszałem, aby móc skupić się na swojej rozgrywce.

Oczywiście mutowanie nigdy nie idzie w parze z korzystnym wynikiem. Mapy w CS:GO są stworzone w taki sposób, aby po stronie antyterrorystów kontrolować mapę i w razie wejścia na jakiś bombsite szybko przekazać informację za pomocą komunikatora głosowego, gdzie znajdują się przeciwnicy. Z kolei wcielając się w terrorystów trzeba ugadywać z teammate'ami, w jaki sposób spróbujemy wejść na oznaczoną do podkładania ładunku C4 strefę. Nie mogąc z kimś rozmawiać współpraca jest bardzo utrudniona i często dochodziło do frustracji - doskonale znanego fanom sieciowych rozgrywek stanu.

Po tym, jak zacząłem coraz więcej grać w sieciową strzelankę Valve liczyłem na to, że wraz z biegiem czasu deweloperzy stworzą i uruchomią serwery, które pozwolą wygodniej i szybciej wyszukiwać graczy z naszego państwa. O ile polskie serwery się pojawiły, tak nie można było liczyć na to, aby nie zostali zaproszeni na nie rosyjscy gracze. Śmiem twierdzić, że częściej - nawet dzisiaj - muszę współpracować z Białorusinami czy Rosjanami niż Niemcami czy Francuzami, nie wspominając już o Anglikach czy Włochach. Żałuję, że tak jest, bo mając nabite w CS:GO już prawie 2 tysiące godzin mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że ci z zachodu są mniej toksyczni - zdarzają się jakieś niewyżyte jednostki, ale jest ich po prostu mniej.

Barbarzyńskie zachowanie i zasłużone kary

CS:GO Wingman

W ostatnim czasie żołnierze z Rosji najechali Ukrainę. Wiele firm skupiających się na tematyce gier wideo zadeklarowało się, że nie będzie sprzedawać swoich produktów w Rosji. Słuszne decyzje, które w pełni popieram. To, czego dopuszczają się żołnierze ze wschodu przechodzi ludzkie pojęcia i aż serce pęka, gdy patrzy się na zdjęcia przedstawiające ukraińskie szpitale, które zostały w ostatnim czasie zbombardowane. 

Ubisoft, CD Projekt RED, Sony, Microsoft pokazały już, że nie będą biernie przyglądać się zbrodniom wojennym i odetną całkowicie Rosjan od swoich usług. Jednym z gigantów na rynku PC, który na razie mało co zrobił w tym temacie, jest Valve. Twórcy platformy Steam nie chcą utrzeć "ruskom" nosa, pokazując przy tym, że w pierwszej kolejności stawiają na czysty zysk (nie od dziś wiadomo, że Rosja stanowi sporą część użytkowników owej usługi - dokładnie aż 11%) płynący chociażby z rynku (kwestia prowizji), na którym można kupić dodatkowe skiny.

Rosjanie wciąż mogą brać udział w sieciowych zmaganiach w CS:GO i DOTA 2. Jeśli Gaben Newell nie chce całkowicie odcinać tychże odbiorców od swojej platformy, to mógłby chociaż nałożyć na nich regionalną blokadę, aby nie mogli integrować się z graczami z innych zakątków świata. Zresztą - coś takiego powinno być wprowadzone już kilka lat temu, kiedy Rosjanie zaczęli zalewać swoją obecnością najpopularniejsze sieciowe produkcje na PC.

Do tej pory można było jedynie przeczytać, że Steam nie pozwala niektórym zainteresowanym z Rosji wpłacać pieniędzy do wirtualnego portfela. To w mojej opinii zdecydowanie za mało i liczę na to, że Valve niebawem wprowadzi dla Rosjan większe ograniczenia. Świat będzie dzięki temu piękniejszy.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper