Wszyscy święci New Jersey (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). Popłuczyny

Wszyscy święci New Jersey (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). Popłuczyny

Jędrzej Dudkiewicz | 20.10.2021, 21:00

Prequel jednego z najlepszych – a być może najlepszego – seriali w historii, ci sami twórcy odpowiadający zarówno za scenariusz, jak i reżyserię, w roli młodego Tony’ego Soprano syn Jamesa Gandolfiniego. Czy coś mogło pójść nie tak? Jak się okazuje, niestety bardzo dużo. Oto recenzja filmu Wszyscy święci New Jersey (2021), który trafi do polskich kin 29 października.

Akcja ma miejsce sporo lat przed wydarzeniami z Rodziny Soprano. Jednym z głównych bohaterów jest Dickie Moltisanti, ojciec Christophera, który co jakiś czas prowadzi narrację w filmie. Dickie jest ważną częścią rodziny mafijnej z New Jersey, z którą w pewnym momencie zaczyna konkurować inny gang. Do tego ma on dość wyjątkową więź z młodym Tonym Soprano.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wszyscy święci New Jersey (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). Popłuczyny

Wszyscy święci New Jersey (2021) – recenzja filmu (Warner Bros.). David Chase, po co?

Rodzina Soprano, jak wspomniałem w tytule, jest jednym z najlepszych seriali w historii. Do teraz nie jestem w stanie zdecydować się, czy na pierwszym miejscu jest ta produkcja, czy The Wire, nie ma to jednak w sumie aż takiego znaczenia. Soprano widziałem ładnych kilka razy, uważam ten serial za arcydzieło pod każdym względem. Powrót w postaci prequela nie wywołał we mnie jednak wielkiego entuzjazmu, bo zwykle tego typu próby kończą się niestety niepowodzeniem. I tak jest tym razem.

Czemu? Po pierwsze, do teraz nie wiem, o czym Wszyscy święci New Jersey w ogóle są. Fabuła nie ma w sobie absolutnie nic wyjątkowego. Ani nie jest to droga gangstera na szczyt i z powrotem, ani ciekawe zarysowanie świata, w którym wychowywał się Tony Soprano. Co prawda co jakiś czas pojawiają się przebłyski refleksji, czy miał on jakiekolwiek szanse na inne życie, ale wątek ten w ogóle nie zostaje pociągnięty. Tak samo, jak i wszystkie inne. Film przypomina bardziej zlepek często dość przypadkowych scen, które nie do końca wiadomo czemu miałyby tworzyć spójną opowieść. Nie tworzą, bo odnoszę wrażenie, że David Chase i spółka nie mieli po prostu ciekawego pomysłu na historię. Na samym początku narrator, Christopher Moltisanti, wspomina o kilku rzeczach i dodaje „ale to wydarzyło się znacznie później”. Problem w tym, że my wiemy, co się wydarzyło i jest to nieporównanie bardziej interesujące.

Co tu dużo mówić, Wszyscy święci New Jersey są po prostu nudnym filmem. Produkcja trwa niemal dwie godziny i ciągnie się niemiłosiernie. Nie ma tu też w ogóle emocji. Nawet sceny, w których dzieją się absolutnie kluczowe rzeczy są całkowicie letnie pod kątem uczuć. Nie ma też napięcia związanego chociażby z tym, co dzieje się w New Jersey, wojną gangów. Zwłaszcza, że doskonale wiadomo, którym postaciom nie może się nic stać, a kto na pewno zginie. Skoro już przy tym jesteśmy, to odnoszę wrażenie, że twórcy nieco pozmieniali przeszłość, która była przybliżana czy to w retrospekcjach, czy też rozmowach w Rodzinie Soprano. Było kilka rzeczy, które mi mocno nie pasowało, podejrzewam więc, że zagorzali fani mogą być nie tylko rozczarowani, ale i wkurzeni.

Problemem jest też aktorstwo. Michael Gandolfini jest podobny do ojca, ale zdecydowanie nie ma jego talentu, ani charyzmy. Zresztą jest go na ekranie zaskakująco mało i w sumie nie dowiadujemy się o Tonym niczego nowego. Jest on postacią mocno poboczną, nie biorącą udziału we właściwej fabule. Alessandro Nivola jako Dickie Moltisanti bardzo się stara, ale jego rola jest nierówna. To nie do końca jego wina, ale też słabo napisanej postaci, o której niewiele wiadomo. Gorzej, że pojawiają się tu młodsze wersje znanych bohaterów, które moim zdaniem – poza tym, że kilka razy odgrywają charakterystyczne gesty czy zachowania – w ogóle nie przypominają wspaniałych postaci z Rodziny Soprano. Dotyczy to Silvio, Pussy’ego, Pauliego, czy Juniora.

To w ogóle jest chyba idealny symbol tego, co nie gra w filmie Wszyscy święci New Jersey – twórcy wyraźnie liczą, że wystarczy pokazać znane postacie, napisać jakąkolwiek historię gangsterską, powiedzieć, że „hej, to prequel Rodziny Soprano, kochacie ten serial, prawda?” i wszyscy będą zachwyceni. No więc niestety ja nie jestem, zamierzam to, co obejrzałem wyrzucić z pamięci, bo jest marną, próbującą żerować na nostalgii za wybitnym serialem podróbką. Zamiast tego odpalę sobie chyba kilka odcinków Rodziny Soprano. Na odtrutkę.

Atuty

  • Kilka niezłych scen;
  • Hmm, zdjęcia i muzyka?;
  • Jest szansa, że na tym koniec i nie będą już ruszać tematu?

Wady

  • Nie mam już nawet siły punktować wszystkich mankamentów

Wszyscy święci New Jersey (2021) to film marny. Twórcom wydaje się, że wystarczy powiązać go z Rodziną Soprano i nie trzeba wkładać żadnego wysiłku w opowiedzenie ciekawej historii.

4,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper