Comix Zone -  Green Arrow: The Kill Machine

Comix Zone - Green Arrow: The Kill Machine

Tomek Grodecki | 04.05.2014, 14:00

„Prawdziwy łucznik nie potrzebuje łuku ani strzał – tylko celu.” Wraz z nadejściem telewizyjnego serialu „Arrow” postać Mściciela powróciła do świadomości miłośników komiksów. 

Wielu czytelników, chcąc zapoznać się z przygodami Kaptura, sięgnęło po klasykę, inni popełnili błąd i rzucili okiem na niezbyt dobrą serię autorstwa Ann Nocenti. Narastająca popularność Olivera Queena skłoniła wydawcę do świetnego ruchu – powierzenia cyklu współczesnemu artyście słów, Jeffowi Lemire'owi.

Dalsza część tekstu pod wideo


„The Kill Machine” nie wymaga znajomości poprzednich zeszytów wydanych pod szyldem „The New 52”. Jest to niezależne dzieło, które zrozumieją zarówno entuzjaści łucznika, jak i osoby szukające kolejnej ciekawej lektury. Historia już od początku wciąga nas w wir wydarzeń. Ollie, miliarder na co dzień działający jako super-bohater, dowiaduje się o swoim bankructwie. Na domiar złego mężczyzna zostaje obciążony fałszywymi zarzutami o morderstwo dyrektora generalnego Queen Industries. Cały spisek zawiązany przeciwko rodzinnej korporacji doprowadza do gonitwy – Green Arrow staje się zwierzyną ofiarną ściganą przez nieznanego mu wroga.

Najciekawszym choć nie do końca należycie wykorzystanym motywem w komiksie jest polowanie prowadzone przez rywala Zielonej Strzały – tajemniczego łucznika o pseudonimie Komodo. Tradycje traperskie, jakie towarzyszą złoczyńcy przy każdej wyprawie, idealnie współgrają z jego ekspansywną naturą. Poza kultem myślistwa strzelec uwielbia zastawiać pułapki, które niemal zawsze zwabiają w swoje sidła Olivera. Mamy tu do czynienia z walką dwóch łowców – gonitwą, w której chwilami nie wiadomo, kto jest myśliwym a kto zwierzyną. Przez niemal połowę powieści Szmaragdowy Łucznik wydaje się być o krok za swoim tajemniczym przeciwnikiem, dzięki czemu przerwanie lektury wydaje się niemal niemożliwe.



Jeff Lemire to scenarzysta, który zasłużył sobie na kredyt zaufania wśród miłośników komiksów. Każda historia spod jego pióra jest czymś wyjątkowym – oczarowuje czytelnika błyskotliwymi dialogami, zaskakującą fabułą, a także wiarygodnymi postaciami. Autor znany z poważniejszych dzieł w rodzaju „Opowieści z hrabstwa Essex” czy „Underwater Welder” doskonale odnajduje się w pisaniu serii o super-bohaterze. Ukazuje to tylko wysoki kunszt artystyczny oraz potencjał, jaki wciąż drzemie w tym utalentowanym Kanadyjczyku.

Przed lekturą „The Kill Machine” miałem w pamięci dwie historie obrazkowe z ilustracjami Andrei Sorrentino. Pierwszym z nich była komiksowa wersja „God of War”, która ze względu na potworne, komputerowe kolory nie pozostała zbyt długo w mojej pamięci. Kolejny tytuł wspominam zaś nieco lepiej. „I, Vampire” dzięki stylowi kadrowania oraz delikatnym szkicom bardzo przypomina nowy cykl przygód Olivera Queena. Sorrentino po raz kolejny eksperymentuje z barwami, zaś jego rysunki to ekspresyjne pociągnięcia ołówkiem. Dokonania artysty budzą skojarzenia z pracami wybitnego szkockiego grafika – Jocka. Jeżeli przypadł Wam do gustu „Green Arrow: Year One” autorstwa wyspiarza, to powinniście polubić oprawę wizualną serii „Nowego DC Comics”.z




Jedną z największych zalet wiekowego uniwersum Kaptura są czarne charaktery. W „The Kill Machine” główną rolę odgrywają dwie charakterystyczne postacie – zamaskowany łowca Komodo oraz szalony socjopata Hrabia Vertigo. Chwilę uwagi należy poświęcić w szczególności drugiej personie. Werner Zytle, bowiem tak zwie się przeciwnik Szmaragdowego Łucznika, jest zgorzkniałym nacjonalistą, dyktatorem małego wschodnioeuropejskiego państewka Vlatava. Za pomocą swoich nadzwyczajnych zdolności mężczyzna skutecznie utrudnia krucjatę Mściciela. Złoczyńcy zadedykowano specjalny, oddzielny zeszyt, w którym od podstaw możemy prześledzić jego psychikę oraz motywy, jakimi kieruje się, dokonując zbrodni. Analizowanie zachowań szaleńca okazało się jednym z najciekawszych punktów podróży u boku Olivera Queena. Lemire niemal od podstaw wykreował wizerunek Hrabiego, zaś Sorrentino dzięki swojej charakterystycznej kresce doskonale ukazał niepoczytalność postaci.

Nowy duet utalentowanych twórców pokazał, że jest w stanie stworzyć komiks z Kapturem na miarę kultowego „Year One” autorstwa Andy'ego Diggle'a i Jocka. Scenarzysta świeżego cyklu obiecał, że w najbliższych latach znacząco powiększy uniwersum Zielonej Strzały o kolejnych bohaterów oraz ciekawe wątki. „Green Arrow” spod pióra Kanadyjczyka nie wyróżnia się wprawdzie niczym nowatorskim – bazuje na sprawdzonych, chwilami wręcz wyświechtanych schematach. Nie zmienia to jednak faktu, iż mamy tu do czynienia z jedną z najbardziej obiecujących serii „Nowego DC Comics”, która zgodnie z zapowiedzią autora stanie się sztandarowym tytułem wydawnictwa.

Ilustracje zamieszczone w artykule pochodzą z oficjalnej strony oraz facebookowego profilu DC Comics, z powieści „Green Arrow Vol. 4: The Kill Machine”. Autorami prac są Jeff Lemire (scenariusz), Andrea Sorrentino (rysunki, kolory) oraz Marcelo Maiolo (kolory). Cytat otwierający artykuł jest moim przekładem fragmentu komiksu.


Tomek „Tommy Gun” Grodecki

Źródło: własne
Tomek Grodecki Strona autora
cropper