Spider-Man: Miles Morales jest krótki, ale to jego ogromna zaleta

Spider-Man: Miles Morales jest krótki, ale to jego ogromna zaleta

Kajetan Węsierski | 11.12.2020, 21:30

Czy krótkie gry rzeczywiście skazane są na porażkę? Czy wszystkie tytuły, które nie zajmują nam "kilkudziesięciu", a zaledwie "kilkanaście" godzin, są płytkie i nie powinny kosztować pełnej ceny? Zdania na ten temat mogą być różne - pozwólcie, że przedstawię Wam nieco własnej perspektywy.

Gdybym miał syna, to prawdopodobnie doczekałbym się już parafrazy popularnej pasty o wędkarzu. Wiecie, „mój stary to fanatyk Spider-Mana, cały pokój w plakatach z Peterem...”. Toteż nie zaskoczę chyba nikogo, jeśli napiszę, że to Marvel's Spider-Man: Miles Morales było dla mnie największą premierą towarzyszącą nowej generacji konsoli. I to pomimo kapitalnego Demon’s Souls, genialnie zaprojektowanego SackBoya i właściwie faktu, że dostajemy zaledwie krótki spin-off, a nie pełnoprawną kontynuację.

Dalsza część tekstu pod wideo

To było dla mnie jednak bez znaczenia. Choć wiele osób może się ze mną nie zgodzić, uważam, że gra o Peterze Parkerze od Insomniac Games była najlepszym tytułem, jaki debiutował na PlayStation 4. Prawdopodobnie ma z tym związek moje uwielbienie do popularnego bohatera Marvela, ale cóż – gusta można lepić, w żadnym wypadku nie budować. Kontynuacja była dla mnie więc zakupem bezdyskusyjnym i to też zrobiłem.

Miles Morales – moc w skondensowaniu

I muszę przyznać, że bawiłem się genialnie. Jeszcze przed premierą założyłem, że skoro udało mi się zrobić dosłownie wszystko w pierwszej odsłonie oraz każdym z trzech DLC, to podtrzymam tę zasadę także w przypadku historii Milesa. Gdy jednak okazało się, że jedno trofeum wymaga ukończenia Nowej Gry +, chciałem zrezygnować. Nie lubię wchodzić dwa razy do tej samej gry, gdzie doskonale znam fabułę.

Spider-Man: Miles Morales jest krótki, ale to jego ogromna zaleta

W tym przypadku strumień przygód był jednak tak przyjemny, że po przejściu, chętnie wskoczyłem do ośnieżonego Nowego Jorku raz jeszcze. Gdyby ukończenie jej za pierwszym razem miało zająć mi 40 godzin, jak w przypadku Marvel's Spider-Man z 2018 roku, nie zrobiłbym tego. Na szczęście wbicie 100% było zabawą na „zaledwie” 13-14 godzin – dobicie „platynki” zeszło mi w około 7 kolejnych. Szybka sprawa.

Co jednak ważne, ani przez chwilę nie czułem znużenia. Misje poboczne, choć mogą dawać w kość osobom, które nie przepadają za tego typu grami, były dla mnie całkiem urozmaicone – na pewno bardziej, niż w historii Parkera. Było ich także mniej. Sama fabuła? Bawiłem się bez wytchnienia, a nie ukrywam, że w pełnoprawnej odsłonie drażniły mnie elementy z Milesem, gdzie po prostu unikałem dronów oraz skradankowe sekwencje Mary Jane. Chciałem akcji i tylko akcji – tu to dostałem.

Pogoń za długością

Niestety w lwiej części gier wydłużenie staje się synonimem rozmycia. Dopóki nie jesteśmy fanami konkretnego gatunku, albo gra nie jest tym przysłowiowym „10 na 10”, to zaczynamy się irytować. Ile można bowiem szukać kolejnych piórek albo gonić za jakimiś listami, które mają nam rozszerzać pogląd na świat gry. Jak mówiłem – nie będąc zakochanym, ciężko dać się omamić. Powtarzalność męczy, a kolejni producenci gier coraz chętniej stawiają na nią, byle HowLongToBeat pokazywał „kilkadziesiąt”, a nie „kilkanaście”.

Spider-Man: Miles Morales jest krótki, ale to jego ogromna zaleta

Wiele z tych dążeń wynika z faktu, iż twórcy chcą dać graczom przeświadczenie, że wiedzą, za co płacą. W końcu łatwiej kalkulować 300 złotych za 100 godzin niż za naciągane 10. To całkiem normalne. Nawet, jeśli w pierwszym przypadku przelecimy wyłącznie przez wątek główny i po 15 godzinach odstawimy grę, a w drugim wymaksujemy ją – również w 15 godzin – dalej będziemy tkwić w przeświadczeniu, że bardziej opłacało się wydać pieniążki na tę pierwszą. Nie ma w tym absolutnie nic dziwnego.

W końcu, jakby nie spojrzeć, studio przygotowało dla nas więcej zawartości – nawet jeśli jest opcjonalna, bardzo schematyczna i zwyczajnie niemrawa. Tylko czy mamy na to czas? Osobiście kilkukrotnie wpadłem w pułapkę czyszczenia mapy, co skutkowało tym, że musiałem zaserwować sobie swoisty odwyk od danego tytułu – powtarzalne czynności zaczęły mnie tak nużyć, że nie miałem ochoty sięgać nawet po wątek główny, a to jest bardzo niebezpieczne.

Więcej nie znaczy lepiej...

Spider-Man: Miles Morales jest krótki, ale to jego ogromna zaleta

A ilość nie zawsze przewyższa jakość. W końcu bardzo często wymaksowanie nawet tych krótkich tytułów może dorównać długości wątku głównego w bardziej rozległych. Dla przykładu – według wspomnianego wcześniej How Long To Beat, uporanie się z osią fabularną w Marvel’s Spider-Man z 2018 roku to robota na 16.5 godziny. Dokładnie tyle samo, ile zajmuje skompletowanie wszystkich trofeów w spin-offie o Milesie Moralesie.

Choć oba tytuły uwielbiam, w grze sprzed miesiąca nie nudziłem się ani przez moment. Nie było na to czasu, bo w takim zakresie trzeba było upchnąć naprawdę sporo elementów związanych z rozgrywką. Intensywne przeżycia są dziś więc na wagę złota i mam nadzieję, że twórcy to zrozumieją. Kluczem może być tu znalezienie odpowiedniego balansu pomiędzy długością a siłą doznań związanych z grą. Nie wszyscy potrafią bowiem zaoferować zadania poboczne, które wciągają bardziej, niż główne.

Czas to cenna waluta, będąc fanem gier wideo

Małym problemem, z którym muszą się mierzyć wszyscy wielbiciele gier wideo, jest oczywiście także zbyt krótka doba. Oczywiście, cierpi na to większość ludzi, ale przy zalewie tytułów (dostajemy kilka dziennie), można wręcz zwariować. Nie mamy jak ograć wszystkiego, a gdy na przestrzeni jednego miesiąca serwuje nam się choćby pięć gier, na które musimy poświęcić po kilkadziesiąt godzin, to szanse, że ukończymy każdą z nich, są raczej niskie.

Spider-Man: Miles Morales jest krótki, ale to jego ogromna zaleta

Jest to często fizycznie niewykonalne, dopóki kończy się to wyłącznie na hobby. No, a te historie po prostu warto poznawać. Krótsze, bardziej zwięzłe mogą na to pozwolić. I jasne, jeśli tylko studio czuje taką potrzebę, może wrzucać do swoich tytułów misje poboczne w stylu „poszukaj, przynieś, odbierz nagrodę” albo implementować mechanikę grindu rodem z tytułów MMORPG. Wiele osób po prostu odpuści.

Reasumując, uważam, że niekiedy fakt, iż gra jest krótka, może być jej ogromną siłą. Jasne – zgadzam się też z tym, że cena w przypadku Spider-Man: Miles Morales jest zbyt wysoka, ale nie będę ukrywał, że zapłaciłbym ją drugi raz. Czasem po prostu potrzebujemy bardziej skondensowanych i niezwykle mocnych wrażeń, które nie wyrwą nam tygodni z życia.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper