Metal Gear Solid: Remake - na przekór plotkom

Metal Gear Solid: Remake - na przekór plotkom

Krzysztof Grabarczyk | 25.04.2021, 12:00

"This is Snake. Colonel, can you hear me?" - chociaż David Hayter praktycznie zanikł w świetle dubbingowania gier, tak kwestia otwierająca pierwszy, historyczny dialog i jednocześnie samotną misję na archipelagu Shadow Moses nigdy nie wyblaknie w pamięci. O kulcie PSX-owego Metal Gear Solid napisano setki elaboratów, dziesiątki tysięcy pojedynczych opinii, zrealizowano dziesiątki recenzji i fanowskich materiałów wideo. 

Legendarne marki przez dekady tworzą dziedzictwo społeczności oscylujące w licznych dowodach wiernego oddania cyklowi, jak w tym konkretnym przypadku. Ten wpis ponownie ujmuje kwestię bardzo popularnego słowa remake. Oprócz medialnego szumu wokół renowacji The Last of Us, narastają spekulacje dotyczące przywrócenia Solid Snake'a wraz z całym oddziałem FOXHOUND. I jak na ironię, Metal Gear Solid już lata temu otrzymało nową wersję. Jeszcze za życia równie kultowego studia Silicon Knights na wyłączność nintendowskiej kostki. Swój egzemplarz Metal Gear Solid: The Twin Snakes zachowałem do dzisiaj. Kult serii rozpoczął się na konsoli Sony, jeśli pominiemy dwuwymiarowych poprzedników z MSX. Czy plotki przestaną być w końcu tylko plotkami? 

Dalsza część tekstu pod wideo

Przetrwanie to za mało 

Metal Gear Solid: Remake - na przekór plotkom

Ostatnim (po)tworem spod legendarnego szyldu okazało się Metal Gear: Survive. Ktoś w dzisiejszym Konami wpadł na bardzo ambitny pomysł implemenetacji elementu zombie w mechanikę Phantom Pain przy większym nacisku na sieciowe komponenty. Obecni producenci najwyraźniej nie mieli zbyt dużej styczności z historią Metal Gear, ponieważ cykl nigdy nie brylował na polu wieloosobowych zmagań. A te na potęgę próbowano wdrożyć do Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots, jeszcze kiedy Kojima Productions zdawało się posiadać całkowitą autonomiczność wewnątrz Konami. Wariant rozgrywki brzmiący dumnie Metal Gear Online skończył się szybciej zanim kiedykolwiek zdążył się na dobre rozkręcić. Ba, nawet ostatni MGS z czynnym udziałem Hideo, czyli Phantom Pain zawierał oddelegowany tryb sieciowej rywalizacji. Dzisiaj czas przy nim spędzają już chyba tylko najwytrwalsi psychofani. Zastosowanie assetów rozgrywki z MGSV przy Survive pomogło grze tylko na chwilę. Powód był czysto prozaiczny - w Phantom Pain zwyczajnie dobrze się gra, nawet dziś po kilku latach od premiery. Bieżące zainteresowanie grą niemal zanikło. 

Dla Konami stawiającego dzisiaj na sektor mobilnego grania oraz wypełniającymi dzielnice japońskich miast salonami pachinko (nawet w cyberpunkowym Night City znaleźć można ich bez liku) przypadek Metal Gear Survive okazał się najwyraźniej pewnym ostrzeżeniem dla bardzo ostrożnego finansowo zarządu firmy, który redukując zakres działania wydawniczego postawił na gałęzie przynoszące umiarkowane zyski. Konami przestało grać w ryzyko. Chociaż każdy większy projekt mający w nazwie człony Metal Gear raczej nie zawiódłby inwestorskiej loży szyderców. Tym bardziej uwagę w ostatnich dniach skupił na sobie ktoś podszywający pod Toma Olsena, legitymującego się na Twitterze jako pracownik Big Shell. Przecież to miejsce akcji Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty (2001). W pewnej chwili przeszło mi nawet przez myśl, że to sam Hideo Kojima rozpoczyna kojimowską zabawę w podchody. Lecz takie zagrywki nie mają racji bytu, jakkolwiek absurdalnie mogłyby się prezentować. Konflikt Kojima vs. Konami to nadal jedna z pilniej strzeżonych zmową milczenia po obu stronach tajemnic, więc ponowna kolaboracja wydaje się nierealna. 

Pewny kandydat

Metal Gear Solid: Remake - na przekór plotkom

Zabawne, że ten sam David Hayter, o którym mowa we wstępie słyszał o renowacji Metal Gear Solid. Oczywiście jego komentarz odniósł się do oczywistej sprawy. Słyszał od insajdera, że taki projekt ujrzy światło dzienne. W sumie my wszyscy o tym wiemy, a najwidocznie aktor dzięki temu widzi możliwość ponownego rozbłysku w świetle fleszy. Choć znamy dokonania Haytera, jego gwiazda nieco przygasła. Dzisiaj zajmuje się głównie pisaniem scenariuszy do filmów, więc gdzieś tam mógł nam się przewinąć w trakcie napisów końcowych. Wedle ostatnich informacji, udział Konami ogranicza się do licencjonowania wybranego studia. Który deweloper niedawno ukónczył prace nad oczekiwanym tytułem, jednocześnie stanowiącym remake? Mowa o Bluepoint Games.

Doświadczenie studia w zakresie odrestaurowywania kultowych dzieł interaktywnej rozrywki. jest godne zaufania. Jeśli wybór Konami padnie właśnie na ten zespół - czeka nas wyborny powrót na Shadow Moses. Ostatni raz odwiedziłem miejsce akcji legendarnego MGS dzięki Guns of the Patriots, więcej nie spojleruję. Przywiązanie do tradycji jest cechą rozpoznawczą Bluepoint. Studio dość precyzyjnie wybiera elementy niezbędne do zmiany. W pierwszej kolejności, bada historyczny wpływ oryginalnego wydania na społeczność. Metal Gear Solid byłoby największym wyzwaniem dla firmy. Shadow of the Colossus oraz Demon's Souls choć cudownie odtworzone, mają jeden wspólny element - narrację środowiskową. W obu produkcjach, narracja i reżyseria przebiega w swobodny sposób, a kwestie dialogowe oraz ujęcia kamery nie mają aż tak dużego znaczenia. Zupełnie inaczej jest w Metal Gear Solid.

Ten epokowy projekt zasłynął przecież jako mariaż filmowego ujęcia historii oraz skradankowej natury rozgrywki. W trakcie realizacji Metal Gear Solid: the Twin Snakes zaangażowano japońskiego mistrza kina akcji, Ryuhei Kitamurę. Niektórzy zarzucali grze zbytnie odejście w stronę bardzo widowiskowych przerywników. To już kwestia gustu. Zmiany w narracji Metal Gear Solid z czasów pierwszego PlayStation muszą być zatem bardzo ostrożne i wyrafinowane. Bo jak odpowiednio przenieść wszystkie niezapomniane konwersacje, czy ponownie skorzystać z identycznej ramy łamania czwartej ściany? Tak zrobiono w Twin Snakes, lecz miało to miejsce 17 lat temu. Moim faworytem w kwestii odpowiedniego przygotowania, rozpracowania i ekspozycji materiału źródłowego jest Bluepoint Games. Z tym wyborem wiązałaby się jeszcze pewna, dotkliwa kwestia. 

No place for Hideo? 

Los bywa okrutny, lecz czasem wyjątkowo sprawiedliwy. Przekonał się o tym Hideo Kojima, kiedy przyszło do ostatecznego rozwiązania kwestii wieloletniej współpracy z Konami. Ostatecznie odnalazł swoje przeznaczenie w Sony, czego owocem jest Death Stranding. Nie będę już poraz n-ty bawić się w detektywa, ponieważ szczegóły tego procederu nie są do końca jasne, a żadna ze stron nie chce czegokolwiek ujawnić. Wróćmy jednak do meritum. Skoro Konami udziela ewentualnej licencji na remake, to czy kwestia omawiania kluczowych rzeczy dla powodzenia projektu dotyczy jedynie wyznaczonych przez Konami ludzi? Wraz z Kojima Productions odeszła lwia część ekipy odpowiedzialnej za klasyk z 1998 roku. Konsultacje z twórcami oryginału to przecież jedna ze standardowych zasad tworzenia remake, zwłaszcza takiej gry. Czy Konami ponownie sięgnęłoby po prawnika, jak w trakcie The Game Awards w 2015 roku. Zainteresowanych tematem odsyłam na YouTube i frazy "Fans boo Konami", polecam. 

Niezależnie od plotek, Metal Gear Solid: Remake jest od kilku lat przedmiotem zainteresowania większości branżowych obserwatorów. Raz, że cykl od czasu Phantom Pain praktycznie nie istnieje - nie licząc faworyzowanych przez wydawcę salonów pachinko i nieszczęsnego Metal Gear Survive. Dwa - przyszłość marki bez Kojima Productions jest zagadkowa. Powodem coraz większego hajpu na remake jest sterylność the Twin Snakes, który pojawił się tylko i wyłącznie na GameCube. Nie posiadam niestety orientacji co do umów licencyjnych zawartych pomiędzy Konami, Silicon Knights oraz Nintendo prawie dwie dekady temu, gdy zrodził się pomysł na grę. W tym tygodniu nas wszystkich miała czekać wielka zapowiedź w związku z nazwą Metal Gear. Ale kiedy plotki przestają być prawdziwe? Gdy zaczynamy w nie wierzyć. Czy wierzycie w powstawanie Metal Gear Solid: Remake? I kto powinien się tym zająć? 

Mistrzem renowacji w pełnym tego słowa znaczeniu są rzecz jasna magicy z BluePoint Games. Nie trzeba być ich biegłym obserwatorem aby dostrzec piękno efektu końcowego. Wydany w 2018 roku remake Shadow of the Colossus ujawnił prawdziwe intencje studia. Przenosząc materiał źródłowy w skali 1:1, udało się podkreślić majestat wywodzącej się jeszcze z PlayStation 2 legendy. Przywiązując się do maksimum detalizacji, pozostawiając układ geometryczny i narracyjny w praktycznie nienaruszonym stanie, przywrócono dawne piękno najważniejszej wizji Fumito Uedy. Identyczny zabieg wykonano na dziedzictwie From Software szykując mocny start PlayStation 5. Demon's Souls urzeka wizualnie i imponuje zachowaniem tradycyjnego rdzenia rozgrywki. Zachowanie oryginalnej atmosfery będąc zewnętrznym wykonawcą to nie lada wyczyn. Bluepoint tym samym odnalazło swoje przeznaczenie. Od kilku miesięcy rozbrzmiewają głosy o zakupie studia przez Sony.

Źródło: własne
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper