To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Ciach, ciach!

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Ciach, ciach!

Iza Łęcka | 23.07.2021, 21:30

Stało się już pewną regułą, że na PPE sprawdzam planszówkowe nowinki. Dzieliłam się już wrażeniami z KeyForge: Mroczny Przypływ oraz God of War: Gra Karciana, natomiast od kilku tygodni miałam okazję wielokrotnie przetestować nową karciankę, która dzięki swojej przystępności i prostocie bardzo przypadła mi do gustu. Zapraszam do recenzji To ja go tnę.

Są takie gry planszowe oraz karciane, do których pomimo najszczerszych chęci nie powracam zbyt regularnie. Choć zachwycają mnie mechanikami, intrygującym designem czy wykreowanym światem, sesje z nimi nie zdarzają się zbyt często i szczerze powiedziawszy sama nie wiem, czemu tak jest. Nieco inaczej ma się jednak sprawa z najnowszą grą, którą sprawdzałam na potrzeby tej recenzji... Mowa o To ja go tnę, czyli spolszczonej wersji Here to Slay, która czerpie z potencjału i klimatu Odjechanych Jednorożców. Od tej pozycji od dłuższego czasu nie umiem się oderwać, bo sprawia mi sporo frajdy. Jakie są jednak zasady rozgrywki, co wchodzi w skład propozycji i jakie cechy gameplayu zwróciły najbardziej moją uwagę? Zapraszam do dalszej części tekstu

Dalsza część tekstu pod wideo

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Jatka na stole w wykonaniu słodkich wiewiórek

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Ciach, ciach!
Co zatem mamy w zestawie? Niewielkich rozmiarów pudełko w ciemnych barwach skrywa dwie kości, instrukcję obsługi, talię główną składającą się ze 115 kart, 6 dużych kart przywódców drużyn, 15 dużych kart potworów oraz 6 planszetek pomocniczych. Komplet nie należy do najbardziej okazałych, wiem, że w oryginalnej wersji jest już w sprzedaży dodatek Warriors and Druids, który nie jest jeszcze w Polsce dostępny, jednak mogę Was zapewnić o jednym – To ja go tnę odznacza się bardzo interesującą rozgrywką. Jakość wykonania karcianki jest całkiem zadowalająca, karty są standardowej grubości, nieco podatne na uszkodzenia, wygodnie korzysta się z nich podczas sesji. Jeżeli jednak stawiacie na maksymalną trwałość, to nic nie stoi na przeszkodzie, by je zabezpieczyć. Nawiązując do wykonania, wspomnę jeszcze tylko o szacie graficznej i wyglądzie bohaterów, który wykorzystuje wizerunki postaci podobnych do bohaterów Odjechanych Jednorożców, a mnie osobiście przypominał nieco postacie z Happy Tree Friends.

Zasady recenzowanego To ja go tnę są bardzo przystępne, dlatego od razu po ich sprawdzeniu w instrukcji można przystąpić do zabawy i raczej nie powinniście doświadczyć jakichkolwiek wątpliwości. Propozycja wydana przez Rebela przeznaczona jest dla 2- 6 uczestników w wieku co najmniej 10 lat, muszę jednak przyznać, że sprawdzałam ją tylko z dorosłymi graczami – z racji wykorzystania potworów i sporej dozy przemocy, jaka w trakcie rozgrywki się pojawia (spokojnie, gracze jednak nie idą na gołe pięści ;)). Przygotowując się do zmagań wybieramy jednego przywódcę drużyny, rozkładamy 3 karty potworów na stół, a każdy z uczestników otrzymuje po 5 kart z talii głównej. Wśród przywódców znajdziemy takie osobniki jak Pieśniarza Charyzmy, Szpon Cienia, Strzałę Mocy, Kapturnika Mądrości, Róg Troski oraz Pięść Roztropności. Zarówno główne postacie, jak i bohaterowie, których wykorzystujemy, są podzieleni na klasy: wojownik, strażnik, łowca, czarodziej, złodziej i bard. W skład wspomnianego zestawu, oprócz postaci, wchodzą przedmioty (wpływające pozytywnie oraz przeklęte, które można wymierzyć przeciw rywalowi), karty magii, wyzwania oraz modyfikatory.

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Im więcej nas przy kartach, tym lepiej

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Ciach, ciach!

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Ciach, ciach!

W trakcie tur mamy 3 punkty akcji do wykorzystania, a konkretnym działaniom została przypisana poszczególna wartość. Tak oto 1 punkt kosztuje dobranie karty z talii głównej, zagranie kartą bohatera (rzut kośćmi konieczny do aktywacji się nie wlicza), magii, przedmiotu. Na 2 punkty zostało wycenione zaatakowanie potwora, natomiast najwięcej kosztuje odrzucenie wszystkich kart z ręki. Co zrobić, żeby wygrać? „Wystarczy zebrać drużynę” jak mawiał klasyk, tymczasem w To ja go tnę trochę to okazuje się prawdą – należy na końcu swojej tury posiadać ekipę składającą się z 6 różnych klas (liczy się również karta przywódcy drużyny) lub pokonać 3 potwory. O ile w teorii wydaje się to całkiem proste, tak w praktyce, gdy mierzymy się z upierdliwymi i wprawionymi w zabawie uczestnikami, może być nieco trudniej. Musicie bowiem wiedzieć, że w trakcie rozgrywki bardzo miło rzuca się innym kłody pod nogi pod postacią wyzwań czy modyfikatorów – gameplay w To ja go tnę potrafi być pasmem wzajemnego uprzykrzania sobie drogi do zwycięstwa, odrzucania kart z ręki czy próbą radzenia sobie z planszetkami zmieniającymi wynik rzuconych kości. Dla kombinatorów to całkiem przyjemna zabawa, której styl przywodził mi na myśl Munchkina, w jakiego miałam okazję kilka razy zagrać.

Niewątpliwymi zaletami recenzowanej karcianki są dynamiczna rywalizacja i interakcja między uczestnikami. Poszczególne tury upływają całkiem szybko – twórcy mówią o rozgrywce trwającej nawet na 60 minut, jednak w moim przypadku, gdy przy stole siedziało 6 osób, potyczki były znacznie szybsze. Czy nam to przeszkadzało? Wręcz przeciwnie, nie mieliśmy oporów, by regularnie utrudniać sobie zbieranie drużyny bohaterów. Uczestnicy nieustannie wpływają na sytuację na stole, więc może być całkiem zabawnie i jednocześnie odrobinę frustrująco – szczególnie gdy jesteśmy już niemal pewni wygranej, a inni gracze niweczą nasze plany dodawanymi wyzwaniami czy modyfikatorami.

Muszę jednak doczepić się do ogromnej losowości, jakiej w trakcie zabawy doświadczyłam. Co prawda, w recenzowanym To ja go tnę, gdy kości nie sprzyjają, można się nieco poratować kartami, ale musimy pamiętać, że podobną „bronią” dysponują inni śmiałkowie – a oni również są żądni krwi i bez skrupułów dążą do wygranej. Propozycję można kupić już za około 80 złotych, co wydaje mi się całkiem niewygórowaną ceną jak za grę oferującą tak przyjemny, choć skupiający się na negatywnych interakcjach, gameplay.

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Dla fanów Odjechanych Jednorożców i Eksplodujących kotków

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Ciach, ciach!

To ja go tnę – recenzja gry karcianej. Ciach, ciach!

Muszę przyznać, że dawno nie miałam do czynienia z tak szybką i lekką karcianką idealną na posiadówkę ze znajomymi, gdy żadne z nas nie jest chętne do udziału w poważniejszych zmaganiach. Wrażenia podkręca nieco zabawny, słodki i brutalny design planszetek utrzymany w kreskówkowym tonie. W To ja go tnę próg wejścia jest całkiem niski, liczy się spostrzegawczość i brak oporów w niewybrednym odpłacaniu przeciwnikom pięknym za nadobne. Niestety gra jest bardzo losowa, zatem jeżeli nie macie zbyt dużo szczęścia, może się zdarzyć, że często podczas swojej tury zbyt dużo nie zdziałacie – zachęcam jednak do dalszego próbowania. Gra jest przyjemna, daje nieco adrenaliny i sporo satysfakcji, nawet jeżeli zwycięstwo nie jest po naszej stronie. Cieszy również fakt, że recenzowane To ja go tnę skierowane jest nawet do 6 graczy, dzięki czemu można zaangażować nieco więcej uczestników.

To ja go tnę jest grą dla całkiem szerokiego grona odbiorców, choć początkowo może odrzucić nieco bajkowy design. Jeżeli jednak lubicie w trakcie spotkań towarzyskich poświęcić godzinkę na sesję przy niezobowiązującej karciance, to produkcja może okazać się dobrą propozycją. Ja przymykam oko na pewne wpadki, bo bawiłam się naprawdę przyzwoicie.

PS Egzemplarz gry do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Rebel. Bardzo dziękuję!

Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper