Pakt krwi – recenzja filmu

Pakt krwi – recenzja filmu

Jędrzej Dudkiewicz | 12.04.2017, 20:17

Pakt krwi w reżyserii Stevena C. Millera to kolejny film, co do którego zastanawiam się, jakim cudem w ogóle trafił do kin, zamiast od razu na DVD lub serwisu VOD. Już sam udział w tym przedsięwzięciu Nicolasa Cage’a nie wróżył nic dobrego – ostatnim filmem z jego udziałem, który obejrzałem z przyjemnością był Kick-Ass, siedem lat temu. Wszystkie obawy potwierdziły się bardzo szybko.

Na pierwszym planie jest tu relacja dwóch braci – JP oraz Mikey’ego. Ten drugi, starszy, przed laty poświęcił się dla JP i uchronił go przed zejściem na złą drogę, sam jednak mocno się stoczył. Chociaż sam jest człowiekiem przegranym, to jednak opłaciło się: młodszy brat ma porządną pracę, dom, żonę i dziecko. Nic dziwnego zatem, że gdy Mikey po raz kolejny zadaje się z typami spod ciemnej gwiazdy i zostaje porwany dla okupu, JP lojalnie rusza mu na ratunek.

Dalsza część tekstu pod wideo

Podobnie oklepany koncept mógłby się nawet sprawdzić jako naładowany akcją, trzymający w napięciu thriller. Niewykluczone, że takie były nawet aspiracje twórców, którzy jednak nie mogli powstrzymać się, by nie spróbować dodać odrobiny tak zwanej głębi psychologicznej do swojego dzieła. Do czego się ona sprowadza idealnie ilustruje scena, w której tuż przed spuszczeniem łomotu związanej ofierze bandyta zwierza się, że miał ciężkie dzieciństwo i to ustawiło cały jego późniejszy los. Podobnych dialogów jest tu więcej, ale nie tylko te kwestie wywołują ból głowy. Inne są albo zupełnie bezsensowne, albo wyłącznie informacyjne i do tego oczywiste – bohaterowie mają tendencję do wyjaśniania widzowi tego, co dla nikogo nie jest żadną tajemnicą.

Wróćmy jednak do tego, że ten prosty jak konstrukcja cepa scenariusz – nawet jeśli bezsensownie pretensjonalny – dałoby się obronić na przykład dobrą reżyserią, bądź też aktorstwem. Obie te kwestie pozostawiają jednak wiele do życzenia. Steven C. Miller nie jest w stanie wzbudzić nawet najlżejszego napięcia, nie ma też drygu do prowadzenia narracji. Pakt krwi jest raczej zlepkiem scen, które nie do końca mają zarówno swoją przyczynę, jak i konkluzję. Spokojnie można by część z nich wyciąć i nie zrobiłoby to żadnej różnicy. Najgorsze są jednak sceny akcji, które nakręcono na dwa różne sposoby. Pierwszy wygląda tak, jakby operator kamery, gdy tylko ktoś kogoś ściga, dostawał nagłych ataków padaczki, a że dookoła zazwyczaj jest ciemno, tym bardziej nie da się połapać, o co w ogóle chodzi i kto, kogo bije. Drugi obfituje w irracjonalne i przezabawne slow-motion, które nie ma żadnego uzasadnienia. Może poza tym, że bez tego Pakt krwi miałby problem z dobiciem długością trwania do pełnometrażowego filmu.

I na koniec zostaje aktorstwo. Zarówno Adrian Grenier w roli JP, jak i Johnathon Schaech jako Mikey są beznadziejni i w żaden cudowny sposób nie przekonają odbiorcy, że a) targają nimi silne emocje, co jest co chwila sugerowane, b) rzeczywiście obaj bracia coś dla siebie znaczą i pójdą za sobą w ogień. Najtragiczniejszy jest jednak wspominany już Nicolas Cage, z paskudnym, przyklejonym nosem. Cage szarżuje tak nieprzytomnie, że człowiek już nawet nie jest w stanie się z tego śmiać. Jedyne, co czułem to żenada, że ten niegdyś naprawdę niezły aktor, mający na swoim koncie świetne role, tak bardzo się stoczył. Szkoda również Johna Cusacka, który jest tu przede wszystkim znudzony, a wyraz jego twarzy zdradza, że na planie musiał myśleć jedynie o tym, co będzie na obiad i na co wyda kasę, którą zarobi za udział w tym gniocie.

Pakt krwi nie ma zatem w sobie nic, co by kwalifikowało go do dystrybucji kinowej. Tym bardziej, że jestem przekonany, iż przy odrobinie wysiłku podobne – a zapewne i znacznie lepsze – dzieło byłoby w stanie nakręcić kilku moich znajomych. Na korzyść filmu Millera działa tylko to, że jest krótki, co jednak nie zmienia faktu, że i tak często będziecie zerkać na zegarek. Może więc lepiej przeznaczyć ten czas na jakiś lepszy seans?

Źródło: własne

Atuty

  • Krótki (chociaż i tak się dłuży)

Wady

  • Reżyseria, scenariusz, próba dodania „głębi”, sceny akcji, aktorstwo, generalnie wszystko

Pakt krwi nie wyróżnia się niczym spośród większości ostatnich filmów z udziałem Nicolasa Cage’a – jest tak samo koszmarnie napisany, wyreżyserowany i zagrany.

1,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper