SteelSeries Rival 310 i Sensei 310 - recenzja sprzętów

SteelSeries Rival 310 i Sensei 310 - recenzja sprzętów

Wojciech Gruszczyk | 01.09.2017, 13:00

Wiele firm wciąż szuka złotego środka podczas przygotowania urządzeń - chcąc dostarczyć na rynek innowacyjne sprzęty przy zachowaniu niezbyt wygórowanej ceny. Właśnie taka idea towarzyszyła Duńczykom ze SteelSeries, którzy przygotowali dwa nowe modele „gryzoni”. Rival 310 i Sensei 310 powinny zainteresować wielu graczy.

Nie bez powodu w jednym tekście znajdziecie test aż dwóch urządzeń. Nieczęsto decydujemy się na taką praktykę na portalu, ale w tym wypadku oba sprzęty są do siebie bardzo zbliżone – nie tylko wyglądem, wykorzystanymi elementami, ale również ceną. Obie myszki zostały spakowane w skromne pudełka, po otwarciu których dostrzeżecie wyłącznie dobrze wyprofilowaną piankę oraz krótką instrukcję. Bez szału, ale podobna, minimalistyczna praktyka jest w ostatnich miesiącach stosowna przez wiele film.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wygląd, parametry i zastosowane materiały

Podstawowe dane przedstawione przez producenta są niemal identyczne. „Gryzonie” korzystają z sensorów optycznych TrueMove3, charakteryzują się rozdzielczości 12 000 dpi, przyspieszeniem 50 g, prędkością maksymalną 8,89 m/s (350 cali/s), pozwalają zmienić dpi za pomocą jednego przycisku, korzystają z interfejsu USB 2.0, posiadają 2 metrowy kabel bez oplotu, a ponadto wykorzystują najnowsze oprogramowanie SteelSeries Engine 3. Wystarczy jednak pierwsze spojrzenie na propozycje duńskiej firmy, by dostrzec znaczące zmiany w wyglądzie.

Rival 310 jest myszką wyprofilowaną dla osób praworęcznych o odrobinę większych wymiarach (127,6 mm × 70,1 mm × 41,98 mm), ale za to mniejszej masie (88,3 g), natomiast Sensei 310 ma symetryczną budowę i jest mniejsza (125,1 mm × 70,39 mm × 39,95 mm), jednak dzięki dwóm dodatkowym przyciskom nieco więcej waży (91,1 g). Twórcy tym razem zdecydowali się na znaczące oddzielenie przycisków głównych „łamiąc” sprzęty wyraźną szparą oddzielającą klawisze od pozostałej części urządzeń, a ponadto wyłożyli całą powierzchnię obu myszek bardzo chropowatym plastikiem – jest to dość zaskakujący wybór, bo choć na początku nietrudno docenić projekt ze względu na pewniejszy chwyt oraz niepozostawianie odcisków, to po kilku godzinach ciągłej rozgrywki na materiale pojawiają się wyraźne ślady pozostawione przez dłonie. Gracz-esteta będzie w konsekwencji po każdej sesji zmuszony do dokładnego czyszczenia sprzętu.

Rival 310 i Sensei 310 otrzymały na grzebiecie charakterystyczne logo SteelSeries, a na bokach urządzeń inżynierowie zastosowali zaskakująco grubą gumę, dzięki której chwyt jest pewniejszy i „gryzonie” świetnie leżą w dłoniach – nawet podczas dłuższych testów materiał się nie zużywa, wciąż pozostawia miłe uczucie i zdecydowanie nadaje produktom świetnego charakteru. Oczywiście w tych miejscach nie mogło zabraknąć dodatkowych przycisków, które również zostały wykonane z chropowatego plastiku, ale akurat w tym miejscu pojawia się element znacząco wyróżniający obie propozycje – Rival ma dwa duże klawisze na lewej stronie, a Sensei został rozbudowany o cztery mniejsze przyciski na lewej oraz prawej stronie. Nie jest to przypadek, bo dzięki takiemu zastosowaniu symetryczny „S” pozwoli na bezproblemową rozgrywkę również leworęcznym graczom.

Przyglądając się spodom urządzeń dostrzeżecie trzy ślizgacze (podłużny na przodzie, dwa mniejsze na dole), które spisują się w 100% zapewniając przyjemną rozgrywkę, oferując przy tym dobry ślizg i brak jakichkolwiek niedogodności. Producent pod sensorem zamieścił swoje logo, a nad nim znajdziecie typową informację. Inżynierowie niestety nie zdecydowali się na dodatkowy oplot dwumetrowego kabla, który prezentowałby się zdecydowanie lepiej, gdyby został odpowiednio zabezpieczony. Na szczęście po kilkutygodniowych testach nie zauważyłem jakichkolwiek oznak zużycia – zastosowana guma nie wygina się, czy też nie skręca.

Przyciski, rozgrywka i możliwości

Wprawdzie Rival 310 i Sensei 310 różnią się liczbą przycisków, jednak w obu przypadkach zostały zastosowane identyczne elementy, które zapewniają wyraźne kliknięcie (nie jest możliwy przypadkowy klik) – szczególnie opór pojawia się w przypadku głównych przycisków, które dzięki szybkiemu odskokowi umożliwiają dynamiczną rozgrywkę. Zastosowane przełączniki (Omrony -50M) wydają wyraźny odgłos, choć pewną ciekawostką jest jednak fakt, że Sensei są odrobinę głośniejsze, co jest spowodowane nieco innym ułożeniem plastiku. Mimo to aktywacja jest najbardziej odczuwalna w przypadku bocznych przycisków, które wydają znacznie większy „hałas” – są głośniejsze od poprzednich modeli (przykładowo Rival 500). Producent informuje o żywotności przełącznika na poziomie 50 milionów kliknięć, co jest standardowym wynikiem, jednak należy tutaj na pewno zaznaczyć, że propozycja sprawdza się podczas rozgrywki – w trakcie testów nie dostrzegłem jakichkolwiek problemów z aktywacją przycisków, które zawsze idealnie reagowały na palce.

Rolka w tym wypadku zapewnia 24 stopniowy obrót, została dobrze wyprofilowana, nie pozwala na przypadkową aktywację, stawia średni opór, jest cicha i zapewnia wyraźny, płynny przeskok. Ostatnim aspektem istotnym do odnotowania są przyciski do zmiany dpi, jednak trudno o jakąkolwiek rewolucję – przez wypukłe ustawienie łatwo wyczuć element pod palcem i dzięki temu gracz może płynnie przeskoczyć pomiędzy jednym z dwóch ustawień.

Myszki zostały dobrze wyprofilowane i nawet dłuższa rozgrywka nie męczy dłoni. Szczególnie przypadł mi do gustu Rival, ponieważ jestem przyzwyczajony do wyprofilowanego urządzenia, jednak nie miałem również problemów podczas korzystania z Sensei. W obu przypadkach zalecam korzystać z chwytu palm (niemal cała dłoń spoczywa na myszce), który pozwala na wygodny chwyt i umożliwia najodpowiedniejsze ułożenie kciuka – szczególnie sytuację docenią klienci Rivala, ponieważ dzięki wygiętej bryle palce trafiają w idealne miejsca na obu bokach. Sensei ma inną budowę, jednak producentowi udało się dostosować odpowiedni rozmiar przycisków bocznych (są mniejsze), więc niezależnie od używanej ręki nie ma mowy o przypadkowym kliknięciu.

Istotnym zagadnieniem jest również waga. Rival 310 i Sensei 310 są lekkie, dobrze wyważone, ale zastosowany plastik sprawia, że pojawia się uczucie „pustego środka”, który może nie odpowiadać niektórym graczom.

SteelSeries ponownie korzysta ze swojego standardowego oprogramowania, które jednak wciąż prezentuje bardzo wysoką jakość zapewniając klientom pełną personalizację. W testowanych myszkach można w pełni konfigurować każdy przycisk zastępując jego funkcję, aktywując włączenie programów, obsługiwać multimedia, czy przygotowując rozbudowane makra. Ten ostatni element prezentuje się szczególnie atrakcyjnie, bo producent zezwala nie tylko na proste kombinacje, ale również dłuższe, wieloklawiszowe zestawy. Klienci mogą dzięki programowi dostosować czułość (dwa tryby do 12 000 dpi), czy tez przygotować profile z uwzględnieniem wybranych produkcji – przykładowo po włączeniu StarCrafta 2 włączy się jeden z trybów, a gdy włączymy Photoshopa aktywuje się drugi wariant. Oba urządzenia posiadają również w pełni programowalne, dwustrefowe podświetlenie RGB – bez przeszkód wybierzecie poszczególny kolor dla SteelSeries oraz drugi dla rolki.

Diabeł tkwi w szczegółach

Duńczycy we wszystkich informacjach prasowych chwalili się sensorem TrueMove3, który został stworzony przy współpracy z firmą PixArt – propozycja ma zagwarantować idealne śledzenie ruchów dłoni (1:1) i bez przeszkód można z niej korzystać na wszystkich popularnych podkładkach. Myszki posiadają dobry lift-off distance (LOD 1,2–1,8 mm w zależności od podłoża), a klasę sensora potwierdza fakt, że jittering jest niemal nieodczuwalny. Drobne szumy pojawiają się dopiero przy dpi na poziomie 8000+, jednak nawet w takiej sytuacji można bez najmniejszych przeszkód z nich korzystać.

W obu sprzętach nie występuje predykcja i interpolacja, a w trakcie testów w zależności od podkładki udało mi się uzyskać maksymalną prędkość na poziomie 7,2-7,8 m/s – rezultat jest odrobinę niższy od informacji producenta. Zalecam przed rozpoczęciem rozgrywki pobranie najnowszej aktualizacji, dzięki której producent pozbył się akceleracji negatywnej (przekroczenie maksymalnej szybkości myszki) oraz akceleracji pozytywnej (ruchy nie są jednostajne). Precyzja wskaźnika prezentuje się wyjątkowo dobrze – 99,1% Rival 310 i 99,6% Sensei 310 – a podczas testów nie odnotowałem negatywnego smoothingu (efekt pływającego kursora), zaś polling rate (przesyłanie przez myszkę komunikatów do komputera) wynosi 1000Hz.

Świetne propozycje w przystępnej cenie

SteelSeries Rival 310 i SteelSeries Sensei 310 zaskakują bardzo pozytywnie, bo za stosunkowo niewielkie pieniądze (279 zł) można otrzymać myszkę, która dobrze wygląda, posiada spore możliwości personalizacji, a jednocześnie nie zawodzi w szczegółowych testach. Urządzenia zostały dobrze wyprofilowane (szczególnie przypadł mi do gustu Rival) i nie męczą dłoni nawet podczas dłuższej rozgrywki. Niektórym może nie odpowiadać zastosowany materiał pokrywający całe urządzenia, lekka waga, czy też głośność dodatkowych przycisków, jednak wykorzystany sensor wynagradza w tym wypadku wiele. Jeśli preferujecie lekkie gryzonie, będziecie zachwyceni ostatnimi propozycjami duńskiej korporacji.

Źródło: własne
Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper