Resident Evil: Village - nowy poziom strachu?

Resident Evil: Village - nowy poziom strachu?

Krzysztof Grabarczyk | 05.02.2021, 21:30

Ósma, pełnoprawna kontynuacja jednej z najbardziej dochodowych marek japońskiego Capcom stanowi kolejny krok zmian na przestrzeni ostatnich lat. Linia produkcyjna Resident Evil przekroczyła jakiś czas temu barierę 100 milionów sprzedanych egzemplarzy. Obecny rok jest szczególny. Seria obchodzi bowiem ćwierć wieku istnienia. 

Z tej okazji, wydawca na 7 maja zaplanował premierę kontynuatora historii Ethan'a Winters'a, która zapoczątkowała nurt wielkich zmian, podobnie jak przed niespełna dwoma dekadami uczyniła to "wielka czwórka". Village, bo tak wymownie brzmi podtytuł, wydaje się jednak stanowić coś więcej, niż tylko rozwinięcie obecnych na farmie Baker'ów rozwiązań. Z uwagi na obrane przez studio, niespotykane w standardach serii tło wydarzeń, liczymy na prawdziwie nowy poziom generowania strachu i budowania odpowiedniego napięcia. Wszystko w horrorach jest przecież związane z odpowiednią eskalacją otoczenia i dźwięków. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Damy dworu

Resident Evil: Village - nowy poziom strachu?

Degustacja. To określenie dość sugestywnie oddaje charakter udostępnionej wersji demo. Niczym panie dworu, Dimitrescu. Historia zarysowana piśmiennie na zbieranych w trakcie kilku(nasto)minutowego fragmentu Showcase notkach, to opowieść o pokoleniowym terrorze okolicy, a także winnicach. Dominująca aparycja Alciny to obecnie taka mała sensacja. Narracyjnie, demo spełnia swoje zadanie. Technicznie? Demonstruje hybrydowy charakter technologii zasilającej grę, czyli RE Engine. Silnik porusza się wybornie, wyostrza szczegóły otoczenia do maksimum. Aż strach pomyśleć, gdyby zdecydowano wyłącznie o nowej generacji. Eksploracja zdaje się ulec rozszerzeniu. Pojawiają się nowe sposoby na przedostanie się między pomieszczeniami. Oby finalny produkt oferował kilka możliwych dróg do celu. Zupełnie jak przed laty, kiedy podczas targów E3 zafundowano fanom krótkie demo "Beginning Hour", stanowiące jednocześnie prolog do osi wydarzeń znanych z Resident Evil VII: Biohazard

Udostępniona przez wydawcę interaktywna prezentacja gry, daje do myślenia w kilku aspektach. Po pierwsze, robi coś czego cykl zasadniczo nie eksponował od bardzo dawna. Stawia odbiorcę w roli ofiary z góry skazanej na okrutny los. Rzadko w głównych odsłonach cyklu wcielaliśmy się w zupełnie przypadkowego bohatera, pozbawionego jakichkolwiek umiejętności bojowych i nie związanego ze środowiskiem militarystycznym. Czy to ekipa S.T.A.R.S. czy rozpoczynający karierię policjant R.P.D. lub nawet spokrewnione z kluczowymi dla sagi bohaterami, młode charaktery. Świadomość bycia zupełnie odizolowanym, nieznanym i prześladowanym "królikiem doświadczalnym" odpowiednie stymuluje emocje związane z samą rozgrywką. I chociaż obserwując reakcje graczy na imponująco zarysowane damy Dimitrescu, z wysoką Panią Domu na czele, na pierwszym planie widać bardziej ekscytację nietypowymi wdziękami. Coś co wydaje się pociągające, może z czasem jednocześnie nas przerazić. A to już w głównej mierze, zadanie samych producentów gry. 

Skowyt terroru

Resident Evil: Village - nowy poziom strachu?

Wampiryzm, lykantropia i okultyzm - to trzy znaki rozpoznawcze ósmej iteracji Rezydującego Zła. Wprawdzie okultystyczne zapędy obecne były już chociażby w Resident Evil 4, tak dwa poprzednie elementy grozy, już niespecjalnie. Kiedy branżowi insajderzy jako pierwi donosili o zupełnie nowym, nieobecnym wcześniej settingu w dotychczasowych preferencjach marki, jaki planuje zaimplementować wydawca, byłem dość ostrożny. Z czego to wynika? Sam nigdy nie drżałem na widok reprezentantów środowiska wyjętego rodem z Transylwanii. W masowej świadomości, to raczej echo dawnych legend i ludowych podań. Z czasem, literatura i kino stworzyły własne, bardziej krwiożercze i monstrualne adaptacje. Zastanówmy się jednak, czy kiedykolwiek baliśmy się poznawać historii opisujących te okryte legendą, nocne stworzenia? Ciężko wskazać odpowiedni środek przekazu, który kiedykolwiek spowodował u mnie dreszcze na widok zbyt długich zębów lub szponów. Teraz, dzięki Resident Evil Village, istnieje duża szansa aby zmienić ten stan rzeczy. 

Wersja demo niestety nie zaoferowała nam żadnej możliwości walki, czyniąc z odbiorcy zawartość domowej spiżarni, wprost na obiad. Oczywiście, z samymi antagonistkami zapewne niejednokrotnie przyjdzie nam się zmierzyć, w nierównym starciu. Upiorny i surowy projekt lokacji dodaje odpowiedniego uroku, więc przemierzanie mrocznego zamczyska zagwarantuje niejeden jump scare. Całe show skradnie jednak niespokojna eksploracja obszarów poza dworem. Mowa oczywiście o tytułowej wiosce. Kiedy oglądam materiały promocyjne Resident Evil: Village, przypomina się okres przedpremierowy związany z Resident Evil 4. Zresztą, do dzisiaj jestem zdania, że obecne w misji Leona, hiszpańskie Pueblo, jest prawdziwym motorem napędowym sukcesu wizualnego i artystycznego całej produkcji.

Pozostaje jeszcze kwestia tego, w jakim stopniu narracja gry zadba o nasze względnie umiarkowane, przerażenie. Z wilkołakami bowiem jeszcze się w serii nie mierzyliśmy. A pewnego rodzaju podobieństwo w zachowaniu i wyprowadzaniu ataków, zbliżonych do takiej agresji był znany z remake'u klasycznego Resident Evil (2002)  Crimson Head. Z uwagi na długie szpony, i nawet całkiem podobny sposób poruszania się. Nowe środowisko w realiach serii z punktu widzenia twórców oferuje wachlarz wielu możliwych rozwiązań. Walka stanie się dzięki temu bardziej wymagająca, z uwagi na wrodzoną agresję nowego przeciwnika. 

Wioska otwarta?

Pierwszy zwiastun podczas debiutanckiego pokazu PlayStation 5 sugerował dostępność gry wyłącznie dla konsol nowej generacji. Póki co, jedyną wyłącznością okazuje się wspomniane demo, dla posiadaczy białej konsoli. Baza użytkowników wysłużonych PlayStation 4/Xbox One okazuję się zbyt lukratywnym interesem, aby japoński wydawca naglle przerzucił wszystkie zasoby jedynie dla mocniejszych sprzętów. Cross-genowy charakter ma to do siebie, że nie oferuje pełni możliwości bardziej zaawansowanych architektur. RE Engine to nadal fantastyczne narzędzie w zakresie ostrości tekstur i bardzo szczegółowych modeli postaci. Niezaprzeczalnym atutem jest fakt, że każda gra działająca na tym silniku oferuje stabilność na poziomie 60 klatek na sekundę, w zależności od posiadanego modelu danej konsoli. 

Seria Resident Evil od kilku lat wróciła na wyżyny swojej dawnej formy. Wiele w tej materii zdziałały solidne renowacje dwóch pozostałych odsłon legendarnej trylogii z pierwszego PlayStation. Zwłaszcza Resident Evil 2 (2019). Cieszy również, że nowe wcielenia uniwersum należą do dość wymagających tytułów. Polecam zagrać w siódmą część na poziomie MadHouse lub Hardcore we wspomnianej ucieczce na komisariat. Głęboko liczę, że nadchodzące Village zapewni odpowiedni poziom wyzwania, na co wskazuje odmienna natura zagrożeń, jakie będą czyhać w ciemnych zakamarkach. Historia Ethan'a Winters'a według wszelkich znaków na niebie i ziemi, dobiegnie końca. Ale czy aby na pewno tylko dla niego? Wszyscy wiemy, kto jeszcze zaszczyci nas swoją obecnością. W szpony Alciny Dimitrescu wpadniemy 7 maja. Czekacie?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Resident Evil Village.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper