Matka/Android (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Bezduszna

Matka/Android (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Bezduszna

Piotrek Kamiński | 07.01.2022, 21:00

Androidy zbudowane aby usługiwać ludziom zbuntowały się i przejęły kontrolę nad światem. W nowopowstałym chaosie kobieta w ciąży przebija się przez zniszczone Stany Zjednoczone aby znaleźć bezpieczną przystań dla swojego dziecka.

Reżyser i scenarzysta Mattson Tomlin miał pomysł na bardzo mocny, ciężki, osobisty finał opowieści. Problem w tym, że nie wiedział co do tego finału dopisać. Jak w ciekawy, satysfakcjonujący sposób doprowadzić bohaterów do tego momentu. W niedawnym wywiadzie, udzielonym portalowi SciFiNow przyznał, że "nie był szczególnie dobrym pisarzem" kiedy studiował w Amerykańskim Instytucie Filmowym i przeczucie mówi mi, że do Szekspira wciąż mu raczej daleko. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Matka/Android (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Tło wydarzeń ciekawsze od pierwszego planu

Matka/Android (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Bezduszna

Tomlin postanowił ubrać swoją bardzo osobistą historię w ciuszki kina science-fiction, ponieważ stwierdził, że "to się sprzeda", podczas gdy jego oryginalna, dziejąca się w naszym zwykłym świecie koncepcja nie znalazłaby dla siebie publiczności. Dlatego obraz zaczyna się od tego, że główna bohaterka, Georgia (Chloe Grace Moretz) świętuje Boże Narodzenie wraz z przyjaciółmi, chłopakiem, ojcem swojego przyszłego dziecka, Samem (Algee Smith) i... usługującymi im androidami. W pewnym momencie z podłączonych do internetu urządzeń wydobywa się rozrywający bębenki dźwięk i zaczyna się bunt maszyn. Naszym bohaterom udaje się przeżyć i uciec do lasu, ale większość ludzi zostaje zamordowana przez zaskakująco wytrzymałe, jak na pomoc domową, roboty. Życie na świecie zasadniczo dobiegło końca. Niedobitki chowają się po lasach, albo w odizolowanych od reszty świata obozach na wzór tych znanych z "The Last of Us".

Przyznaję, że tło wydarzeń jest ciekawe i chętnie dowiedziałbym się o nim więcej. Dlaczego maszyny się zbuntowały? Od czego się zaczęło? Jak ludziom udało się przeżyć? Co stało się z wojskiem? Problem w tym, że Tomlina zupełnie te pytania nie obchodzą. Dla niego cały wątek robotów jest tylko niezbędnym tłem, tanią sztuczką, dzięki której może opowiedzieć swoją historię o rodzinie szukającej szczęścia i bezpieczeństwa dla swojego dziecka. Zabawne, że ta historia, którą chciał opowiedzieć jest nudna jak flaki z olejem - poza samym finałem, który rzeczywiście ostro daje do pieca - podczas gdy nieistotny z szerszego punktu widzenia wątek maszyn aż prosi się o swój własny film.

Matka/Android (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Nijakość

Matka/Android (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Bezduszna

Film Tomlina jest najzwyczajniej w świecie nijaki. Para głównych bohaterów robi co może żeby tchnąć trochę ducha w swoje postacie, ale nie mają z czym pracować. Wydarzeniom brakuje mocy, widz nie ma poczucia, że sytuacja się zmienia, staje się lepsza, lub gorsza. Bohaterowie po prostu idą, od czasu do czasu trafiając na jakąś przeszkodę, ale ponieważ reżyserowi zależało w zasadzie wyłącznie na ostatnich dziesięciu minutach całego, prawie dwugodzinnego filmu, wszystko co dzieje się wcześniej jest płytkie, pozbawione emocji i konsekwencji. Tempo wydarzeń praktycznie nie istnieje.

Nikt normalny nie da początkującemu reżyserowi nie wiadomo jak wielkiego budżetu, więc bunt androidów jest raczej umowny. Mówi się o nim i widzimy kilka morderczo nastawionych robotów o niebieskiej krwi, ale chwilę później skaczemy w czasie na tyle daleko, że widać już tylko skutki powstania i to też na niewielką skalę, ponieważ bohaterowie ukrywają się przede wszystkim w lesie. Sceny w budynkach nakręcone są kompetentnie, ale nie ma w nich niczego, o czym warto by wspomnieć. Trochę lepiej prezentują się ujęcia zewnętrzne. Kamera Patricka Scoli łapie kilka razy piękno otaczającej nas natury, czy to na zbliżeniach liści po deszczu, czy prezentując wschód słońca nad przykrytym poranną mgłą jeziorem. Nie ma w nich nic przesadnie pięknego, czy nowatorskiego, ale kiedy wszystko inne jest tak nijakie, nawet czysto poprawne zdjęcia zaczynają rzucać się w oczy jako coś niezwykłego.

Ratującym film przed byciem kompletną katastrofą czynnikiem jest Chloe Moretz, która od najmłodszych lat udowadnia, że jest świetną aktorką. Jej występ, zwłaszcza w tych ostatnich scenach, rozrywa duszę i jest w zasadzie jedynym powodem, dla którego warto się przez "Matkę/Androida" przemęczyć. Ewentualnie można sobie włączyć tylko ostatnich dwadzieścia, może trzydzieści minut, zobaczyć co i jak, po czym włączyć sobie coś ciekawszego. Szkoda życia na film, który wygląda tak jak wygląda tylko dlatego, że reżyser bał się, że jego prawdziwej wizji nikt by nie obejrzał. Produkt, a nie dzieło.
 

Atuty

  • Chloe Grace Moretz;
  • Ciekawe, choć zupełnie nierozwinięte tło wydarzeń;
  • Mocno emocjonalny, świetnie zagrany finał.

Wady

  • Mierne tempo;
  • Większość fabuły nijaka i pozbawiona charakteru;
  • Nie wykorzystuje potencjału wątku s-f.

"Matka/Android" jest filmem równie nieskładnym i nijakim jak jego tytuł. Występ Chloe Grace Moretz ratuje odrobinę sytuacji, ale to za mało. Nawet reżyser nie chciał robić tego filmu w takiej formie, więc czemu niby widz miałby tracić czas na oglądanie go?

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper