Cyberpunk 2077

Cyberpunk 2077 - na takie Night City czekałem

Krzysztof Grabarczyk | 26.02.2022, 16:00

Całe półtora aktualizacji później dzieją się rzeczy niespotykane od premiery. Cyberhajp zdążył już niemal opaść z sił. Lutowy crunch dużych i małych premier mocniej daje się nam we znaki z racji ograniczonego czasu. Parkourowe wyzwania Villedour, nowa przygoda wzdłuż zapomnianych horyzontów czy solidne kung-fu im starsze, tym lepsze. 

A jeszcze na koniec show kradnie sam Hidetaka Miyazaki. Jak żyć? Beztrosko w Night City. Neonowa diorama wreszcie zaczyna przypominać rdzenną wizję. Patch o niestandardowej numeracji 1.5 niedawno ujrzał światło dzienne budząc uśpiony cyberhajp do życia. Cyberpunk 2077 chyba nie mogło gorzej trafić z intensyfikacją nowości wydawniczych. Analogia jak się patrzy gdyby cofnąć się do chwili traumatycznej premiery gry w grudniu feralnego, 2020 roku. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Afterlife znowu rządzi.

Cyberpunk 2077

Decyzja o wydaniu hajpowanej latami superprodukcji w opłakanym stanie na konsolowisku starszej generacji to zbrodnia. Dla inwestorskiej machiny generowania zysków niekoniecznie. Przeprosiny zarządu niecały miesiąc później nikogo nie usatysfakcjonowały. Kompilacje absurdalnych niedopracowań toczyły wyścig liczby wyświetleń. Wydarzyła się nawet mini-wojenka korporacyjna gdy Sony zdecydowało o tymczasowej absencji Cyberpunk 2077 na łamach sklepu PlayStation. Złośliwi słusznie zarzucali japońskiej firmie dozę hipokryzji w odniesieniu do No Man's Sky - projektu o wątpliwej jakości w chwili launchu. Decyzja podyktowana brakiem możliwości zwrotu dotknęła cyfrowego Cyberpunka. Garść hotfixów, szerszych aktualizacji by chwilowo uspokoić społeczność. Moja historia w Night City zaczyna się wraz z pojawieniem się PlayStation 5 pod TV. 

Wsteczna zgodność dzięki luksusowi 60 klatek na sekundę pomogła aby cieszyć się historią mimowolnej więzi z konstruktem osobowości buntowniczego rockera. Problem Cyberpunk 2077 leży nie tylko w sferze wizualnej, lecz projektowania rozgrywki. Drzewko umiejętności wymagało gruntownej przebudowy. Patch 1.51 zmienił częściowo ten stan rzeczy. Dying Light 2, Elden Ring, Horizon: Forbidden West czy wreszcie Sifu. Luty jako najkrótszy miesiąc serwuje największe dania na gamingowym stole. Gdzie w tym wszystkim logika związana z next-genowym wydaniem Cyberpunk 2077? W tym szaleństwie dostrzegam ziarenko metody. Okres wzmożonej aktywności premier sprzyja większej uwadze graczy wokół codziennych aktualności. Częste pojawienie się cyberpunkowej nowinki skusi niejedno oczko. Ilość aktywnych graczy Steam mówi sama za siebie - cyberhajp zadziałał w miarę skutecznie. 

Szereg graczy w komentarzach rozważało nawet przedłożenie wtórnej przygody w Night City nad ograniem nowości. CD Projekt RED winne mieć feniksa w logo firmy. Cyberpunk 2077 powstaje niczym feniks z popiołów. Gracze zgodnie chwalą obecny stan produkcji wskazując poprawioną oprawę oraz wydajność. To koniecznie zmiany na drodze lepszego odbioru kontrowersyjnej gry REDów. Po zainstalowaniu aktualizacji (twórcy cichaczem puścili w obieg jeszcze mniejszą, ważącą 10 GB łatkę) pierwszą rzeczą było skorzystanie z mapy świata gry. Ta wreszcie prezentuje się jak należy. Bez chaotycznego rozwarstwienia, nadmiernej ikonizacji. System oferuje możliwości legendy danych aktywności, więc te mniej interesujące można wyłączyć do odwołania. Do wydajności zdążyłem już przywyknąć podczas wcześniejszej rozgrywki, jeszcze na starych zasadach rozgrywki. 

Czy to next-gen? 

Cyberpunk 2077

Cyberpunk 2077 przypomina, że ostatnio polscy twórcy mają nie lada kłopot z międzygeneracyjną naturą autorskich projektów. Zarówno Dying Light 2 boryka się brakami technicznymi o Night City nie wspominając. Wiedźmin 3 i Dying Light w dniu premiery wyglądały bardzo przyzwoicie z uwagi braku niezbędnych kompromisów. Gdy CDPR od samego początku zdefiniowali platformy docelowe bez przełomu generacji - obyłoby się bez większych i mniejszych skandali. Marcin Iwiński nie przepraszałby za pośrednictwem wideo a Paweł Saśko nie prosiłby graczy o pomoc w konstrukcji zadań pobocznych. Ale to już było. 

Najnowsza redefiniująca projekt aktualizacja daje nadzieję, że twórcy wyciągnęli garść niezbędnych wniosków. Nie skupiałem uwagi wyłącznie na oprawie lecz bardziej przyziemnej kwestii - rozgrywce. Cyberpunk 2077 idąc w ślad cyklu Deus Ex oferuje skradankowy wariant rozgrywania misji fabularnych oraz opcjonalnych. Stąd cieszy minimalnie lepsze SI jednostek wroga. Rzekomo poprawiono model jazdy. Akurat nie przeszkadzał mi nawet w nieszczęsnym, premierowym wydaniu. Preferuje arcade'owy Styl prowadzenia aut. Stąd ulice Night City przemierzałem z nieskrępowaną satysfakcją częściej słuchając radia Body Heat niż przereklamowanego Night City FM. Przynajmniej nikt nie musiał poprawiać warstwy artystycznej gry. Muzyka swojego czasu budowała moją codzienną playlistę urozmaicając rutynowe czynności. W Night City zmienia się dużo. Brak uczucia błądzenia po rozświetlonej neonami makiecie. 

NPC wreszcie nadają ulicom życie. Od Heywood po City Center a nawet same Badlandy wydają się bardziej "żywe". Czy to jest stan który satysfakcjonuje? Sięgając niedawnych wspomnień tej utopii - jest widoczny progres. Wystarczyło kilkadziesiąt minut aby auta znów miejscami lewitowały, modele przypadkowych postacie wzajemnie się przenikały. Przed warszawiakami jeszcze dużo pracy. Odzew społeczności jest teraz o wiele bardziej pozytywny i motywujący. Niestety, Cyberpunk 2077 zapomniał o użytkownikach konsol starszej daty. Czy to się jeszcze zmieni? Nie samym ray-tracingiem żyjemy. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper