Valide (2020) - recenzja serialu [Canal+]. Masz tylko jedną szansę

Valide (2020) - recenzja serialu [Canal+]. Masz tylko jedną szansę

Piotrek Kamiński | 09.01.2022, 20:00

Prawdziwy, gangsterski rap to podobno niebezpieczny biznes. Chłopaki z ulicy wybijają się, zdobywają sławę ponieważ ich doświadczenia sprawiają, że mają coś do powiedzenia , a naturalny talent pozwala ubrać te myśli w słowa. Szybko wypowiedziane, odpowiednio zaintonowane słowa. Ale początek kariery wcale nie musi oznaczać końca kłopotów. O tym jak trudne potrafi być to życie opowiada dzisiejsza propozycja Francuzów.

W dzisiejszym zalewie filmów i seriali naprawdę ciężko jest zrobić coś, co zostanie z ludźmi na dłużej. Wszystkie podstawowe historie zostały już przerobione na tysiąc różnych sposobów, więc wyróżnić trzeba się albo niebanalnym stylem artystycznym, albo nieszablonowo poprowadzonymi postaciami i poszczególnymi wątkami. Historia Clemonta (Hatik) zaczyna się tak samo jak wiele innych opowieści o drodze od zera do bohatera. Chłopak z trudnego otoczenia ma talent i czystą dedykacją (i odrobiną szczęścia) udaje mu się wypracować sobie szansę na wielkość. Widzieliśmy, znamy, czemu mielibyśmy się tym po raz kolejny interesować? Czy serial Francuzów oferuje na tyle ciekawe doświadczenie żeby można było go polecić jako coś wartego uwagi? Czy Clemont i jego znajomi wyróżniają się, są ciekawi i oryginalni? Po kolei.

Dalsza część tekstu pod wideo

Valide (2020) - recenzja serialu [Canal+]. Nie przegap swojego momentu

Valide (2020) - recenzja serialu [Canal+]. Masz tylko jedną szansę

Clemont nie miał lekkiego życia. Ojca brak, matka polega na nim, siostra do pewnego stopnia również. On sam najbardziej na świecie chciałby być raperem, jak jego idol, Mastar (Moussa Mansaly). Chłopak ma talent, ale to nie wystarczy. Nie w świecie przeliczanym na lajki, odsłony i zasięgi. Musi więc dorabiać sprzedając używki dla jednego z lokalnych gangsterów, Mounira (Adel Bencherif). Jest dobry w tym co robi, ale nie jest to bytowanie, którego by sobie życzył. Pewnego wieczora staje przed okazją zatrzymania całego swojego życia i zmienienia jego kierunku. Udało mu się dodzwonić do radia, w którym właśnie znajduje się jego idol. Zamiast tracić oddech na nikomu niepotrzebne pochwały, zaczyna prezentować swój talent. Czy wyjdzie mu to na zdrowie, czy w ogóle ktoś usłyszy jego krzyk? O tym scenarzyści opowiadają w 10 odcinkach pierwszego sezonu, który już teraz można obejrzeć w całości na Canal+. Oby z drugim (we Francji już dostępnym) nie kazali nam czekać tak długo, bo to zakończenie... To zakończenie robi wrażenie.

Historia Clemonta nie należy do tych przesadnie odkrywczych, choć scenarzyści potrafią kilka razy zaskoczyć widza niekonwencjonalnym podejściem do raczej konwencjonalnego tematu. Gdyby ktoś powiedział mi jeszcze miesiąc temu, że nie będę mógł się doczekać kontynuacji serialu o francuskich raperach, pewnie zaśmiałbym mu się w twarz. Tymczasem fakty są takie, że pomysłowość twórców jest na tyle bogata, że ciężko nie kliknąć w kolejny odcinek, kiedy na ekran - często bardzo nagle i niespodziewanie - wjeżdżają napisy końcowe poprzedniego. 

Konstrukcja poszczególnych odcinków zazwyczaj sprowadza się do tego samego schematu - szersza fabuła wciąż kręci się wokół wspięcia się na szczyt i konfliktu z jedną taką osobą, podczas gdy poszczególne odcinki oferują krótsze, samowystarczalne historie, z konfliktami idealnie dopasowanymi do długości odcinka, z których często rodzi się kolejny problem, w sam raz na kolejny odcinek. Jednakże sposób prowadzenia fabuły jest drugorzędny, kiedy same wydarzenia tak skutecznie podkręcają stawkę i zaangażowanie widza. Akcji brakuje czasami solidniejszego zakorzenienia w naszym realnym świecie (o czym więcej za chwilę), lecz w zasadzie każdy jeden odcinek wypełniony jest pompującymi ciśnienie sytuacjami, zwrotami akcji i wydarzeniami tak oderwanymi od życia zwykłego człowieka - choć nie mam bladego pojęcia na ile realnymi w świecie rapu - że nie sposób się nie wciągnąć. Boli jedynie, że część, zdawać by się mogło, niemożliwych do przeskoczenia przeszkód odchodzi w niepamięć za sprawą wyskakujących zza krzaka rozwiązań, które opisać można bardzo krótko, acz treściwie: deus ex machina. Ciężko pozbyć się wrażenia, że niektóre rzeczy przychodzą Clemontowi zbyt łatwo.

Valide (2020) - recenzja serialu [Canal+]. Taka szansa zdarza się raz w życiu

Valide (2020) - recenzja serialu [Canal+]. Masz tylko jedną szansę

Zdrady, sojusze i ciosy w plecy to jedno, ale bohaterowie dramatu to już zupełnie inny temat. Szanuję Hatika za to, co udało mu się w tym serialu osiągnąć. Chłopak na co dzień jest raperem, a nie aktorem, lecz twórcy stwierdzili, ze dobrym pomysłem będzie dać mu główną rolę. I nie pomylili się. Nie jest to może oscarowy występ, lecz nie można odmówić mu pewnej surowej naturalności, jak nic biorącej się z faktu, że część tych historii, tych konwersacji, zna z własnego życia. Równie ciekawą postacią jest grany przez Moussę Mansaly'ego - znanego jako Sam's - Mastar, mentor i przy okazji rywal naszego głównego bohatera. Jednocześnie, jego postać reprezentuje bodaj największy problem serialu, czyli fakt, że część postaci zbudowana została wokół jakiejś jednej cechy, której trzymają się od początku do końca, bez choćby cienia progresu. 

Mastar od początku do końca jest kompletnym bucem, bojącym się Apasha, robiącym wszystko, byle tylko mu zaszkodzić. W podobny sposób napisana jest raczej spora część obsady. Dziewczyna, która podoba się Clemontowi, Louise (Liv del Estal) jest słodką piosenkarką, niedawno odkrytą, nieszukającą problemów i raczej ugodową, dopóki oznacza to, że może iść do przodu ze swoją karierą. I to w sumie tyle. Niewiele więcej można o niej powiedzieć. Kuzyn głównego bohatera, Brahim (Brahim Bouhlel) jest wesołkowatym, chcącym dobrze imbecylem. Czemu nie, ale nie ma ludzi aż tak naiwnych, aż tak niezdających sobie sprawy ze swoich niedociągnięć. To, co z początku jest nawet zabawne, bliżej końca sezonu zaczyna przypominać bardziej karykaturę, niż człowieka. W dalszej części sezonu w jedną z postaci wciela się kolejny francuski raper, Bosh i to właśnie tu stawiam linię, której przekraczać nie chcę. Facet jest tak niemożliwie przerysowany, tak jednoliniowy, tak dziki, że bardziej przypomina zwierzę, niż człowieka. Wiem, że po części taki właśnie był zamysł twórców, ale istnieje coś takiego jak umiar. Bosh go nie ma.

Bardzo chciałbym wypowiedzieć się na temat jakości samego rapu, którego w serialu jest pod dostatkiem. Sami artyści, jak i ich didżeje oraz producenci mówią raz za razem, że to, co słyszę robi wrażenie, że nadaje się do wydania, do wypromowania. Niestety, pod tym względem jestem raczej ignorantem, bo ani francuski rap, ani nawet ten polski nie jest czymś, co by mnie w jakikolwiek sposób grzało. Lecz tak jak podstawy polskiego podwórka znam niemalże z musu, tak nasi francuscy przyjaciele to dla mnie kompletna niewiadoma. Języka też nie rozumiem, więc nie mam pojęcia jak to brzmi w oryginalne - sam słyszę jedynie dużo gardłowych dźwięków, bombardowanie sylabami i niewiele ponad to. Na szczęście bardzo ambitna tłumaczka, pani Weronika Staroń, nie dość że przełożyła wszystkie piosenki na język polski, to jeszcze zadbała o to aby wciąż się rymowały. Upierdliwie dużo pracy, której większość widzów pewnie nigdy nie doceni. Chapeau bas, pani Weroniko.

"Valide" okazał się być dla mnie niebagatelnym zaskoczeniem. Zabierałem się za niego niemalże jak za karę. Raczej naturalne oświetlenie, połączone z często mono przerysowanymi postaciami i nieznajdującym się w moim obszarze zainteresowań tematem nie zwiastowały niczego ciekawego. Tymczasem po obejrzeniu pierwszego odcinka natychmiast miałem ochotę sprawdzić kolejny. I następny. I tak do końca, a zakończenie przyszło tak nagle i tak mocno wytrąciło mnie z równowagi, że nie wiem czy wytrzymam do drugiego sezonu. To mocno nieidealny, ale trzymający uwagę widza bardzo skutecznie i do samego końca serial, który można polecić wszystkim - nie tylko fanom tego konkretnego gatunku muzycznego. Historia Clemonta żeruje na raczej mało ambitnych motywach, ale robi to bardzo skutecznie. Wie co robi dobrze i wykorzystuje ten fakt, czego, niestety, nie można powiedzieć o sporej ilości dzisiejszych produkcji, robionych na jedno kopyto.

Atuty

  • Główny bohater i jego droga są ciekawi i bezwysiłkowo skupiają na sobie uwagę widza;
  • Gratka dla fanów francuskiego rapu;
  • Masa angażujących zwrotów akcji;
  • Kilka ciekawych, nieszablonowych pomysłów.

Wady

  • Niektóre rozwiązania problemów bohaterowie dostają podaje na tacy;
  • Część postaci razi karykaturalnością.

"Valide" zaskakuje bardzo pozytywnie. Canal+ dostarcza kolejny ciekawy serial, wypełniony zwrotami akcji i wyrazistymi postaciami, choć część z nich jest trochę niedorzeczna i jednowymiarowa. Siłą serialu pozostaje jednak jego główny bohater i droga, którą musi przebyć aby wspiąć się na szczyt.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper