Manhunt: Unabomber - recenzja serialu

Manhunt: Unabomber - recenzja serialu

Tomasz Alicki | 26.12.2017, 12:00

Netflix nie zwalnia tempa przed świętami. Może tym razem nie mamy do czynienia z oryginalnym serialem opatrzonym logiem samej platformy, ale na pewno nie możemy narzekać na jakość nowej produkcji. Manhunt: Unabomber, bo tak nazywa się jedna z głośniejszych grudniowych premier, to oparta na faktach historia słynnego terrorysty Teda Kaczyńskiego.

Wyprodukowany przez Discovery Channel Manhunt jest reprezentantem gatunku znanego doskonale wszystkim serialowym weteranom. Hasło „oparte na prawdziwej historii” zawsze budzi dodatkowe emocje, a jeżeli w grę wchodzi polowanie na niebezpiecznego przestępcę, seans zaczynamy na skraju fotela.

Dalsza część tekstu pod wideo

Manhunt: Unabomber #1

To, co odróżnia Manhunt: Unabomber od pozostałych seriali tego gatunku, to jego budowa. Zabieg zastosowany przez reżysera Andrew Sandroskiego nie jest może absolutną nowością, ale pozwala bardzo dokładnie zwrócić uwagę na najistotniejsze elementy fabuły. Historia jest bowiem przedstawiania widzom za pomocą dwóch różnych perspektyw. Całość rozpoczyna się w 1997 roku, kiedy FBI zwraca się do Jima Fitzgeralda, agenta odpowiedzialnego za złapanie Teda Kaczyńskiego, żeby zmusił przestępcę do przyznania się do winy.

Wydarzenia z 1997 roku przeplatają się z przeszłością, gdzie Jim, główny bohater Manhunt, próbuje rozgryźć sekret nieuchwytnego terrorysty. Serial skutecznie bawi się widzem, zdradzając najciekawsze szczegóły małymi fragmentami. Kiedy tylko dzieje się coś mniej zrozumiałego, następuje krótkie wyjaśnienie w postaci odniesienia do trwającego latami śledztwa. Z odcinka na odcinek obserwujemy zawziętą rywalizację pomiędzy Jimem Fitzgeraldem a Tedem Kaczyńskim. Jeden od ponad dekady skutecznie ucieka przed łapiącymi się naiwnych poszlak agentami, a drugiemu 50-stronicowy manifest przestępcy spędza sen z powiek.

Manhunt: Unabomber #2

Jest jeszcze jeden wątek, który Manhunt czyni czymś ponad standardową pogoń za niebezpiecznym mężczyzną. Jim Fitzgerald nie jest zwykłym młodym agentem wyszkolonym w Quantico, a jednym z najbardziej utalentowanych profilerów FBI. W rezultacie daleko nowej produkcji Discovery Channel do strzelanin, wybuchów czy pościgów przez ruchliwe miasta. Zamiast tego Jim siada przy biurku, bierze w ręce kartę oraz długopis i zastanawia się, z kim może mieć do czynienia.

Główny bohater szybko dołącza do szerokiego grona agentów, którzy odnajdują własną metodę na schwytanie słynnego przestępcy. Największym przełomem w rozumowaniu Fitzgeralda jest opublikowany przez Kaczyńskiego manifest. 50 stron przedstawiający tok myślenia osoby odpowiedzialnej za krzywdę kilkudziesięciu osób, jego wywody o ludzkim posłuszeństwie oraz przestrzeganiu zasad. Profiler FBI łapie Teda za słówka, szuka błędów gramatycznych, nawyków językowych…

Manhunt: Unabomber #3

Zaczynamy powoli obserwować, jak agent dowiaduje się coraz więcej o szukanym przestępcy, by ostatecznie wiedzieć o nim niemal wszystko. Kartkowanie manifestu przez Jima z czarnym markerem w ręku po kilku odcinkach zaczyna intrygować dużo bardziej niż jakakolwiek strzelanina. Jego osobista pogoń za przestępcą, będąca wyjątkowo daleko od wizji FBI, jest naprawdę fascynująca. Jeżeli dodać do tego przeplatające się ze sobą perspektywy bohaterów zmieniających się nieustannie na przestrzeni lat, Manhunt wyrasta na tytuł, który wyjątkowo skutecznie utrzymuje przy sobie widza.

Ostatecznie wątpliwości wzbudzają jedynie szczegóły. Główne postacie zostały zagrane dobrze, a aktorów dobrano odpowiednio. Jim wyrasta tu jednak na bohatera dosyć prostego – zostaje przedstawiony według znanego szablon agenta zniszczonego psychicznie przez jedną ścigającą go aż do samego grobu sprawę. Pod sam koniec zostaje też rozpoczęty intrygujący temat, na którego rozwinięcie niestety zabrakło czasu. W rezultacie miesza tylko w zakończeniu całości, wprowadzając odrobinę chaosu do tego, co zdawało się nie przysporzyć widzom wielu niespodzianek.

Manhunt: Unabomber #4

Na szczęście napisy końcowe zostawiają użytkowników Netfliksa pod wrażeniem, kiwając z podziwu głowami. Mindhunter w swoim gatunku nie uczyniło może jakiegoś ogromnego przełomu, ale na pewno wprowadziło odrobinę świeżości. Broń i wybuchy idą na chwilę na bok, by zastanowić się nad tym, ile możemy dowiedzieć się o człowieku po sposobie mówienia czy pisania. Pod koniec roku dostaliśmy kolejną świetną premierę, która powinna uczynić świąteczne podróże pociągami znacznie przyjemnymi.

Tomasz Alicki Strona autora
cropper