Kajko i Kokosz (2021) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]. Historyjki z życia mieszkańców Mirmiłowa

Kajko i Kokosz (2021) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]. Historyjki z życia mieszkańców Mirmiłowa

Piotrek Kamiński | 03.12.2021, 21:00

Podli zbójcerze pod wodzą Hegemona wciąż próbują zająć Mirmiłowo. Na szczęście nie tak łatwo jest przechytrzyć Kajka i Kokosza, zwłaszcza kiedy towarzyszy im też smok Miluś! Czy to dobranocki idealne?

Być może to straszne, ale nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem komiksów Janusza Christy. We wczesnej młodości zetknąłem się pierw z Asterixem i Obelixem, więc przygody naszych chłopaków odbierałem jako podróbkę oryginału - a dyskusje na temat tego, czy to faktycznie podróbka, czy nie, trwają do dzisiaj. W końcu protoplaści Kajka i Kokosza, Kajtek i Koko, ukazali się na rynku wydawniczym jeszcze przed walecznymi Galami. Ale za to pomysł aby przerzucić ich do średniowiecza powstał już długo po tym jak świat dowiedział się o istnieniu magicznego napoju Panoramixa. I tak można sobie dyskutować, sprzeczać się. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Lecz, co by nie mówić o komiksach, trzeba przyznać, że postacie Christy dostały znacznie lepszą grę, niż bohaterowie Gościnnego i Uderzo. Tam gdzie Francuzi w zasadzie tylko bili beznamiętnie Rzymian, Słowianie ruszyli ku przygodzie! "Kajko i Kokosz w krainie Borostworów" była niewąską przygotówką point and click, nad którą wielu graczy ślęczało całymi godzinami, byle wymyślić w końcu jaki ruch wykonać następnie. Uwielbiałem ją, choć była dla mnie zdecydowanie zbyt trudna, kiedy miałem raptem kilka, może maksymalnie z dziesięć lat. I żeby tylko nie ta głupia zagadka z łodzią, przez którą nie dało się skończy gry, jeśli się o niej zapomniało! Fabularnie natomiast była to przygoda znacznie większa niż tylko komiks, od którego pożyczyła imię. Były w niej elementy "Szkoły latania", "Dnia śmiechawy", a więc dokładnie tych albumów, które, między innymi, scenarzyści serialu zaadaptowali w drugim sezonie swojej produkcji dla Netflixa. 

Kajko i Kokosz (2021) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]. Prościej i na skróty

Kajko i Kokosz (2021) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]. Historyjki z życia mieszkańców Mirmiłowa

Chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do zaproponowanego przez twórców stylu graficznego. Niby postacie wyglądają jak powinny, a tła są odpowiednio kolorowe, utrzymane w ciepłych barwach, ale coś mi nie odpowiadało. Grube kontury i raczej oszczędna animacja sprawiały wrażenie jakby wyrwano je wprost ze starych, flashowych animacji, które oglądało się na Newgrounds, albo jeszcze wcześniej ze zgranych od kolegi płyt. Sam robiłem podobne, choć oczywiście znacznie prostsze i brzydsze animacje. Trudne to nie było, a sprawiało sporo radości. Ale przez to wiało też taniochą i teraz właśnie z tą taniochą kojarzy mi się serial. 

Ale, biorąc pod uwagę jak pocięte, skrócone i uproszczone zostały kolejne historie, można śmiało założyć, że "Kajko i Kokosz" jest produkcją przeznaczoną raczej dla młodszego widza, a więc takiego, który na tę specyficzną animację nie zwróci pewnie nawet uwagi. Z drugiej strony, fani oryginalnych komiksów, dzisiejsi rodzice, a może nawet i dziadkowie, również mogą zechcieć zobaczyć jak na język telewizji przełożone zostały historie na których się wychowali. I oni już mogą trochę kręcić nosem. Z trzeciej strony (ile tych stron jeszcze będzie?!) jest to już drugi sezon serialu, więc jeśli komuś podobała się pierwsza paczka odcinków, to i druga powinna mu podejść.

Dziewięć odcinków, które składają się na drugi sezon, to w znacznej mierze adaptacje znanych i lubianych historii. Jest tu "Dzień Śmiechały", "Na wczasach", czy krótka "Łaźnia". Niektóre historie, jak choćby tę o wakacjach, rozbito na dwie osobne opowieści. Dla młodszego widza może to i dobrze, bo łatwiej będzie mu nadążać za akcją, ale osobiście byłem trochę zniesmaczony tym jak proste, jednowątkowe i często pozbawione porządnego zakończenia są kolejne odcinki. Spójrzmy na przykład na ostatni (historie nie łączą się w szerszą całość, więc kolejność nie ma większego znaczenia), w którym Mirmił gniewa się na smoka Milusia i każe go przypiąć łańcuchem żeby nie rozrabiał. Smutny zwierz robi w nocy hałas, w efekcie prowokując Kajka i Kokosza żeby, wbrew kasztelanowi, go uwolnili. Nie wiedzą, że Mirmił też miał podobny plan, ale ponieważ dali się przyłapać, rozzłoszczony wódz skazuje ich na banicję, z której na koniec musi ich ściągnąć, bo opuścił go cały gród. Bohaterowie przepraszają się, wszyscy się śmieją, koniec. Gdyby chcieć opisać fabuły poszczególnych odcinków jednym słowem, musiałbym napisać, że są bardzo... Podstawowe.

Kajko i Kokosz (2021) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]. Lelum polelum 

Kajko i Kokosz (2021) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]. Historyjki z życia mieszkańców Mirmiłowa

Ważnym elementem sukcesu komiksów jest niebanalny humor pana Christy. Bohaterowie często używają zwrotów zdecydowanie nieodpowiednich dla czasów, w jakich osadzona jest akcja komiksu, zgryźliwymi uwagami sypią nawet zwierzęta, a w lesie można zauważyć znaki drogowe przestrzegające choćby przed spadającymi na głowę kamieniami. Jakiś tam pierwiastek tego dowcipu znajduje się i w serialu, lecz w zdecydowanie za małych ilościach. Skrócone do raptem kilkunastu minut historie zwyczajnie nie zostawiają czasu na porządne rozłożenie akcentów humorystycznych. Taka "Szkoła latania" zaczyna się w momencie, w którym Mirmił zagląda do Jagi ze swoim marzeniem o lataniu. Bez kontekstu, bez niczego, za to z pominięciem masy dobrych gagów.

Nie czarujmy się, drugi sezon "Kajko i Kokosz" nie jest wcale lepszy od pierwszego, a wbrew temu, co kilka miesięcy temu pisał Jędrzej, ja uważam, że był to słaby pierwszy występ. Obsada robi co może, Jarek Boberek dwoi się i troi jako Mirmił, Grzegorz Pawlak od dawna już udowadnia, że do ról niedających sobie w kaszę dmuchać przywódców nadaje się doskonale, a i para głównych bohaterów, mówiących głosami Artura Pontka i Michała Pieli wypada całkiem sympatycznie (choć głos Kajka bym zmienił, gdyby była to moja decyzja), ale krótkie, bardzo uproszczone fabuły w połączeniu z niezbyt ambitną animacją skutecznie ciągną cały projekt w dół. Dla najmłodszych może i nie jest to zła bajka, ale przecież mógł być z niej ogromny hit, gdyby tylko ktoś mądry zauważył, że formuła znacznie lepiej sprawdziłaby się jako film!

Atuty

  • Tu i tam kilka niezłych żartów;
  • Może nie rusza się, ale chociaż wygląda ładnie;
  • Porządna obsada;
  • Klasyczne historie przedstawione w nowy sposób...

Wady

  • ...szkoda, że niezaprzeczalnie gorszy;
  • Skrócone, spłycone fabuły bez puenty;
  • Animacja mogła i powinna była być lepiej wykonana.

Lelum polelum! Tak bardzo bym chciał żeby "Kajko i Kokosz" zostały okrzyknięte "Asterixem i Obelixem" dzisiejszych czasów. Lecz, niestety, nie ma na to najmniejszych szans. Ale jako dobranocka dla najmłodszych będzie w sam raz!

4,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper