Szybkość odwagi (2021) - recenzja filmu (Netflix). W pogoni za Oscarem

Szybkość odwagi (2021) - recenzja filmu (Netflix). W pogoni za Oscarem

Dawid Ilnicki | 28.11.2021, 16:00

Oscarowy wyścig trwa w najlepsze! Poszczególne kraje ogłosiły już swych reprezentantów w walce o nominację do kategorii najlepszego filmu zagranicznego. Za sprawą Netflixa można się przekonać jak wypada propozycja z Hong Kongu. Mowa o “Szybkości odwagi”, filmie biograficznym, portretującym wielokrotnego medalistę igrzysk para-olimpijskich, So Wa Waia. 

Kino sportowe to bardzo specyficzny podgatunek filmowy. Jak żaden inny operuje bowiem właściwie tymi samymi elementami, które mieszane już dowolnie przez twórców kolejnych produkcji, dają wciąż ten sam produkt. Obraz stworzony ku pokrzepieniu serc, mający zarazić pozytywnym myśleniem lub po prostu poprawić nastrój. Są tacy, którzy powiadają, że jeśli widziało się kilka klasycznych pozycji, można właściwie darować sobie inne, bo wszystkie są do siebie bardzo podobne.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tym mocno krzywdzącym uogólnieniom przeczy jednak choćby bardzo dobra “Sekcja olimpijska” na tegorocznym festiwalu Pięciu Smaków, który można śledzić online jeszcze do poniedziałku. Siedem wybranych filmów prezentuje nie tylko różne dyscypliny sportowe, ale również różnorakie podejście do typowych schematów. Sport jest w nich często jedynie punktem wyjścia do zmagania się z własnymi problemami (“Puste ręce”), znajdowaniem miejsca w społeczeństwie (“Wojowniczka”) czy też spajania wspólnoty (“Jesteśmy Molukańczykami”), przy okazji zdecydowanie odświeżając formułę podgatunku. Jak na ich tle prezentuje się “Szybkość odwagi”?

Szybkość odwagi (2021) - recenzja, opinie o filmie [Netflix]. Klasyka gatunku

Szybkość odwagi (2021) - recenzja filmu (Netflix). W pogoni za Oscarem

So Wa Wai to bez wątpienia postać wyjątkowa. Urodzony z żółtaczką, która wpłynęła negatywnie nie tylko na jego słuch, ale także na koordynację ruchową, młody chłopak od początku przejawiał duże zainteresowanie bieganiem. Już na bardzo wczesnym etapie rozpoznano jego ogromny talent, którego pierwszą oznaką był niespodziewany złoty medal na paraolimpiadzie w Atlancie. Z uwagi na trudną sytuację materialną rodziny So musiał później zrezygnować z udziału w kolejnych zawodach, by ją wesprzeć, a pomocy udzielił mu w tym czasie słynny aktor, pochodzący z Hong Kongu Andy Lau. W późniejszych latach przyszłemu multimedaliście i rekordziście świata w biegach na 200 metrów udało się jednak skupić na rozwijaniu talentu, zdobywał medale na kolejnych igrzyskach olimpijskich, a ukoronowaniem kariery był start na igrzyskach w Pekinie, gdzie zdobył dwa medale: złoty indywidualnie i brązowy w sztafecie.

Film Jimmy’ego Wana przeprowadza widza nie tylko przez kolejne etapy kariery So Wa Waia, ale także jego wczesnego życia. Niezwykle istotny jest tu silny związek z matką, która nieustannie wspierała go od początku kariery i której właściwie zawdzięcza większość swoich sukcesów. Mamy tu zatem do czynienia z absolutną klasyką gatunku. Młody chłopak, w którego absolutnie nikt nie wierzy, od początku pokazuje spore możliwości, które zostają dostrzeżone przez trenera. W pocie czoła poprawia swoje wyniki, aż w końcu osiąga upragniony sukces. Nie polepsza on jednak sytuacji materialnej, bo jego rodzina zmaga się z licznymi problemami. Te jednak naturalnie przezwycięża, a sam bohater po raz kolejny znajduje się na szczycie.  

Szybkość odwagi (2021) - recenzja filmu (Netflix). Sztampa goni sztampę

Szybkość odwagi (2021) - recenzja filmu (Netflix). W pogoni za Oscarem

Ocena filmu Wana zależy oczywiście w dużej mierze od tego jak będziemy podchodzili do gatunkowych schematów, o których wspominałem na początku. W końcu decydując się na seans filmu sportowego nie oczekujemy od niego oryginalności. Nawet jednak oglądając ten film z lekką taryfą ulgową łatwo wskazać jego ewidentne mielizny. Właściwie bowiem sztampa goni tutaj sztampę. Trudy wychowania wśród ludzi nietolerujących inności, niestety często traktujących okrutnie osoby słabsze, zostają tu sprowadzone do jednej scenki, mającej w gruncie rzeczy komediowy wydźwięk. Podobnie traktowane są tu poważne problemy finansowe rodziny, których prezentacja ujawnia dodatkowy, ogromny problem z tym filmem.

Jest nim niezwykle trudny do wytrzymania patos, podkreślany dodatkowo przez momentami wręcz niemiłosiernie pompatyczną muzykę. I znów należy powiedzieć, że kino sportowe w zasadzie nie może się obejść bez szczypty zdrowej egzaltacji, którą podkreślać mają przeróżne kompozytorskie motywy. W przypadku tego filmu ma się jednak wrażenie, że zdecydowanie z tym przesadzono. Nagromadzenie tego typu emocji, częstokroć zamiast wzruszenia, wywołuje śmiech, a przecież zupełnie nie o to tu chodzi…

Nieco lepiej wypadają sceny na stadionie, które oczywiście - na potrzeby dramaturgiczne - zostały zaaranżowane w sposób niezwykle efektowny. Sztafeta biegowa to wdzięczny temat do tego typu zabiegów. Ważniejsza od indywidualnych wyczynów jest w niej bowiem współpraca pomiędzy poszczególnymi zawodnikami, która została pokazana całkiem nieźle. Trudno się tu przyczepić do jednego efekciarskiego motywiku z wymianą pałeczki, choć już nieświadomość tego kto wygrał rzeczony bieg mogła świadczyć o tym, że jego sprawozdawca - w kluczowym momencie - zwyczajnie przysnął.

Na ogląd samego filmu wpływa naturalnie otoczka wokół niego, czyli w tym wypadku także nominacja do oscarowej rywalizacji, w której produkcja z Hong Kongu rywalizuje również z “Żeby nie było śladów”. Niezwykłość postaci So Wa Waia i nośność historii o pokonywaniu, piętrzących się przed nim już od początku, przeciwności z pewnością działa na jego korzyść. Trudno jednocześnie oprzeć się wrażeniu, że produkcja ta została zbudowana z samych klisz, brak w niej pierwiastka oryginalności. Dodając do tego momentami nieznośną muzykę, a także wkradającą się raz po raz podczas seansu nudę, połączoną z tanim sentymentalizmem, wydaje się, że akurat w przypadku tej produkcji szalikowcy obrazu Jana P. Matuszyńskiego mogą spać spokojnie.

Atuty

  • Ciekawa historia;
  • Nienajgorsze sekwencje biegowe;
  • Film może zadowolić najwierniejszych fanów kina sportowego...

Wady

  • Choć zapewne tylko ich; sztampa goni tu bowiem sztampę;
  • Momentami komicznie nadęta muzyka;
  • Nagromadzenie patosu sprawia, że film w kilku momentach śmieszy zamiast wzruszać.

“Szybkość odwagi” to bardzo przeciętne kino sportowe. Co prawda wykorzystujące niezwykle interesującą historię, ale nie potrafiące przedstawić jej w ciekawy sposób.

4,0
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper