Ziemia Niczyja (2020) – recenzja serialu [Hulu]. Wojna nigdy się nie zmienia

Ziemia Niczyja (2020) – recenzja serialu [Hulu]. Wojna nigdy się nie zmienia

Piotrek Kamiński | 09.12.2020, 21:00

Życie młodego paryżanina wywraca się do góry nogami, kiedy okazuje się, że jego zmarła w ataku terrorystycznym siostra może jednak wciąż być żywa. Nie słuchając próśb swojej ciężarnej żony, wyrusza do Syrii aby spróbować ją odnaleźć. Nie wie jeszcze w jak ogromne kłopoty się przez to wpakuje.

Walka z ISIS to w tym sezonie bardzo chodliwy temat. Nie dalej jak tydzień temu można było przeczytać moją recenzję filmu "Mosul" o walczących z terrorystami policjantami z Iraku, a dzisiaj mam dla ciebie kilka zdań na temat serialu o wojnie domowej w Syrii. Też z dżihadystami. Ale są to jednak produkcje bardzo różne. Tam gdzie "Mosul" koncentrował się przede wszystkim na pokazaniu walki - zawsze byliśmy w samym środku wydarzeń, kamera trzymała się niemalże intymnie blisko bohaterów - "Ziemia Niczyja" stosuje bardziej klasyczne podejście. To wciąż produkcja pełna strzelanin, eksplozji i ucinanych głów, ale nie licz na przesadnie spektakularną pracę kamery, skrupulatne śledzenie ruchów każdej postaci w stylu Johna Wicka i inne tego typu akcje. Serial Odeda Ruskina to w pierwszej kolejności dramat, a dopiero później akcja, sensacja i dreszcze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ziemia Niczyja (2020) – recenzja serialu [Hulu]. Wojna nigdy się nie zmienia

Ziemia Niczyja (2020) – recenzja serialu [Hulu]. Nie ufaj obcym

Antoine Habert prowadzi raczej spokojne życie. Mieszka ze swoją żoną w Paryżu, starają się właśnie o dziecko. Dręczą go jednak demony przeszłości. Jego siostra, Anna, zginęła w samobójczym ataku terrorystycznym dwa lata temu. Zawsze byli raczej zgodnym rodzeństwem, ale w ostatnich miesiącach przed jej śmiercią pokłócili się dosyć mocno o człowieka z którym Anna postanowiła się związać. Złośliwy los nie dał im nigdy szansy na pogodzenie się. Dlatego kiedy pewnego dnia Antoine ogląda w telewizji materiał na temat kobiet walczących w Syrii z ISIS (YPJ - prawdziwa bojówka syryjska złożona z samych kobiet. Szczególnie straszna dla dżihadystów ze względu na przekonanie, że osoba zabita przez kobietę nie zasługuje na miejsce w raju) i zauważa, że jedna z kobiet na materiale wygląda trochę jak jego siostra i do tego ma ten sam charakterystyczny manieryzm co ona, postanawia zaryzykować wszystko co ma - łącznie ze swoim życiem - aby tylko przekonać się, czy to prawda, że jego siostra wciąż żyje. Niestety, trafia do Syrii w najgorszym możliwym momencie, kiedy do kraju przybywa również grupka brytyjskich islamistów, z pomocą której ISIS zwiększa swoją kontrolę nad regionem.

W zasadzie wszystkie odcinki obfitują w naładowane emocjami sceny strzelanin, zaskakujące zwroty akcji i trzymające w napięciu konfrontacje. Nie do końca kupuję może to w jak ekspresowym tempie zwykli cywile stają się zaprawionymi w boju, zdyscyplinowanymi żołnierzami, bez większych oporów odbierającymi życie swoim przeciwnikom, ale poza tą drobnostką dramatycznie nie ma się tu za bardzo do czego przyczepić. Postacie noszą raczej egzotyczne dla naszych uszu imiona, więc ciężko je wszystkie spamiętać, ale nie oznacza to, że są w jakiś sposób nieciekawi. Właściwie każdy z głównych bohaterów - a tych w serialu nie brakuje, bo śledzimy również poczynania wspomnianej już wyżej grupki brytyjskich islamistów - ma swój intrygujący charakter i zmienia się (czasami bardzo istotnie) na przestrzeni pierwszego sezonu. Nie ma mowy o nijakich, kartonowych wycinankach, które da się opisać jednym zdaniem. Piszę "pierwszego", bo z końcem ostatniego, ósmego odcinka poznajemy zakończenie tylko części napoczętych wątków. Serial zdecydowanie ma potencjał na drugi, a może nawet i trzeci sezon.

Ziemia Niczyja (2020) – recenzja serialu [Hulu]. Walcz do końca

Oglądając kolejne odcinki nie mogłem pozbyć się wrażenia, że skądś znam aktora grającego Antoine'a. Liznęło się w życiu trochę francuskiego kina, ale nie kojarzyłem żadnej z wypisanych na jego IMDb produkcji. W końcu doznałem jednak olśnienia. Ten facet to taki trochę biedny Jon Snow! Spokojnie mógłby być jego dublerem, czy kimś. Od tamtej pory nie potrafię inaczej na niego spojrzeć. Nawet zachowują się trochę podobnie, czyli niemalże non stop wyglądają jakby się czymś martwili, nie są specjalnie rozmowni.

Reszta obsady nie wygląda już może jak wyciągnięta z Gry o Tron, ale też grają przynajmniej porządnie. Najbardziej interesująco wypada Nasser, Brytyjczyk na usługach ISIS, który robi szybką, ale i mocno niepewną karierę wśród swoich islamskich przyjaciół. Nie do końca rozumiem jak to się stało, że on i jego przyjaciele stwierdzili, że wolą zostawić swoje normalne życia i zacząć mordować wrogów Allacha. Można było trochę lepiej pokazać narastającą w nich złość w scenach dziejących się w przeszłości, albo w jakikolwiek inny sposób umotywować trochę lepiej ich działania. O drugiej ciekawej postaci nie wypada mi tu pisać ze względu na potencjalne spoilery, ale będziesz wiedział o kogo mi chodzi. Natomiast trzecią wartą wspomnienia osobą jest niejaki pan Stanley. Tajemniczy, dobrze poinformowany i posiadający niemalże nieograniczone zasoby człowiek pociągający za sznurki zza kulis. Szczerze się zdziwiłem, kiedy w napisach przeczytałem, że gra go James Purefoy, którego fani gier mogą kojarzyć jako Spence'a, zdrajcę, który rozpuścił wirus T w pierwszym kinowym Resident Evil. Później przypomniałem sobie, że przecież ten film ma już blisko 20 lat, więc czemu tu się dziwić.

Największym problemem "Ziemi Niczyjej", przynajmniej w pierwszym sezonie, jest oparcie większości historii na postaci Antoine'a. Nie zrozum mnie źle, ciekawiło mnie, czy w końcu okaże się, że ta jego siostra żyje, czy nie, ale tego ostatecznie dowiadujemy się dopiero gdzieś w połowie sezonu. Do tej pory Antoine snuje się z miejsca w miejsce, uczy się zabijać i nawet zaprzyjaźnia się z kobietami z YPJ, ale wszystkie te rzeczy dzieją się niejako przy okazji. Jedyną motywacją naszego głównego bohatera jest chęć odnalezienia siostry, więc wszystko co dzieje się wokół tego to tylko dodatek. I tak też traktuje te wydarzenia reżyser. Nie dowiadujemy się z specjalnie wiele o samej wojnie, o motywacjach bohaterów, sposobie działania żadnej ze stron. Wszystkie ciekawe tematy pojawiają się w serialu tylko powierzchownie. Rozumiem, że mogą zostać lepiej zaprezentowane w kolejnym sezonie podczas gdy ten pierwszy chciał nam przede wszystkim ludzie, którym mamy poświęcić siedem godzin swojego życia, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że serial traci trochę przez to na wiarygodności. Z drugiej strony, od większego realizmu miałem "Mosul" więc nie wiem na co narzekam.

PS U nas serial można oglądać na HBO GO.

Atuty

  • Intrygująca fabuła;
  • Sporo zwrotów akcji;
  • Trzyma w napięciu;
  • Dobre tempo

Wady

  • Dosyć prostolinijny główny bohater;
  • Kiepsko przedstawione tło wydarzeń

"Ziemia Niczyja" to z jednej strony rodzinny dramat, z drugiej film wojenny. Obu stronom sporo brakuje do ideału, ale jako całość serial broni się całkiem dobrze.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper