Dlaczego w grach jest coraz więcej interakcji ze zwierzętami?

Dlaczego w grach jest coraz więcej interakcji ze zwierzętami?

Kajetan Węsierski | 23.12.2020, 22:00

Coraz więcej gier - mniejszych i większych - oferuje nam możliwość interakcji z małymi zwierzętami. Trzeba stwierdzić jasno, iż jest to mechanika, która zaczyna być czymś standardowym dla gier z otwartym światem. Skąd taka popularność czegoś, co jest prozaicznie tak proste? O tym więcej w tekście!

Minioną generację zapamiętam z kilku ważnych powodów i zmian w kontekście gier wideo. Urosło znaczenie streamingu, pojawiły się usługi jak Xbox Games Pass czy PlayStation Now, a cyfrowe wydania zaczynają powoli przerastać te fizyczne. Podobnie jest w kontekście samej rozgrywki, gdzie pojawiła się masa opcji, bez których dziś nie wyobrażamy sobie życia – jak choćby tryb fotograficzny. Cóż, zmiany są naturalne.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jest jednak mechanika, która zdaje mi się wręcz nieodłącznym elementem dzisiejszego gamingu. Coś, co w lwiej części największych gier jest tak samo obecne, jak sterowanie analogiem i możliwość skakania. Mowa o interakcji ze wszelkiej maści zwierzętami – najczęściej są to koty i psy, choć zdarzają się przypadki, gdzie twórcy decydują się na nietypowe zagrywki. Mimo wszystko te są w gruncie rzeczy oparte dokładnie o te same schematy.

Chodź i mnie pogłaszcz

Głaskanie zwierząt funkcjonuje w grach od kilku dobrych lat. I mam wrażenie, że z miesiąca na miesiąc staje się wręcz elementem obowiązkowym. Powiem krótko – tak powinno być. Czynności tego typu w prawdziwym życiu przynoszą nam po prostu masę przyjemności. Badacze z amerykańskiego CDC już jakiś czas temu mówili o tym, że domowe zwierzaki łagodzą objawy samotności i depresji, a co więcej – stymulują rozwój umysłowy i emocjonalny.

Dlaczego w grach jest coraz więcej interakcji ze zwierzętami?

Allen R. McConnel, profesor psychologii z Uniwersytetu Miami, dawno zauważył w swoich badaniach, że silna więź ze zwierzętami sprawia, że czujemy się lepiej. Co więcej, jak twierdzi Alan Beck z Uniwersytetu Purdue, głaskanie naszych czworonożnych pociech obniża ciśnienie krwi, pomaga się zrelaksować i odetchnąć. Reasumując – redukuje stres.

Dokładnie tak samo działa to w grach wideo, które w gruncie rzeczy są pewnym zwierciadłem naszego życia – zwłaszcza te, które dążą do zwiększania immersji. To podobny przypadek, jak w kwestii oglądania filmów o słodkich zwierzakach – te nas uspokajają i wprowadzają w radosny stan. Wiele produkcji, szczególnie tych, które bazują na intensywności, musi oferować nam chwile wytchnienia.

Psiaki, kotki i wielki relaks

Szczególnie upodobano sobie w tej mechanice psy i koty. Nie trzeba wcale długo szukać, aby odkryć gry, które to umożliwiały. Wymieniać mogę naprawdę długo... Jako pierwsze do głowy przychodzą mi Fallout IV i nasza więź z psiakiem, kochany Boomer w Far Cry 5 oraz oczywiście możliwość pogłaskania kociaka w najnowszym Cyberpunk 2077. O każdym z tych elementów zawsze jest niezwykle głośno.

Dlaczego w grach jest coraz więcej interakcji ze zwierzętami?

I stoi za tym bez wątpienia machina marketingowa. To dość naturalne, że wielkie korporacje chcą, aby się o tym pisało. Należy jednak pamiętać, że nie robimy tego bez przyczyny. My po prostu to uwielbiamy. Gdy przechadzam się po jakiejś mapie, spotykam zwierzaka i widzę możliwość wejścia z nim w interakcję, czuję się jakoś spokojniej. Wiem, że w razie nagromadzenia akcji, będę miał chwilę oddechu. Co więcej – jeśli deweloperzy dodają do tego dźwięki mruczenia i słychać, że same zwierzaki też odczuwają spokój, całość jest jeszcze przyjemniejsza.

Mocniej, więcej, bardziej

Czasem budowanie więzi ze zwierzętami idzie jeszcze krok dalej. W Far Cry New Dawn mogliśmy głaskać przerośniętego dzika, w Monster Hunter Rise przywiązać się do sowy, a w Immortal Fenyx Rising przyjaźnimy się z, cóż za zaskoczenie, feniksem. Takich przykładów jest cała masa. Wystarczy spojrzeć choćby na jedną z najgłośniejszych gier tego roku, Ghost of Tsushima.

Dlaczego w grach jest coraz więcej interakcji ze zwierzętami?

Nie dość, że mogliśmy tam głaskać lisy, co było cudowną mechaniką, to twórcy poszli także krok naprzód w kontekście naszego konia. Sami mogliśmy go wybrać z trzech, a także nazwać. Sprawiało to, że więź budowała się momentalnie, a my od samego początku czuliśmy odpowiedzialność za niego. Serio, nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej tak bardzo przywiązał się do wierzchowca – nawet musząc za niego płacić, jak w The Elder Scrolls V: Skyrim.

Innym ciekawym przykładem jest Marvel's Spider-Man: Miles Morales, gdzie z kota uczyniono naszego małego pomocnika. Chyba każdy, kto miał swoją kopię gry, udostępnił zdjęcie z maluchem w plecaku na Twitterze. Genialne było to, że prócz głaskania go i tworzenia misji wokół, mogliśmy zrobić z niego naszego towarzysza, który po prostu żył. Momentalnie przyjemniej bujało się na sieciach.

Reasumując, kochamy zwierzaki

Uwielbiamy naszych czworonożnych przyjaciół do tego stopnia, że gdy zwyczajnie nie dostajemy możliwości bawienia się z nimi, robi się to irytujące. Już przecież w ubiegłym roku na Kotaku pojawił się świetny wpis o tym, jak denerwujący był fakt, że nie dodano takiej opcji w The Legend of Zelda: Breath of the Wild, gdy chcieliśmy głaskać pieski w Hyrule. Błyskawicznie przyzwyczailiśmy się do tej mechaniki i traktujemy ją wręcz jako obowiązek.

Dlaczego w grach jest coraz więcej interakcji ze zwierzętami?

Pozwala nam bowiem złapać chwilę oddechu w tytułach, które wyładowane są akcją aż po brzegi. To pewien stopień ukojenia, gdy po zarżnięciu 20 przeciwników, trzech masowych morderstwach i okradzeniu skarbca, możemy pomiziać się ze słodkim zwierzakiem z pikseli. Gdy jesteśmy zaangażowani w przygody bohatera na ekranie i sami czujemy się ich częścią, potrzebujemy tego bardziej, niż może się wydawać.

W ramach pewnej konkluzji chciałbym napisać, iż mam ogromną nadzieję, że mechanika interakcji ze zwierzętami będzie cały czas rozwijana. Chciałbym, aby można było robić to na różne sposoby, a w tych największych grach, gdzie oferuje się nam otwarte światy, marzy mi się możliwość adopcji zwierzaków. Wyobraźcie sobie, jak genialną sprawą byłoby posiadanie własnego czworonoga w Cyberpunk 2077. Immersja by wzrosła, marketing sam się napędzał, a my mielibyśmy z tego same korzyści. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper